Gorzowianie w turniej weszli śpiewająco. Rozpocząć pierwszy mecz w sezonie – a właściwie dwa pierwsze mecze – od efektownej wrzutki z wykorzystaniem prawego rozegrania, a następnie rozgromienie w drugiej połowie meczu Nielby Wągrowiec rezultatem 28:16, to zdecydowanie pokaz siły. Pierwsze minuty meczu z Głogowem też przepowiadały podobny rezultat, bo gorzowianie już prowadzili 8:2, gdy Chrobry wziął się za odrabianie strat. Ostatecznie żółto-niebieskim sił na walkę starczyło do 45 minuty spotkania. Czy szkoleniowiec Stali jest z nich zadowolony? – Uważam, że zagraliśmy naprawdę dobre spotkania. Naprawdę przyzwoite spotkania, natomiast przeciwnik pokazał, gdzie jest nasze miejsce w szeregu, choć nie tak zdecydowanie. Pewnie, gdyby – tak jak w meczu wcześniejszym – Spójnia Gdynia przegrywała już „12”, a wygrała ten mecz – pewnie, gdyby chcieli jeszcze mocniej depnąć, to wynik też byłby inny. Natomiast my graliśmy całą 17 oprócz młodych. Oni nie grali tylko z tego względu, że to przeciwnik dla nich za silny i szkoda by było, gdyby coś im się stało – wyjaśnił Dariusz Molski. – Jestem naprawdę bardzo zadowolony z tego grania. Pokazaliśmy, że nawet przy takim przeciwniku, możemy dać opór i to jest ważne. Ten przeciwnik od nas też jest zdecydowanie silniejszy fizycznie, pod każdym względem ta motoryka jest inna, ale to dlatego oni są szóstym zespołem Superligi, a my na razie jesteśmy w I lidze – dodał.

 

Żółto-niebiescy – mimo że przegrali – wciąż byli w nastroju do żartów i wspominali Chrobremu przed meczem spotkanie sprzed dwóch lat w Pucharze Polski, z którego do tej pory ta drużyna może być zadowolona – Chrobry przegrał wtedy w Gorzowie po dwóch dogrywkach i rzutach karnych. Ten mecz pokazał jednak Stali, w którym miejscu są i nad czym muszą pracować. – Jesteśmy dopiero na początku swojej drogi, mamy za sobą trudny obóz i trudno było wymagać czegoś innego. Postawa była na pewno bardzo dobra i z tego  należy się cieszyć. I duże fragmenty grania wyglądały naprawdę fajnie. Nie widać jeszcze takiego zgrania, bo jest 4 nowych zawodników, który potrzebują jeszcze czasu, by wejść w tę ekipę. Tomek Gintowt jest może najbardziej zaawansowany, ale jeszcze sporo brakuje. No bo skąd to ma się pojawić? Nie widać zgrania, ale także nie czują jeszcze tego, co ja chcę. I nie zawsze idzie to po mojej myśli – powiedział Dariusz Molski. O jakie akcje chodzi? – W tym ostatnim, przegranym meczu, przy wysokim prowadzeniu w I połowie, oddaliśmy 3 takie niefrasobliwe akcje, przeciwnik to oczywiście wykorzystał i wyszedł na prowadzenie. Tak nasz sen o zwycięstwie się skończył – wyjaśnił.

 

Gorzowianie podczas tego turnieju mieli okazję testować nowych zawodników, a na boisku pojawili się także młodzieżowcy gorzowskiej ekipy – Patryk Jaśko i Rafał Renicki. – Rafał to jest melodia przyszłości. Dostał swoją szansę, bo przeciwnik był powiedzmy taki, który nie zagrażał kontuzjami, a on jeszcze gra na pozycji skrzydłowego, więc ma tam najmniej niebezpiecznie. Zagraliśmy dwie akcje pod niego, wykorzystał to i dobrze. Patryk też dostał swoją szansę, ponieważ jest od tego sezonu w zespole, te szanse musi dostawać, żeby nie było znowu tak, że gramy na jednego bramkarza, bo jak jemu się coś stanie… musi dostawać szanse, by czuł granie, żeby trema go nie zjadła, jak będzie nam najbardziej potrzebny – powiedział Dariusz Molski.

 

Jak trener Stali ocenił turniej ogółem? – Dla mnie 5+.

Udostępnij