12 bramek to nigdy nie jest zwykły dzień piłkarza ręcznego. Taki też nie był dzień i tydzień Mateusza Stupińskiego, który w większości nie pojawiał się na treningach, gdyż… został tatą. Mimo to, jak śmiał się Aleksander Kryszeń podczas relacji live z Ciechanowa, jak nie mieliśmy komu podać, podawaliśmy do „Stupy”, a ten kończył akcję. – No tak, ładnie, śmialiście się z Oleczkiem, tak? Fajnie, ładnie się podśmiechujki robi podczas meczu, zamiast zająć się komentowaniem (śmiech). Nie no fajnie, szło tym razem. Nie powiem, tylu rzutów chyba przez cały tydzień nie oddałem na treningach ze swojej pozycji, a na pewno nie zdobyłem tyle bramek. Ale cóż, zdarzają się takie tygodnie, że na treningu nic, a przychodzi mecz i piłki dochodzą. Cieszę się, że się udało większość skończyć, aczkolwiek i tak mam zastrzeżenia do swojej postawy, bo pomyliłem się parę razy, a wymagam od siebie więcej – powiedział Mateusz Stupiński na gorąco tuż po meczu.

 

Z postawy gorzowskiego skrzydłowego również zadowolony, choć nie do końca, był Dariusz Molski. Jak trener Stali ocenił to spotkanie? – Mecz w dwóch połowach wyglądał bardzo podobnie. To znaczy, że robiliśmy przewagę i to bardzo dużą przewagę – w pierwszej połowie 7, w drugiej 8 bramek  - i wkradała się nonszalancja, przewaga topniała. To samo w drugiej połowie. Rozjeżdżamy przeciwnika i nagle głowa zaczyna wariować. Podejmujemy błędne decyzje. Zaczynamy mielić powietrze w obronie. Byliśmy zbyt mało agresywni w obronie i o to miałem największe pretensje do chłopaków – powiedział jak zwykle oszczędny w słowach pochwały Dariusz Molski. – Najważniejsze, że wygraliśmy. Byłem przekonany, że wygramy ten mecz. Chciałem, żebyśmy wygrali to wysoko, żebyśmy odbili się po tym Sierpcu. W trudnych momentach chłopaki nie zawiedli, przytrzymali i pograli tak, że trochę przy szczęściu, trochę przy braku głowy przeciwników potrafili odskoczyć. Boli jednak, że dwa razy prowadzimy ośmioma i zamiast na przykład zrobić 16, to kończymy mecz z dwoma na plusie. Nad tym będziemy pracować, by głowa nie wysiadała w takich momentach, gdzie wysoko prowadzimy – ocenił trener Stali.

 

Gorzowianie ten mecz wygrali praktycznie jedną siódemką plus Krzysztofem Nowickim. Żółto-niebiescy próbowali co prawda zmian, ale końcówka pierwszej połowy wybiła trenerowi Molskiemu chęć zmieniania zawodników z głowy. – Próbowałem zmieniać pod koniec pierwszej połowy, ale zmiennicy zawiedli. Ten mecz graliśmy praktycznie 8-9 zawodnikami, choć przed sezonem stawiałem na to, że będziemy grali całą 16. Nie chciałem w tym meczu ryzykować – wyjaśnił szkoleniowiec żółto-niebieskich.

 

Dariusz Molski wie, że Stal miała ogromne wsparcie w tym dniu w Mateuszu Stupińskim, ale z automatu mówi: – Ale karnego zawalił. I to w takim momencie, że jesteśmy na równi i trzeba potwierdzić nasz odskok, bo od początku dominujemy. Takie błędy to dawanie tlenu przeciwnikom – powiedział.

 

Mimo wszystko, jest się z czego cieszyć, bowiem gorzowianie zdobyli swoje pierwsze punkty w lidze. Jak to skomentował ojciec sukcesu Stali? – Ojcem to zostałem w tygodniu i podejrzewam, że to mnie uskrzydliło, dodało mi energii. Najważniejsze są trzy punkty, wynik indywidualny schodzi na dalszy plan. Bardzo się cieszę, że mamy w końcu w tym sezonie te 3 punkty, bo liczyliśmy na nie już w Sierpcu. Tam przegraliśmy wygrany mecz, ale cieszę się, że wyciągnęliśmy z tego wnioski. Wiemy nad czym pracować po tym meczu także – wyjaśnił „Stupa”. – Potrzeba nam więcej chłodnej głowy. Nie możemy takich błędów popełniać, że prowadzimy 8 bramkami, a rywal nagle dochodzi nas w końcówce i robi się nerwówka. Powinniśmy go dobić, wtedy wpuścić zawodników z pozostałej ósemki na boisko, by dodali coś od siebie i na tym to polega – skomentował.

 

Udostępnij