Niebieska kartka dla zawodnika w meczu piłki ręcznej to najgorsze możliwe wykluczenie z gry i jest stosowana za zachowanie typowo niesportowe, które kłóci się z zasadami fair play i zasadami współistnienia zawodników podczas meczu na boisku. Stosowana jest rzadko, by nie napisać sporadycznie i jest tworem stosunkowo nowym, bo istniejącym zaledwie od kilku lat. Dla zawodnika, który zobaczy kartonik w tym kolorze podczas meczu oznacza nie tylko zakończenie spotkania, ale także wykluczenie z gry w co najmniej jednym spotkaniu więcej w zależności od oceny zachowania, jakiego dany zawodnik się dopuścił. Taką kartkę w ostatniej sekundzie meczu zobaczył Aleksander Kryszeń. – Było trochę trudnych momentów w meczu, paru młodych chłopaków na boisku. Trafiałem do bramki, czym dołożyłem się do zwycięstwa w derbach. Ta wygrana została jednak okupiona moją niebieską kartką, której moim zdaniem dostałem troszkę na wyrost, a dlaczego nie zadziałało to w dwie strony, to już trzeba pytać sędziów – powiedział na gorąco po spotkaniu główny zainteresowany.

 

Sytuacja, po której para sędziowska Krzemień-Biegajski zdecydowała się na wyjęcie z kieszeni niebieskiej kartki, w protokole pomeczowym została opisana jako „atak na ciało zawodnika (uderzenie w twarz) po stracie piłki”. Jak sprawdzamy na nagraniu wideo rzeczona sytuacja miała miejsce, jednak w nieco innych okolicznościach. Kryszeń, uznany winnym całego zajścia, odepchnął od siebie zawodnika gości nie ze względu na stratę piłki, ale raczej ówczesne uderzenie łokciem gorzowskiego rozgrywającego w okolice nosa przez Macieja Orlińskiego. – Generalnie zostałem walnięty łokciem w twarz. Odepchnąłem zawodnika, bo myślałem, że coś mi zrobi. Moją intencją było tylko odepchnięcie, a nie uderzenie zawodnika z Zielonej Góry. Kwestia impulsu i sekund – wyjaśnił swoją perspektywę Kryszeń. – Moim zdaniem kara powinna być obopólna – dodał.

 

Zawodnik Stali nie ma pretensji zarówno do zawodników gości, jak i sędziów spotkania, choć nie pogodził się z decyzją o ukaraniu go w ten sposób. – Był to mecz walki. Jak przystało na derby, kości trzeszczały. Fajnie, że zwycięskie – dodał. – Nie przetrawiłem tej niebieskiej kartki, uważam, że została mi przyznana niesłusznie, jednak nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Czekam teraz na decyzję Związku Piłki Ręcznej w Polsce o tym, jak długo będę wykluczony z gry. Chciałbym móc pomóc Stali w najważniejszych meczach sezonu i mam nadzieję, że dostanę taką możliwość, a kara zostanie wymierzona w najmniejszej możliwej formie, czyli wykluczeniem tylko jednego meczu – powiedział.  – Sam odczuwam skutki spotkania z zawodnikiem AZS-u. Wciąż boli mnie lewy łuk brwiowy. Na szczęście nie polała się krew – dodał.

 

W mediach pojawiły się doniesienia, jakby to Kryszeń miał zaatakować Macieja Orlińskiego, jednak – jak wynika z zapisu wideo, po prostu się bronił. Takie zachowanie zarówno z jednej, jak i drugiej strony nie powinno być miejsca, jednak czasem emocje biorą górę nad rozsądkiem i obserwujemy podobną sytuację do tej z sobotnich derbów. – Chciałbym już zakończyć temat tego wydarzenia. Z różnych stron napływają do mnie słowa krytyki, wiem, że zrobiłem źle, powinienem był opanować emocje, jednak kolega z Zielonej Góry również nie jest bez winy. Tylko ja zostałem ukarany i muszę się z tym pogodzić – skomentował Kryszeń. – Chciałbym też przeprosić kibiców, bo nie było to zachowanie z którego jestem dumny. Mam nadzieję, że po weryfikacji wideo ZPRP postąpi zgodnie z zasadami fair play i nie na długo osłabię drużynę – dodał.

 

Nie wiadomo jeszcze jaką karę ostatecznie dostanie gorzowski skrzydłowy. O niej będziemy informować na bieżąco na profilu klubowym na facebooku.

Udostępnij