Mecz w Kościerzynie od początku do końca szedł we właściwym dla gorzowian kierunku. Nie obyło się bez pomyłek, ale ciągłe utrzymywanie wyniku w okolicy remisu w końcu opłaciło się żółto-niebieskim, którzy wykazali się chłodną głową na koniec spotkania. – No pewnie, że nie było łatwo. Cały mecz trzymaliśmy wynik i wyszło to, co praktycznie przez cały czas chłopakom mówiłem. Już przed meczem wiedzieliśmy, że powinniśmy być zainteresowani niskim wynikiem. Dlatego, że im niższy wynik byśmy utrzymywali, tym oni mieli być cały czas zdenerwowani, zacząć popełniać błędy, bo oni nie są przyzwyczajeni na swoim terenie tak się ciąć, a raczej są przyzwyczajeni wygrywać, choć po ostrej walce – powiedział po spotkaniu trener żółto-niebieskich, Dariusz Molski. – Doskonale zagraliśmy końcówkę. Zrobiliśmy kilka błędów „po drodze”, w trakcie całego spotkania i zamiast wyjść wcześniej na prowadzenie, a mieliśmy 3 czy 4 takie okazje, trzymaliśmy się wyniku remisowego. Ale może to i dobrze, bo wtedy tę końcówkę strzeliliśmy raz a dobrze i wystarczyło – skomentował szkoleniowiec Stali.

 

Gorzowianie o tym, że są mistrzami dreszczowców, udowadniali już niejednokrotnie, ale tym razem przeszli samych siebie. Na niespełna 15 sekund przed końcem wywalczyli rzut karny i na linii 7 metrów stanął Aleksander Kryszeń, którego chłodna głowa tym razem nie zawiodła. – Na 15 sekund przed końcem wziąłem czas i powiedziałem: „Panowie, obojętnie, co się stanie, to przerywamy w polu, by nie było rzutu karnego”. Nie poszło po naszej myśli, bo gościu oddał rzut i to sierczysty, ale na szczęście nie trafił – opowiedział rozemocjonowany trener żółto-niebieskich.

 

W tym meczu należy pochwalić całą drużynę, ale nawet wśród niej wyróżniały się jednostki. Przede wszystkim in plus zaskoczyła dyspozycja Adriana Turkowskiego, który był tym razem liderem rzutowym całej Stali. – Czas najwyższy. Oczekiwania na niego i jego powrót były bardzo długie. Moja cierpliwość zaczynała się już pomału kończyć. Tydzień temu bardzo długa rozmowa po Warszawie, tydzień pracy troszkę inaczej niż zawsze i tym razem rewelacja – pochwalił Dariusz Molski.

 

Stal ma jednak cały czas swoje problemy, które będzie starała się rozwiązać w trakcie tygodnia treningów nie zakończonego meczem, bowiem w najbliższą sobotę gorzowianie nie mają w planach żadnego meczu. Czy to wystarczy, by drugie rozegranie Stali w końcu stanęło na wysokości zadania? – Być może na nich trzeba jeszcze troszkę poczekać i uzbroić się w cierpliwość. Na szczęście mamy już 40 punktów i mamy z czego się cieszyć. A dodatkowo cieszymy się z jednego z pierwszych zwycięstw Gorzowa w Kościerzynie – zakończył szkoleniowiec Stali.

Udostępnij