Cezary, jedziemy do Wągrowca. To mocna drużyna?

Cezary Marciniak: Nielba zawsze była silna. Teraz też jest. Wiadomo, to my ich pozbawiliśmy jednego z ich głównych motorów napędowych, bo ściągnęliśmy tutaj Dawida (Pietrzkiewicza – dop. Red. ), ale to jest tylko jeden zawodnik w całej kadrze, a ich tam zostało 16, 17 czy 18. I oni wszyscy są groźni. Czy to Bartek Świerad, czy Witek (Bartosz Witkowski) na kole, tam jest paru chłopaków, którzy w tę piłkę grać potrafią na pewno.

 

W wągrowieckiej hali zawsze panowała specyficzna atmosfera. Jak ją oceniasz?

Specyficzna atmosfera? To prawda! Gra się na pewno ciężko, trybuny zawsze coś swojego krzykną, mogą też mieć wpływ na niektóre gwizdki sędziów, bo hala jest niby mała, a duża, blisko się siedzi parkietu i tam naprawdę wszystko może się wydarzyć. Kibice też tam lubią przyjść i trochę zamącić w tym wągrowieckim kotle. Na pewno będzie trudno.

 

Jak wspominasz swoją grę w Wągrowcu?

Super 3 lata, naprawdę super! Jeśli chodzi o zespół, jeśli chodzi o ludzi, jakich tam poznałem na boisku i o te granie, które tam mieliśmy, to naprawdę cały czas miło wspominam te 3 lata. No i co? Czy tęsknię? Nie, tu też jest spoko (śmiech). Ale tam naprawdę było bardzo fajnie, co się nagrałem to moje. Nikt mi tych pięknych 3 lata nie zabierze.

 

Wielu zawodników zmieniło się w Wągrowcu od Twoich czasów w tamtej drużynie?

– Od moich czasów to się zmieniło naprawdę dużo, bo teraz będzie 3 rok odkąd stamtąd odszedłem. Kiedy ja jeszcze grałem, to była taka gwardia: Adi Konczewski na bramce, który teraz broni w Sierpcu, Mindi Tarcijonas, który teraz gra w Opolu w Superlidze. Misiek Tórz był… My, jako ci młodzi, dopiero wchodziliśmy do tego zespołu, bo zrobiliśmy awans do ekstraklasy, spadliśmy z niej i graliśmy po pierwszych ligach. 3 rok to chyba taki najbardziej nasz. My, z Dawidem i innymi mieliśmy pierwsze skrzypce do grania.

 

A doświadczenie „przeciwko” tamtejszym kibicom w ich hali i przeciwko tej drużynie pomoże Tobie, czy raczej zaszkodzi?

– Mi tam się zawsze fajnie gra. Jak wracam gdzieś na swoje stare śmieci, to chyba jak każdy z nas, jestem bardziej zmotywowany i chcę się dobrze pokazać tym kibicom, dla których i przed którymi się grało parę dobrych lat. Oczywiście nie robię tego komuś na złość, że wchodzę i mówię „A wróciłem i Wam pokażę!”. Po prostu fajnie jest się dobrze zaprezentować przed ludźmi, którzy nie tak dawno temu mnie dopingowali, mi kibicowali. Przyjść, klasnąć dwa razy, podziękować im. Na pewno motywacja jest większa.

 

Jakie są atuty Stali w tym sezonie?

– W tych dwóch meczach, które rozegraliśmy w tym sezonie ligowym, mieliśmy o wiele lepszą skuteczność, niż to było w okresie przygotowawczym. Można było to zauważyć gołym okiem, bo jednak w większości to, co leciało na bramkę, to wpadało o w obu tych meczach. Więc to na pewno na plus, mamy większą skuteczność. Myślę, że ten mecz w Ciechanowie był o tyle trudny, że daliśmy temu zespołowi dojść do nas przez nasze rozluźnienie, ale jednak pokazaliśmy w końcówce trochę jaj. W takich sytuacjach trzeba umieć wygrywać. Co prawda ten mecz był już wygrany dwukrotnie i my go prawie z rąk dwa razy wypuściliśmy! Ale jednak potrafiliśmy dowieźć wynik do końca. Skuteczność, charakter i coś poszukamy jeszcze w trakcie sezonu.

 

Jaki cel stawiacie sobie na ten mecz?

Wiadomo, jedziemy do Wągrowca jak na każdy mecz, by zdobyć 3 punkty. Innego scenariusza nie przewidujemy. Wiadomo, to jest trudna hala, trudny zespół, trudny teren do grania. Ale zawsze jedziemy, by wygrywać. Gdybyśmy mieli inny cel, to po co jechać?

Udostępnij