Stal do tego meczu podchodziła jako do spotkania zapewniającego żółto-niebieskim bezpieczne wejście do rundy play-off. Celem były 3 punkty, jednak to szybko z głów wybiła im ekipa z Wrocławia, która tego dnia na „Jancarzu” prezentowała się bardzo dobrze. Jak spotkanie ocenił Rafał Dobrucki? – Gratulujemy gorzowianom, pojechali dobre spotkanie. My wręcz przeciwnie, pojechaliśmy bardzo słabo, nawet trudno powiedzieć, że ładnie przegraliśmy – powiedział zdecydowanie. Co aż tak bardzo nie podobało się szkoleniowcowi Betardu Sparty? – Pogubione punkty nam się na koniec zemściły. Początek mieliśmy trudny. Później nadgoniliśmy i w końcówce, po 9. biegu pogubiliśmy trochę punktów. Trudno. To jest Ekstraliga i takie prezenty nie wracają. Tak było też tym razem. Chłopaki naprawdę dali z siebie wszystko, na tym trudnym i dość wymagającym torze – wyjaśnił.

 

Wrocławianie mimo wszystko nie wyjechali z Gorzowa bez żadnej zdobyczy punktowej – stosunkowo szybko pokazali miejscowym zawodnikom, że o punkcie bonusowym mogą sobie tylko pomarzyć, a i do końca meczu zwycięstwo było zagrożone. Czy z tego powodu pojawiła się jakaś radość w obozie niedzielnych gości? – Jak zrobilibyśmy mniej niż 36 punktów, to chyba nie byłoby w ogóle po co się zabierać za play-offy. Taki plan totalny minimum był dziś wykonany, tak to widzę. Przegraliśmy dwoma punktami i takie porażki bolą najbardziej. Robiliśmy błędy. Każdy mógłby sobie teraz to gdzieś tam wyrzucić. No cóż. Chłopaki naprawdę dali z siebie wszystko i to mnie cieszy. Dobra atmosfera w zespole i widać było, że każdy jedzie na maxa i chce dać z siebie wszystko. Bonus cieszy. Cieszy świetna postawa Maćka, ostatni bieg doskonały, choć całe zawody miał świetne. Team spirit jest, wszyscy chcemy robić wynik, wszyscy chcemy ten wynik ciągnąć. Natomiast no cóż, Gorzów to jest trudny teren i tym razem polegliśmy – skomentował Dobrucki.

 

Wynik 46:44 to z pewnością nie taki rezultat, jakiego oczekiwał trener gorzowskiego zespołu, choć po ostatnim remisie w Gorzowie z Unią Leszno, 2 meczowe punkty żółto-niebiescy przyjęli z ulgą, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak blisko wygranej na ich torze była Sparta w niedzielę. Czy tego spodziewał się Stanisław Chomski? – Rywal wymagający, a wiadomo, że to już jest takie przetarcie przed play-offami. Cieszę się, że w końcowej fazie dowieźliśmy te zwycięstwo. Też mieliśmy problemy. Bieg 3, 5, 7, powtórzony 10. – gdzie te wyniki się diametralnie odwróciły. Robiliśmy dużo błędów. Na pewno w tej temperaturze pogubiliśmy się trochę z ustawieniami, ale była dobra komunikacja w zespole. Końcówka należała do nas – skomentował szkoleniowiec Stali.

Gorzowianie wciąż borykają się ze swoimi problemami. Do pełnej dyspozycji nie mogą dojść zawodnicy, których w tym sezonie dotknęły kontuzje, a tego wynikiem był choćby rezultat biegu 15., w którym żółto-niebiescy nie zdołali zawalczyć z gośćmi. Dlaczego? – Nie wszyscy są jeszcze zdrowi i to jest jedna sprawa, dyspozycja sportowa nie jest pełna, bo być może zdrowie jest, ale na przykład Martin po 13. Biegu dostał jakiegoś urazu splotu nerwowego pod łopatką, bardzo bolesne. Pojechał. Krzysiek Kasprzak zdefektował… Ale ten bieg mogliśmy też normalnie przegrać 5:1. Martin próbował nawiązać walkę, ale nie dał rady. Powietrze już zeszło troszeczkę, bo wynik był rozstrzygnięty, a o bonusie nie mogliśmy już w tej fazie w ogóle marzyć – wyjaśnił trener Chomski. Ostatecznie wynik nie jest jednak niezadowalający. – Cóż. Są punkty, które postawiły kropkę nad „i” jeśli chodzi o play-offy. Czas pracuje na naszą korzyść. Myślę, że też wyciągniemy wnioski z tej lekcji – dodał.

 

W trakcie meczu do kolejnego upadku doszło z wciąż dochodzącym do siebie zawodnikiem po poprzedniej kontuzji. Szymon Woźniak został ostrzej potraktowany przez juniora z Wrocławia i chwilę zajęło mu zebranie się z toru. Czy z naszym zawodnikiem wszystko jest w porządku? – W przypadku Szymona to jest tak, że w innych sytuacjach idzie się na L4. Pewnie, że boli, to był upadek – jak to na żużlu – niebezpieczny, to nie są skoki na trampolinie. Nie mówmy o tym. To są zawodnicy świadomi tego. Upadki się zdarzają i jeżeli zawodnik jest w stanie jechać, jedzie dalej – uciął Chomski.

 

Trener Stali miał przysłowiowego nosa, wystawiając do biegu 14. Bartosza Zmarzlika, który wygrał tę gonitwę i zapewnił Stali zwycięstwo nad Spartą z pomocą wspomnianego Woźniaka. Czy to właśnie o kropkę nad „i” chodził? – Sam wynik mówi za siebie – zakończył trener Stali.

Udostępnij