Gorzowska drużyna na wyjazdach w tym sezonie nie zawsze wypada tak, jakby sobie tego życzyła, czego dowodem był ostatni mecz w Warszawie, który Stalowcy zagrali w mocno średnim stylu. Czy trudno po takim spotkaniu zmotywować drużynę do treningu? – Nie jest trudno. Bat nad głową i gramy dalej. Nie mamy innego wyjścia. Skoro coś nie może zafunkcjonować z jednej strony, trzeba spróbować z drugiej. Ten tydzień treningowy jest troszeczkę inny niż pozostałe, „w nagrodę”. Musimy wziąć się mocno do roboty, bo ta Warszawa jeszcze długo będzie nam się śniła po nocach, a mnie na pewno – powiedział szkoleniowiec gorzowskiego zespołu, Dariusz Molski. – W takim stylu to mój zespół dawno nie grał. Chyba z 3 lata temu miałem jeden taki mecz, bardzo podobny – dodał.

 

Gorzowianie staną przed bardzo trudnym zadaniem już w najbliższym meczu, bowiem podrażniona ambicja nie pozwala pomyśleć Stalowcom o innym wyniku niż zwycięstwo z mocną Kościerzyną. – Powiedziałbym, że celem jest wygrać, ale to już jest takie wyświechtane… ten cel jest zawsze i szkoda go powtarzać. My jesteśmy sportowcami i wygrać to zawsze nasz cel. Ale ja przede wszystkim bym chciał, żeby ten zespół się odbudował. Co to znaczy? Warszawa to nie jest ich pierwszy wypadek przy pracy, wdała się powtarzalność. Trzeba drużynę tak podnieść, by zaczęła w siebie wierzyć. Z powrotem wierzyć, bo teraz mamy taką huśtawkę – powiedział szkoleniowiec Stali. Czym ta niestabilność może być spowodowana? – Tak na dobrą sprawę to jest tak, jak powiedziałem ci w autobusie. Te przyczyny przestają do mnie przemawiać. Małe dzieci mogą mówić, że przeszkadza im podróż. Na pewno po części to wpływa, bo 500 kilometrów zawsze zostawi wrażenie, jedzenie przy -10 stopniach z plastikowych talerzyków, to też może tworzyć jakiś mały dyskomfort, wszystko się na siebie nakłada. Natomiast my nie wyjeżdżamy pierwszy raz. I powinniśmy się już chyba do tego przyzwyczaić – wyjaśnił szkoleniowiec Stali.

 

Żółto-niebiescy nie będą mieli łatwego zadania. Rywal drugiego miejsca w tabeli nie dostał w prezencie i – choć z Wągrowca, gdzie Sokół przegrał dość wysoko, dochodzą nas słuchy o spadku formy gospodarza sobotniej potyczki – mecz będzie należał do tych z najwyższej półki trudności. – Jeśli chodzi o ich mecz w Wągrowcu, to nie cieszyłbym się za szybko. Ze swoich źródeł dowiedziałem się, że w tym meczu miało nie grać 3 zawodników – dwóch podstawowych rozgrywających, którzy zderzyli się na treningu, jeden miał 11 szwów, drugi wstrząśnienie mózgu, oraz obrotowy. Te informacje do końca się nie potwierdziły, zagrał jeden rozgrywający, ale podejrzewam, że ten ze wstrząsem mózgu. Zagrał obrotowy, ale na słowo honoru. Myślę, że dyspozycja Kościerzyny była podobna, jak nasza w meczu z Wągrowcem – powiedział trener Molski. – Waleczność, a nawet powiedziałbym bitność, bardzo mocna bramka, bardzo mocne rozegranie, obrona, 4 ludzi z tyłu to są chłopy, z którymi starcia długo i nieprzyjemnie się wspomina. Bracia Reichelowie, Derdzikowski, Jasowicz… to są ludzie z historią – dodał Dariusz Molski.

 

Żółto-niebiescy nie boją się jednak rywali i do Kościerzyny pojadą po punkty. Czy ambitne plany i motywacja drużyny wystarczy do pokonania tak mocnego rywala? Przekonamy się już w sobotę! Start spotkania o godzinie 18.00!

Udostępnij