Jak ważna jest rola bramkarza w piłce ręcznej, nikomu nie trzeba udowadniać. Wielka odpowiedzialność spoczywa na jego barkach zarówno wtedy, gdy obrona zawiedzie, ale także w przypadku gdy ofensywa okaże się nieskuteczna i trzeba bronić bramki podczas kontry. W meczu przeciwko MKS-owi Real-Astromal Leszno swoją rolę świetnie spełniał gorzowski bramkarz, Krzysztof Nowicki. – Ten mecz na pewno oceniam jako mecz walki, postawiliśmy się zawodnikom z Leszna. Wydaje mi się, że według kibiców w hali byliśmy faworytem, ale patrząc na nasze poprzednie wyniki w Lesznie, ale także na naszych przeciwników, to wcale nie byliśmy faworytem. Tak się złożyło, że mecz był bardzo emocjonujący, bardzo trudna końcówka. Niestety zabrakło nam czegoś. Może szczęścia, może zimnej głowy – ocenił spotkanie gorzowianin.

 

Nowicki w tym dniu grał cały mecz i ani na minutę nie zmienił się z Cezarym Marciniakiem, bowiem od początku do końca pokazywał, że jest tego dnia mocny i nie przeszkadzały mu w bronieniu nawet rzuty w głowę. Dwie piłki obronił także twarzą. Jak ocenił swój występ? ­– Jak oceniam występ? Chyba dobrze. Na pewno jestem gotowy na granie, nie brakuje mi formy. Jak tylko jest mi dane wejść na boisko, to robię swoje i dalej tak będzie – oznajmił. Uderzenia piłką w okolice głowy nigdy nie są przyjemne. Czy gorzowski zawodnik nie odczuwa żadnego dyskomfortu po tym meczu? – Nie no, na meczu takie uderzenia bolą jak ugryzienie komara. Tego nie czuć. Później, jak do domu się wróci trzeba tylko sprawdzić na następny dzień, czy wszystko jest okej. Wydaje mi się, że wszystko jest dobrze – skwitował.

 

Gorzowianie mają teraz majową przerwę, a już w następnym tygodniu rozpoczną przygotowania do jednego z najtrudniejszych pojedynków w tym sezonie – meczu z liderem rozgrywek, Nielbą Wągrowiec. Żółto-niebiescy nie zapomnieli jeszcze, że to drużyna z Wągrowca po raz pierwszy od reaktywacji zdobyła halę w Gorzowie i z pewnością pojadą na ten mecz z chęcią rewanżu.

Udostępnij