Gorzowianie zagrali w ostatnim czasie trzy mecze w ciągu niespełna doby. Najpierw o godzinie 17.00 rozegrali swój sparing z MKS-em Zagłębiem Lubin, a następnego dnia od 12 rozegrali dwa meczem pod rząd w Zielonej Górze. Czy taki wysiłek dla sportowców jest czymś normalnym? – To jest bardzo męczące, ale też bardzo przydatne, ponieważ po sparingu w Lubinie podeszliśmy do tych meczów po pierwsze bardzo na poważnie, a po drugie to jest sprawdzian jak gramy na zmęczeniu. Taki zabieg jest potrzebny, a poza tym im więcej grania przed sezonem tym dla nas lepiej, także cieszymy się z każdych minut sparingowych, tym bardziej z wymagającymi przeciwnikami, z jakimi mogliśmy spotkać się w Zielonej Górze – powiedział po spotkaniu Oskar Serpina, kapitan gorzowskiego zespołu.

 

Gorzowianie po meczu z Lubinem mogli być z siebie naprawdę zadowoleni, choć ostatecznie nie udało się wygrać, a nawet wyjść na prowadzenie. Gdyby ktoś nie widział meczu i spojrzał tylko na wyniki po I połowie i końcowy, uznałby, że Stal po prostu nie dała rady lubinianom, podczas gdy goście tego meczu walczyli do samego końca i pokazali klasę na tle Superligowego zespołu. – Mecze z Superligowcami dają zawsze pozytywny efekt, bo można sprawdzić się na tle bardzo wymagającego rywala. Nam w tym sezonie nieźle wychodzą sparingi z Superligą. Był to bardzo pozytywny test-mecz, dobrze to wyglądało, w pewnych momentach i w obronie i w ataku. Nie ustrzegliśmy się błędów, wiemy nad czym pracować. Zagłębie nam to pokazało. Ale oni są w formie startowej i tym optymistycznej to wyglądało, bo sprawdziliśmy ich na ich formie ligowej i nie mamy się czego wstydzić. Super granie, może mogło to się skończyć naszą wygraną, ale my jeszcze mamy czas złapać tę optymalną dyspozycję – wyjaśnił kołowy gorzowskiej ekipy.

 

W tym meczu swój powrót do rodzinnego miasta i hali z lat szkolnych zanotował nowy gorzowski zawodnik. Jak grało mu się w rodzinnych murach? – Grałem już tam w zeszłym sezonie jeden mecz, a akurat na tej hali było fajnie zagrać, bo to tam zaczynałem swoją przygodę z piłką ręczną. Pozytywne emocje zawsze się pojawiają, gdy ma się okazję uczestniczyć w takim meczu – wyjaśnił Paweł Pedryc.

 

W sobotę gorzowianie mogli być tylko połowicznie z siebie zadowoleni, bo zdecydowanie nie wyszedł im mecz, a właściwie pierwsza połowa meczu z Siódemką Miedź Legnica. Z drugiej jednak strony gorzowianie wypunktowali braki zespołu zza miedzy… – Tak się złożyło, że w meczu o trzecie miejsce zagraliśmy z AZS-em Zielona Góra. Zawsze dobrze z nimi zagrać, to zawsze jest ten dodatkowy smaczek, mimo sparingowego spotkania. Niestety nie będziemy mogli grać ze sobą w tym roku w lidze. Ale spotkamy się w Pucharze Polski. Zawsze dobrze z nimi wygrać, a tym razem wyszło nam to nadspodziewanie łatwo. Chciałbym tutaj zaznaczyć, że świetne wejście do seniorskiej piłki zanotowała nasza młodzież, bo każdy z czterech młodych zawodników, czyli Rafał, Stanisław, Bartosz i Mateusz wpisali się na listę strzelców, lub zanotowali pozytywne zagranie. Super, że trener dał im minuty – ocenił Serpina.

 

Po obu tych dniach grania pojawiły się też bardzo optymistyczne widoki, jak na przykład fakt, że rozstrzelał się najwyższy zawodnik Stali, mający być w tym roku głównym strzelcem z lewej połówki. Jak ocenił swoją grę główny zainteresowany? – Na pewno jest coraz lepiej, jest lepsze zgranie między nami, dlatego potrzebne nam jest jak najwięcej sparingów, by zgrywać się jeszcze mocniej, by wiedzieć, z którego miejsca zaatakować. Ja zacząłem rzucać z tyłu i cieszę się z tego. Mam nadzieję, że będzie tego jeszcze więcej – powiedział. – Mecz z Zagłębiem i z Zieloną Górą oceniam bardzo pozytywnie, a jeśli chodzi o Legnicę, to zdecydowała I połowa – dodał 21-latek. Jak grało mu się w derbach Ziemi Lubuskiej? – Było czuć atmosferę derbów, nikt nie odpuszczał, było mocne bicie w obronie. Jak każde derby, te też rządziły się swoimi prawami. Każdy chce w nich wygrać – powiedział.

 

Gorzowianie i Zielonogórzanie z pewnością pamiętają poprzednie rozgrywki tego typu, gdzie dwukrotnie sędziowie zdecydowali się wyciągnąć z kieszeni niebieski kartonik. Tym razem to były zupełnie inne derby. – Tak, kar nie było, ale to dlatego, że wiedzieliśmy, jak mamy się zachować, żeby zabolało  zawodnika, ale żeby nie łapać głupich kar. Sędziowie wiedzieli, że jeżeli dwie drużyny się biją, to nie idą 2 minuty co chwilę. Inaczej byłoby, gdyby to tylko jedna drużyna grała tak mocno – wyjaśnił Pedryc.

 

A czego zabrakło w meczu z drużyną z Legnicy? – Ten mecz przegraliśmy pierwszą połową. Bo w drugiej połowie weszliśmy już na odpowiednie tryby i ją wygraliśmy. Niestety, piłka ręczna to 60 minut meczu, a nie 30. Pierwsza połowa troszeczkę przestana, trochę za bardzo statyczna. Zaczęło to lepiej wyglądać, jak się ruszyliśmy i poczuliśmy trochę tego boiska, a to niestety nie wystarczyło, by wygrać ten mecz – wyjaśnił Serpina

Udostępnij