Po pierwszym spotkaniu dwumeczu Stal-Falubaz znajdzie się grono chętnych ku temu, by przepowiedzieć wynik rewanżu – Stal w końcu wygrała na torze odwiecznego rywala zza miedzy, a gdyby nie ostatnie dwa biegi, które goście pojechali słabej, prawdopodobnie mogłaby już liczyć na dopisanie do swojego droboku także bonusa. W pierwszym spotkaniu świetnie zaprezentował się ze swojej strony Grzegorz Walasek, który wykorzystał znajomość zielonogórskiego owalu i pomógł żółto-niebieskim w zrobieniu ogromnego kroku do wygrania lubuskich derbów. Czy Walasek czuje się pewnie przed rewanżem? – Przed każdym meczem pojawia się jakiś stresik, chyba u każdego zawodnika. Dla nie nie ma znaczenia, czy to akurat Zielona Góra przyjeżdża do Gorzowa. Plan jest rozrysowany i będę się do niego stosował – zapowiedział stosunkowo świeży nabytek Stali. – Nie chcę mówić o tym, dlaczego dobrze pojechałem w Zielonej Górze. Tak to się ułożyło, że na nieszczęściu Martina jestem w składzie i trener daje mi możliwość pojechania. Mam ten komfort, że przyjeżdżam na trening i nie muszę myśleć, czy będę w składzie na mecz. Mogę skupić się na tym, żeby pojeździć, przygotować się, przygotować mmotocykl i inaczej do tego podejść. To komfort dla mnie i inaczej się wszystko dla mnie układa – wyjaśnił „Greg”.
Sama obecność Martina w Gorzowie i na treningach to jednak zapowiedź powrotu sympatycznego Słowaka do składu gorzowskiego zespołu. Czy to siedzi gdzieś w głowie Walaska i obawia się on rywalizacji o skład z Linusem Sundstroemem? – Zawsze w składzie jest rywalizacja. Gdybyśmy nie rywalizowali, to nie byłoby sportu. Szanuję tu jednak trenera, bo rywalizacja ma się odbywać na meczu ligowym, a nie na treningu i to dla mnie plus, bo różnie bywało z tym w innych klubach – wyjaśnił Walasek.
Mecze przeciwko zielonogórskiej ekipie to z pewnością nie jest łatwa sytuacja dla Walaska, który w Zielonej Górze urodził się, wychował i cały czas mieszka. „Greg” jest jednak zupełnie ponad tym, by zastanawiać się nad dylematami jazdy przeciwko jego pierwszemu klubowi. – Mi sprawiają radość wygrane biegi i wygrane drużyny. Z tego się cieszę i to chyba było widać w Zielonej Górze. Nie ukrywam tego. Taki jest nasz zawód. To, że jestem z Zielonej Góry i spędziłem w Falubazie jakiś czas, wszyscy mnie z nią kojarzą mimo tego, że jeździłem i w Bydgoszczy, i w Toruniu, i w Rzeszowie, i w Częstochowie… to jednak jestem z Zielonej Góry. Ale jestem sportowcem. Każdy pracuje jakiś okres, całą zimę na wyniki, teraz mi się to udaje i trudno jest mi się nie cieszyć, skoro coś zaczyna się układać – wyjaśnił. – Zwłaszcza, że zrobiłem fajne punkty nie tylko w meczu z Falubazem, ale także z Częstochową. Wszystko fajnie się zazębia i nie chciałbym tego zepsuć – dodał.
Stal jest dla Walaska którymś kolejnym klubem i w niej również znalazł coś nowego, czego nie doświadczał w innych klubach. Co to takiego? – Atmosfera w zespole jest podobna w każdym innym klubie. To co jest dla mnie nowe i co bardzo mi się podoba, to na pewno rozgrzewki z córką trenera i tego, co robimy wspólnie przed meczem, bo tego nigdzie nie było, a uważam, że jest to dosyć fajne – wyjaśnił.
Na czym w tym momencie Grzegorz Walasek skupia się najbardziej? – Na tym, by dobrze jeździć, bo nie ukrywam, że tor w Gorzowie nie jest torem łatwym. Wydaje mi się, że powolutku już ogarnąłem tajemnicę tego toru i byłem szybki. Dla mnie ważne jest, żebyśmy wygrywali, bez różnicy, czy to przeciwko Zielonej Górze, czy Częstochowie czy innym rywalom. Chcę, żeby trener był zadowolony, żeby drużyna weszła do play-offów, a tam – wiadomo – wszystko zaczyna się od początku – zakończył Walasek.
„