Początek grudziądzanie mieli całkiem niezły – szybko wyszli na prowadzenie i wydawać by się mogło, że żółto-niebiescy muszą zmagać się z demonami z pierwszej rundy. –  Na pewno początek mieliśmy udany z tym, że pojawiły się jeszcze niewykorzystane sytuacje rzutowe, które pobronił bramkarz Stali – powiedział na gorąco po spotkaniu trener gości, Andrzej Kaczorowski. Zupełnie co innego można powiedzieć o bramkarzu z Grudziądza, który wyraźnie nie znalazł recepty na gorzowskich atakujących. – Nasz bramkarz nie miał zmiennika, a wyłapując 2 piłki i nie mając zmiennika nie można wygrać takiego meczu – podsumował niezadowolony szkoleniowiec MKS-u.

 

Wręcz odwrotny nastrój po meczu miał zaś trener żółto-niebieskich, który nie ukrywał, że cieszył się z takiego wyniku, ale i przebiegu meczu, bowiem Stal tym razem zachowała skupienie w odpowiednich momentach i dobiła rywali. – Tak, to bardzo dobry wynik. Może za dużo trochę z tyłu straciliśmy, ale z przodu jest dobrze. Mogliśmy obronić do 20, ale jak się gra widowiskowo, dla publiczności, to nie zawsze w parze idzie skuteczność obronna. Poza pierwszymi 10 minutami źle nie było ze skutecznością. Rewanż bardzo udany, 40 bramek? Okazały bagaż, mają chłopaki co wieźć do Grudziądza – skomentował Dariusz Molski.

 

Trener Stali miał kogo chwalić w tym meczu, ale przede wszystkim gorzowska drużyna tego dnia byłą zgranym monolitem i każdy z zawodników mógł wziąć ciężar gry na swoje barki. – Jestem zadowolony z drużyny, tym bardziej, że w drugiej połowie przeciwnik nie istniał i nie mógł nam z gry krzywdy zrobić. O ile w pierwszej połowie, póki mieli trochę zdrowia, to boczni rozgrywający próbowali rzucić kilka bramek, o tyle w drugiej połowie wychodziliśmy agresywniej w obronie i oni po prostu nie istnieli – podsumował spotkanie.

 

Gorzowianie tego dnia zagrali całą drużyną – na boisku pojawili się tacy gracze, którzy na co dzień nie mają aż tak wielu minut, co podstawowa siódemka – i sprawdzili się. – Im się po prostu należy granie. To nie jest drugi skład. Być może ci, co do tej pory grali więcej, mieli ode mnie więcej zaufania, ale dziś właśnie ci drudzy pokazali, że potrafią grać tak samo dobrze, tak samo widowiskowo jak nominalna pierwsza siódemka – pochwalił Dariusz Molski.

 

Gorzowianie mieli chwilę na odpoczynek, ale szybko muszą skupić się na powrocie do dobrego grania, bo już w najbliższą sobotę zagrają z nieco bardziej klasowym i zdecydowanie silniejszym rywalem niż Grudziądz – Warmią Olsztyn, która zawnioskowała o przełożenie czerwcowego meczu na 17 lutego. Czy to zaskoczenie? Dobra czy zła wiadomość dla drużyny trenera Molskiego? – Gramy z Olsztynem. Tydzień w tydzień w końcu liga. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale tak jest i już. Trzeba się dostosować – podkreślił.

Udostępnij