Mecz rozpoczął się nieźle, bo od kilku ładnych obron Krzysztofa Nowickiego, który w bramce wyprawiał istne cuda. Niestraszne były mu rzuty dobrze znanych zawodników, jak Marka Baraniaka czy Roberta Foglera, duże problemy z przebiciem się miał też Michał Nieradko, przynajmniej na samym początku i w końcówce całego meczu. Dużo też pomagała mocna, ruchliwa i szybka obrona gości, którzy ponownie zastosowali wariant „krasnoludkowy” i do obrony wyszli ze średnim wzrostem nie przekraczającym 180 cm. To zaskoczyło rywali, którzy zupełnie nie mogli się połapać i szybko stracili kilka bramek. Gorzowianie za to mieli niesamowitą przewagę w postaci fruwającego w pierwszej połowie Adriana Chełmińskiego, któremu wpadło praktycznie wszystko. Swoje cegiełki do wyniku dołożyli Oskar Serpina, zmagający się z problemami żołądkowymi, czy Adrian Turkowski. Dramatyczne chwile Stal przeżyła jednak w 11. Minucie spotkania, kiedy na kontrę pobiegł Aleksander Kryszeń. Gorzowianin trafił, jak pośliznął się na plamie potu na boisku i uszkodził kolano, co dla piłkarza ręcznego może oznaczać nawet rok przerwy w grze. Na szczęście kolano może zginać i prostować, lekko na nodze staje, więc gorzowianie wierzą w to, że Kryszeń jedynie naciągnął więzadła i będzie mógł normalnie podejść do okresu przygotowawczego do kolejnego sezonu. W tamtym momencie Stal mogła się albo załamać, albo zagrać jeszcze lepiej. I zagrała. Żółto-niebiescy pokonywali własne słabości i przekłuwali je w atuty, a na przerwę schodzili ze świetnym rezultatem 10:15.

 

Druga połowa miała być jednak trudniejsza i taka była. Żółto-niebiescy słabli z minuty na minutę i co tu się dziwić – półtorej godziny na boisku, mocnej, męskiej gry, gdzie zawodnicy gospodarzy są ciężsi średnio o 15-20 kilogramów od zawodników z Gorzowa i wyżsi o 10-15 centymetrów, to nie lada wyzwanie. Żółto-niebiescy podeszli jednak do gry bez kompleksów i mimo zmniejszającej się przewagi, grali dalej z wiarą w sukces. Poznaniacy zdołali nawet wyrównać wynik, a przez chwilę wyjść na prowadzenie jedną bramką po dwóch prostych błędach chwytu ze strony gorzowskiej, kiedy na boisku rolę skrzydłowego pełnił chociażby Mariusz Kłak, na co dzień nominalny rozgrywający środkowy, a kołowego w obronie zmienili szybsi, choć mniejsi zawodnicy. Takie manewry mogły wydawać się szalone, jednak w tym szaleństwie Dariusz Molski odnalazł metodę na zwycięstwo. Wielką robotę zrobili bracia Smolarkowie, którzy nie zważali na brak siły i ciągnęli pozostałych zawodników w zespole, doprowadzając do tego, że goście piątkowego meczu odbili prowadzenie i wyszli chwilę później na dwie bramki przewagi, a na tablicy zostały już tylko niespełna 2 minuty do końca spotkania. Kontrę zatrzymał wspaniały Krzysztof Nowicki i żółto-niebiescy nie dali już sobie dorzucić nic więcej, ostatecznie wygrywając spotkanie 26:28.

 

 

WKS Grunwald Poznań: 26 (10)

Wenta, Tarko, Kulczyński – Martyński 6 (1/2), Nieradko 5, Harasymek 4, Piechowiak 3, Baraniak 3, Kurek 2, Westwal 1, Fogler 1, Nowicki 1, Jankowiak, Wawrzyniak, Majewski, Lubiewski.

Trener: Rafał Walczak

Osoby towarzyszące: Krzysztof Brzeziński, Łukasz Karbowski

Kartki: Harasymek, Nowicki, Nieradko

Kary: Nowicki (2), Baraniak

Karne: 1/2

 

Stal Gorzów: 28 (15)

Marciniak, Nowicki – Turkowski 9 (2/3), Chełmiński 8, Mariusz Smolarek 5, Serpina 4, Kryszeń 1, Marcin Smolarek 1,  Kłak, Śramkiewicz, Gałat.

Trener: Dariusz Molski

Kierownik: Łukasz Bartnik

Fizjoterapeuta: Krzysztof Korbanek

 

Kartki: Gałat, Chełmiński, Smolarek Marcin

Kary: Smolarek Marcin

Karne: 2/3

 

Sędziowie: Jakub Jerlecki – Maciej Łabuń (Szczecin)

Widzów: 200 osób, w tym 11 osób z Gorzowa

Udostępnij