Gorzowska Stal przegrała spotkanie w Lesznie, ulegając gospodarzom spotkania dopiero w ostatnich 5 minutach spotkania. Dariusz Molski po meczu był jednak usatysfakcjonowany postawą jego drużyny, która długo prowadziła w meczu i stwarzała MKS-owi realne zagrożenie. – Wynik mocno nie boli. Boli ze względu na to, że myśmy ten mecz przegrali. Myślę, że inaczej zachowywałbym się, gdyby ten mecz o czymś decydował. Owszem, mógłby decydować, ale my nic nie musimy, a zagraliśmy naprawdę bardzo dobre spotkanie, do 55 minuty. Wtedy też popełniliśmy o jeden-dwa błędy za dużo. W tej jednej tylko minucie. To wystarczyło, by oni przejęli inicjatywę. Przecież my cały mecz prowadziliśmy z jednym zawahaniem, ale za chwilę znowu byliśmy na prowadzeniu. Zagraliśmy dobre zawody – podkreślił szkoleniowiec gorzowskiego zespołu. Dariusz Molski wiedział, że to będzie trudny mecz i przygotował na to drużynę, która przez większość spotkania radziła sobie doskonale z Real-Astromalem. –Zagraliśmy tak, jak chciałem. Graliśmy naprawdę fajnie. Jeszcze raz powtórzę: Tak jak chciałem, tak jak założyliśmy od początku, tak jak przewidzieliśmy, że oni będą grali. Nawet przewidzieliśmy coś, czego do tej pory nie było i przygotowaliśmy się na to. Do 55 minuty byłem bardzo ale to bardzo zadowolony – dodał.

 

Niestety, dwa błędy w obronie i dwie nietrafione piłki zemściły się na gorzowianach aż nadto i ostatecznie musieli uznać wyższość rywala. Co zdecydowało o wyniku? – Czemu przegraliśmy? Można powiedzieć, że w pierwszej połowie oddaliśmy 12 nieskutecznych rzutów. Bardzo dużo! A tylko 13 bramek, to można rozdzielić na dwa mecze taką liczbę błędów. Ale ja nie mam o to pretensji. To był taki przebieg meczu, taki styl gry. W tym momencie, w tym jednym meczu nie mam o to pretensji. Ja mam pretensje o sytuacje, których nie broniliśmy i oddaliśmy. Dokładnie takich sytuacji było 7-8 plus 3 karne. Ale znowu. Ten jeden karny, który był nieskuteczny – nie mogę mieć o niego pretensji, bo zawodnik rzucił tak, jak ja chciałem. Natomiast dwa rzucili inaczej, a umawialiśmy się, że tym bramkarzom nie wolno rzucać w pierwsze tempo w dół. W ogóle. Nie posłuchali się do końca. Gdyby te dwa karne wpadły, to byśmy ten mecz wygrali 2-3 bramkami. Dlaczego? Bo ten mecz skończył się 2 bramkami dla gospodarzy tylko dlatego, że w ostatniej minucie już postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Nie weszło, zdarza się. To był naprawdę fajny mecz w naszym wykonaniu – wytłumaczył Dariusz Molski.

 

Szkoleniowiec żółto-niebieskich ma jednak pretensje do sędziów w tym spotkaniu. O co chodzi? – To był najlepszy mecz „Bronusia” (Wiktora Bronowskiego – dop. red.) w Stali. No ale kurde, chłopak gubi dwa, o ile nie trzy zęby i to w takiej sytuacji, że niestety musze skrytykować sędziów. Tam należała się kartka czerwona minimum, a myślę, że i niebieską nie skrzywdziliby obrońcy MKS-u. Jeżeli ktoś idzie dwoma łokciami na twarz zawodnika, a za chwilę żeby było śmieszniej Bronek jest bez zębów, a gościu ma rankę na łokciu i jest opatrywany, podczas gdy nasz zawodnik siedzi bez opieki medycznej na ławce, to zakrawa o skandal – skwitował szkoleniowiec gorzowskiego zespołu. Jedna osoba ze służb medycznych na meczu piłkarzy ręcznych na tym poziomie rozgrywek zakrawa o mocne naruszenie przepisów. – U nas w hali musi być czterech ratowników medycznych podczas meczów, bo inaczej grożą nam walkowerem. Tu jest jeden i nie ogarnia, bo nie daje rady, przecież się nie rozdwoi. My nie zostalibyśmy dopuszczeni do prowadzenia meczu, gdyby ratowników było trzech… Musimy ściągać czwartego… A tu jest facet potrzebny do pomocy i nie jest w stanie nam pomóc. Nawet radą! – zagrzmiał trener Stali.

 

Dodatkowo w Lesznie nie było ośrodka, który byłby w stanie szybko przyjąć i pomóc gorzowskiemu rozgrywającemu i Stal zmuszona była szukać pomocy w innych miastach. Ostatecznie skończyło się na nadprogramowej podróży do Poznania. Najbardziej jednak boli fakt, że zawodnik ucierpiał, a sędziowie zareagowali tylko wręczając przeciwnikowi 2 minuty kary. – Leszno grało bardzo twardo, ale akurat ten chłopak tak samo w Gorzowie Bronkowi kontuzjował palca. Ten sam chłopak poszedł dwoma łokciami na jego twarz… Ja nie wiem, czy to jest specjalnie, czy niespecjalnie, ale na pewno jest to faul brutalny. W moim mniemaniu kwalifikujący się na niebieską kartkę. I to nie dlatego, że ja tego chłopaka lubię czy nie lubię. Po prostu tak się zdarzyło. Jest atak na twarz zawodnika i to dwoma łokciami! I to niestety, kara musi być. Obojętnie, czy on tego chciał, czy nie. Jest atak na twarz, nie trafił w piłkę – zresztą jak można łokciami chcieć złapać piłkę? – Nie zgadzam się z sędziami. A jeszcze opis w protokole „uraz uzębienia”… to mnie rozbraja. Facet nie ma dwóch zębów, zapłaci z 15 tysięcy za operację, a oni piszą uraz uzębienia… – skomentował Dariusz Molski. – Dla mnie to jest nieporozumienie, to mnie boli. Nigdy do tej pory nie krytykowałem sędziów, ale niestety z taką sytuacją ja się nie-zga-dzam – podkreślił szkoleniowiec z Gorzowa.

 

Tym bardziej gorzowianie mają prawo czuć się pokrzywdzeni, że mecz wcześniej zaledwie za odepchnięcie rywala sami zobaczyli niebieski kartonik dla Aleksandra Kryszenia. Takie sytuacje i tak różne interpretacje sędziowskie zakrawają na niesprawiedliwość. – Nie wiem, czy sędziowie potrzebują dodatkowego przeszkolenia, nie mnie to oceniać, ale w takiej sytuacji, w której – mówiąc kolokwialnie – ktoś wali drugiego w ryja i jest 2 minuty plus komentarz: „Co wy chcecie, przecież 2 minuty dostał”. No bardzo przepraszam. Olek jak walnął w twarz i to jeszcze nie do końca tak prosto to wyglądało, to dostał niebieską. A tu gościu atakuje twarz, wybija dwa zęby i „No co wy chcecie, ma 2 minuty”… Sędziowie nie gwiżdżą tak samo. Nie sędziują tak samo. Sytuacje oceniają różnie. I o to mam pretensje, że pojawiła się ta niekonsekwencja. Za atak na twarz z takim skutkiem powinno się ukarać! – zakończył szkoleniowiec Stali.

 

Udostępnij