Zdecydowanie ogromny wpływ na wynik pierwszej części gry, w której to Stal dość szybko odskoczyła na znaczącą pięciobramkową przewagę, miał Krzysztof Nowicki, który tego dnia skutecznie bronił gorzowskiej bramki. Taka postawa według organizatorów zasłużyła na przyznanie nagrody najlepszego zawodnika gości. Jak z takim wyróżnieniem poczuł się Nowicki? – Czuję się z tym bardzo dobrze. Dostałem minuty, które wykorzystałem w pełni. Trener mi zaufał i to naprawdę był dobry ruch. Dostałem nagrodę MVP, ale nie spodziewałem się jej. Niemniej bardzo się z tego cieszę, ale jeszcze bardziej cieszy mnie,  że udało się wygrać to spotkanie – powiedział na gorąco po meczu.

 

Żółto-niebieskim nie szło łatwo, ale wygrana jest wygraną, a 3 punkty dopisali do swojego tabelowego dorobku. Zwłaszcza w obliczu początku tego roku, w którym Stal miała szansę na wygranie dwóch poprzednich meczów wyjazdowych, z czego jeden zakończył się remisem, a drugi przegraną. – W końcu się udało! Te wyjazdy nam w tym roku bardzo nie leżą. Dodatkowo mieliśmy trzy mecze w ciągu siedmiu dni. Jest to dla nas naprawdę bardzo trudny okres. Cieszymy się, że udało się wygrać i jeszcze bardziej się cieszymy, że na oczach kibiców, którzy przyjechali za nami taką odległość. Dziękujemy im! – podkreślił Nowicki. O czwórce kibiców z Gorzowa wspominaliśmy już kilkakrotnie, ale to właśnie oni w trudnych momentach pomagali naszym zawodnikom. – Dokładnie, to niesamowite. Kibicowali nam w czwórkę i byli głośniejsi niż cała hala, która chciała zobaczyć jak już teraz 3 drużyna ligi przegrywa. Nie udało im się i dobrze dla nas – zażartował.

 

Podobnego zdania jest kapitan żółto-niebieskich, który tak, jak pozostali zawodnicy, odetchnął z ulgą po końcowej syrenie meczu. – Wyjazdowe mecze zawsze są trudne, tym bardziej w takiej odległości kilometrowej od Gorzowa. Cały dzień w autokarze ma przełożenie na wynik. Uważam, że mecz w obronie z naszej strony był jak zawsze w dobrym wykonaniu, bo tylko 22 bramki stracone. Troszeczkę dzisiaj słabsza skuteczność i myślę, że to miało wpływ na postawę Sierpca. Trzymali się nas przez całe spotkanie, ale też nie ma co ukrywać, że grają tam bardzo doświadczeni zawodnicy. Myślę, że jedyne, co ich od nas różni to to, że są odrobinkę inaczej przygotowani kondycyjnie. Poza tym jest to drużyna dobra. Wystraszyli nas tego dnia troszkę – wyjaśnił kapitan Stali.

 

Tym razem gorzowianie wykazali się chłodniejszą głową na końcu meczu, co nie udawało się we wcześniejszych dwóch spotaniach. – Wynik w poprzednich meczach uciekał nam w końcówkach. Tym razem nam się nie wymknęło, poprowadziliśmy to tak, jak my chcieliśmy, czyli obroniliśmy bramkę i później trzymaliśmy piłkę do samego końca. To po części wynik nauczki z poprzednich meczów. Chłodna głowa zadziałała. Tym razem szczęście nam mocniej sprzyjało, choć myślę, że te punkty nam się należały – wyjaśnił Oskar Serpina.

 

Teraz gorzowianie mają chwilę na odetchnięcie i porządne przygotowanie się do kolejnego meczu. A ten już w sobotę z drużyną, która mocno podrażniła ambicje Stalowców w pierwszej rundzie. – Niestety, pamiętam pierwsze spotkanie, tam dość poważne potknięcie nam się przydarzyło. Cały czas nam się to przypomina i śni po nocach. Jest to też przyczyna naszych „problemów” w tabeli,  bo gdyby doliczyć sobie te trzy punkty z tego spotkania, które sobie zakładaliśmy, to by nasza sytuacja troszkę inaczej wyglądała. Wszyscy to pamiętamy i mimo że nie powinno to tak brzmieć, że mecz teraz z Grudziądzem, a my mamy z nimi jakieś porachunki. Ale niestety – mamy. Kompletnie tam zawaliliśmy i chcemy się zrewanżować – powiedział Seprina. Czy to oznacza chęć zemsty? – Zemsta do dobre słowo – uciął.

Udostępnij