Gorzowianie mieli duże problemy z pokonaniem graczy z Płocka, którzy nie bez kozery nazywani są najzdolniejszą młodzieżą w Polsce. Mecz był wyrównany mniej więcej do 50 minuty, w której to Stal zaczęła wychodzić na prowadzenie. – Widać po ostatnich 10 minutach – trochę zdrowia brakuje. Praktycznie gramy 7 zawodnikami, mamy przetrzebiony skład. Trapią nas kontuzje i niestety nie mieliśmy szczęścia, ale walczymy! Chłopacy mają chęci do grania i pokazują to – powiedział szkoleniowiec płockiej ekipy, Bogdan Janiszewski. – Mamy praktycznie 3 ludzi bardziej doświadczonych, reszta to młodzież, ale nie poddajemy się – dodał.

 

Płocczanie, jak na tak słabą sytuację kadrową, pokazali charakter i stworzyli wspólnie ze Stalą świetne sportowe widowisko. – Mecz nie był zły, skuteczność była fatalna. I to dlatego tak się ciągnęło. Powiedziałbym, że graliśmy za bardzo ostrożnie, byliśmy bardzo uczuleni na ich grę. Wiedzieliśmy, że tego meczu nie da się wygrać od razu, chcieliśmy z cierpliwością zdobywać kolejne bramki – skomentował Dariusz Molski, oddając duży szacunek przeciwnikowi. – Graliśmy za spokojnie. W pierwszej połowie udało się „ich dorwać”, doprowadzić do remisu i na początku drugiej przechylić szalę na naszą stronę. Mimo to mecz cały czas był równy i to dobrze, że się tak skończyło – dodał.

 

Gorzowianie prawdopodobnie mieliby szansę na łatwe zwycięstwo, gdyby nie przestrzelili aż 11 rzutów w pierwszej połowie. Taka nieskuteczność mogła skończyć się dużo gorzej dla miejscowego zespołu. – Tak, w pierwszej połowie mieliśmy 11 nieskutecznych rzutów, to już o czymś świadczy. Dorzucić do wyniku 11, to już po pierwszej połowie jest 24, a oni mają troszeczkę mniej. To jest materiał do przemyślenia, skuteczność musi ulec poprawie – zapowiedział szkoleniowiec Stali.

 

Do kuriozalnego błędu doszło w samej końcówce spotkania, kiedy to po czasie wziętym przez trenera Molskiego, na boisku pojawiło się aż 8 zawodników gospodarzy, a to zaś skończyło się wykluczeniem dla Cezarego Marciniaka i stratą piłki. Skąd taki błąd? – Wszyscy zajęliśmy się atakiem i popełniliśmy błąd. Tak się nieraz zdarza w ferworze walki. Chcieliśmy zagrać piękną akcję dla publiczności i niestety strzeliliśmy sobie w kolano. Zamiast pięknej akcji babol i wstyd – wyjaśnił trener Molski.

 

Gorzowianie od jakiegoś czasu muszą sobie radzić bez Mateusza Stupińskiego, którego – z powodzeniem! -  zastępuje młodszy z braci Smolarków. Jak spisał się Mariusz podczas tego meczu? – Tu nikt nikogo nie zastępuje. Po prostu grał. Wcześniej już mówiłem, że na pewnych pozycjach to nie są uzupełnienia, tylko równomierne zmiany. Tak to trzeba traktować. Bardzo dobrze, że Mariusz dostał czas i go wykorzystał – podsumował szkoleniowiec Stali.

 

Żółto-niebiescy w pełni spełnili założenia tego meczu i mogą być z siebie zadowoleni. Długo radość jednak nie potrwa, bo już od poniedziałku muszą szybko przygotować się do meczu przeciwko kolejnemu trudnemu rywalowi z Żukowa.

Udostępnij