Gorzowska Stal zagrała w Zielonej Górze na miarę trzeciego miejsca, przegrywając z drużyną z Legnicy i wygrywając z gospodarzem turnieju, AZS-em UZ. Część z nas z pewnością podsumowałaby ten turniej hasłem „Derby dla Gorzowa!”, ale w okresie sparingowym to nie wyniki są najważniejsze. – Nie brałbym tego w ten sposób, że derby dla Gorzowa. Interesował mnie pierwszy mecz mocniej, bo i wczoraj o tym mówiłem, i dziś rano uczulałem zawodników, by podejść do tego meczu poważnie. Po tym dobrym meczu w Lubinie bałem się, że nadejdzie rozluźnienie, tego chciałem uniknąć. To rozluźnienie było i nie udało się tego na tyle poskładać, żeby mecz wygrać – skomentował szkoleniowiec gorzowskiego zespołu. Dariusz Molski próbował różnych ustawień na boisku, a te nie zawsze się sprawdzały, mimo że choćby dzień wcześniej w Lubinie działałby bez zarzutów. – Do przerwy przegrywaliśmy siedmioma i trzeba jasno powiedzieć, że nasi „ciężarowcy” dużo stracili bramek i nie utrzymali wyniku. Grali dosyć kiepsko w obronie. W drugiej połowie wyglądało to już lepiej, ale nie na tyle, by ten mecz wygrać. No i tyle. Drugi mecz można powiedzieć, że waga lekkość półśmieszna zagrała naprawdę fajne zawody i wypunktowała zespół z Zielonej Góry, a ciężarowcy tylko to utrzymali. W drugiej połowie wyszła cała inna siódemka. Duży plus jest taki, że zagrali młodzi, czwórka młodych zawodników, którzy dostali swoje minuty i każdy z nich je wykorzystał. Z tego jestem zadowolony – wyjaśnił Dariusz Molski.

 

Skąd rozluźnienie, o którym wspomniał trener żółto-niebieskich? Czy wynikało to z niedyspozycji fizycznej po trudnym boju z Superligowcem, czy gorzowianie mieli problem innego rodzaju? – Myślę, że to na pewno nie wynikało z dyspozycji fizycznej, tylko z podejścia. W Lubinie można było nas chwalić za dobre spotkanie, pomimo porażki wszyscy byli zadowoleni i myślę, że to się wzięło stąd. Przecież skoro z Superligą zagraliśmy tak dobrze, to tutaj pójdzie nam lekko, łatwo i przyjemnie. Przestrzegałem przed tym, uczulałem, ale najwidoczniej to było za mało z mojej strony i nie wystarczyło na to, by ten mecz wygrać – skomentował.

 

Mimo to, gorzowianie mogą być zadowoleni z efektów, jakie dały sparingi i treningi. Od poprzedniego turnieju żółto-niebiescy zdecydowanie zyskali na jakości – nie gubią już piłek, podania są celniejsze i lepiej wymierzone w czasie. Stopniowo rozstrzelały się gorzowskie armaty, które – jeśli utrzymają tempo rozwoju – będą bardzo groźnymi dla przeciwników punktami żółto-niebieskich. Czy Dariusz Molski podobnie ocenia dyspozycję Stali jak na ten moment sezonu? – Pewnie, że jestem zadowolony. Pojawiło się coś takiego, co można nazwać już usystematyzowaniem tego, co robimy. Każda gra wprowadza więcej pewności, a nadto korygujemy swoje błędy i to było widać w wykonaniu rzutów Pawła Pedryca, który na początku trochę zostawał, a później rzucał już tak, jak od niego tego oczekiwaliśmy. Nabieramy doświadczenia, wyciągamy wnioski, pobieramy nauki. Mam nadzieję, że do ligi zdążymy się przygotować na tyle, by to wszystko wyglądało ostatecznie tak, jak zakładamy, jak chcemy – zakończył.

Udostępnij