Żółto-niebiescy grali w Sierpcu dobrze, choć nie idealnie, zwłaszcza w końcówce spotkania, w której pozwolili gospodarzom najpierw dać się dojść z różnicy 3 bramek na remis, a w ostatniej minucie dali strzelić sobie bramkę. Jak spotkanie ocenił bramkarz gorzowskiego zespołu, Krzysztof Nowicki? – Szkoda, bo mieliśmy Sierpc na tacy, ale niestety, nie dobiliśmy ich, gdy trzeba było. Pod koniec pojawiły się rzuty w słupki, no i niestety, złapali wiatr w żagle. Nam ręka zaczęła drżeć, baliśmy się oddawać rzuty w końcówce, żeby ich nie zepsuć. To nie było to samo, co przez pierwsze 55 minut – wyjaśnił. Skąd wzięła się niemoc w samej końcówce? Bo przecież żółto-niebiescy nie dawali zbyt wielkiego pola do manewru gospodarzom przez cały mecz. – To nie kondycja. 2,5 miesiąca biegania nie poszło w las. Wydaje mi się, że głowa zdecydowała. Gramy, trochę przyszło stresu, bo mieliśmy już poczucie, że wygraliśmy to spotkanie. Doszli nas na jedną, później na remis, drżały ręce. Rzuty nietrafione i jest jak jest – opowiedział Nowicki. –  Jak ja to widzę? Gra się 60 minut. Może zabrakło trochę doświadczenia, może czegoś innego. Wydaje mi się, że wyciągniemy z tego wnioski i w następnych meczach będziemy wygrywać – dodał z własnej perspektywy Adrian Turkowski, zdobywca 4 bramek w tym spotkaniu.

 

Czy gorzowianie mają prawo być zadowoleni z własnej dyspozycji? Atakujący w Stali grali na wysokiej skuteczności, a i bramkarze bronili całkiem nieźle. – Wydaje mi się, że na bramce szło nam bardzo dobrze, udało się pograć, pobronić na podobnym procencie. Nie byliśmy słabym punktem, choć zabrakło 1-2 piłek.  Obroniony karny z dobitką – tylko cieszy, ale zawsze w głowie będzie, że może gdzieś tę jedną bramkę można było obronić – powiedział Nowicki. – Czy mi się w Sierpcu dobrze grało? Raczej powiedziałbym, że zdecydowała o bramkach dyspozycja dnia. Ciężko na to trenowaliśmy, ja także i cieszę się, że wchodziło. Szkoda tylko tego wyniku, bo każdy chce wygrywać – ocenił Turkowski.

 

Gorzowianie wracali do domu z ciężkimi sercami, bowiem zupełnie nie wliczali takiej możliwości, by z zespołem z Sierpca przegrać. To jednak tylko motywuje ich do ciężkiej gry przed następnym meczem. – Wydaje mi się, że każda porażka uczy czegoś nowego, wydaje mi się, że wyciągniemy z tego dobre wnioski i mam nadzieję, że później będziemy wygrywać dla naszych kibiców – powiedział „Turek”.

 

A kolejny mecz żółto-niebiescy ponownie rozegrają na wyjeździe, pod Warszawą, z Jurandem Ciechanów, z którego to klubu pochodzi dwójka gorzowskich graczy – Adrian Chełmiński i Krystian Maćkowski. Co o rywalu wie Stal Gorzów? – Nie mam zielonego pojęcia, co to za drużyna. Będziemy na pewno dużo filmów o nich rozgrywać, dowiadywać się po całej Polsce, jak oni grają. Nie wiemy jeszcze czego się spodziewać, choć na pewno nie łatwego meczu, bo na pewno klubu poczuły, że nas można ukłuć i będą chcieli walczyć do końca. Nie będzie łatwo, ale nie poddajemy się. Jesteśmy ze Stali! – powiedział Nowicki. – Może nie jest to zespół mało znany, bo z tego, co kojarzę, to Jurand miał swoje lata świetności. Teraz jest chyba trochę inaczej, ale na pewno będziemy chcieli zmazać tę plamę porażki i pokazać, kto jest lepszym zespołem w tym meczu – dodał Turkowski.

Udostępnij