Tai Woffinden w dalszym ciągu utrzymuje sporą przewagę nad resztą klasyfikacji, jednakże w trakcie gorzowskiej rundy nie czuł tej wyższości. -Deszcz przed zawodami spowodował, iż wszyscy mieli równe szanse. Każdy był szybszy od każdego. Wszystko się mieszało. Brytyjczyk przyznaje również, że w punktowym rozrachunku nie jest z siebie za bardzo zadowolony. -Podszedłem do turnieju z przewagą 17 punktów w klasyfikacji generalnej, teraz mam 16. Straciłem więc punkt i nie wygrałem ani jednego biegu, nie było to za dobre – tłumaczy. „Tajski” zapowiada również eksperymenty sprzętowe. -Są rzeczy nad którymi mogę popracować, muszę spróbować paru rzeczy i zmian. Pomimo niewielkiej straty punktowej patrzy już w przyszłość. –To była dla mnie dobra noc. Czekam z pozytywnym nastawieniem na następną rundę – podsumowuje.

Bartosz Zmarzlik przyznaje, że występ na jego domowym torze wcale nie musiał być atutem. Dla mnie wbrew pozorom to było bardzo ciężkie spotkanie, bo wszyscy mówili mi „musisz wygrać”. Ja nic nie muszę – ja tylko mogę – opowiada gorzowski wychowanek. Podobnie jak u Woffindena, jego myśli oscylują wokół turnieju w Krsko. -Drugie miejsce na swoim rodzinnym torze nie jest złe, ale teraz już maksymalne skupienie na następną rundę i zobaczymy co się wydarzy – tłumaczy. 

Zwycięzca sobotniej rundy, Martin Vaculik, nie ukrywa swojej radości. –Ta noc jest dla mnie fantastyczna i jestem niesamowicie szczęśliwy – mówi. Słowak swoje pierwsze Grand Prix w karierze wygrał właśnie w Gorzowie. -Jestem tu na podium pierwszy raz od 2012 i to super uczucie, znam gorzowski tor bardzo dobrze. Przejechałem na nim wiele kółek, wiele wyścigów i to dzisiaj się odpłaciło – opowiada. Nie krył również, że stając na „pudle” w tak doborowym towarzystwie, czuje swego rodzaju zaszczyt. –Jestem bardzo zadowolony, że siedzę właśnie tutaj obok tak wspaniałych zawodników. Są to świetni faceci i świetni żużlowcy. To spełnienie moich marzeń – komplementuje. –Bycie częścią cyklu Grand Prix to wspaniałe uczucie. Wygranie tego turnieju to fantastyczny moment dla mojej kariery – podsumowuje Vaculik z szerokim uśmiechem. 

 

Udostępnij