Pierwsze 20 minut spotkania, to zdecydowana przewaga Stali i ogromne zagubienie gospodarza poprzedniego meczu Stali. Wągrowczanie nie wiedzieli już jak walczyć z rozpędzoną Stalą, która prowadziła nawet 10:3. Co zrobiło różnicę na niekorzyść żółto-niebieskich? – Nasze zaskoczenie Nielby dało piorunujący efekt, mam na myśli wyjście „małymi”. Oni zrobili swoje, ale zostali wypruci do cna z sił, z gry agresywnej. „Duzi”, może nie dużo stracili, bo z 10:4 zrobiło się 14:9, ale w drugiej połowie zaczęliśmy naprawdę fatalnie od błędów podczas gry w przewadze. I różnica bramkowa topniała. Zaczęliśmy się gubić i roszady też na niewiele się zdały. Nielba podostrzyła obronę, po pierwszych udanych akcjach uwierzyli w siebie. No i udało im się – skomentował Dariusz Molski.

 

Po wspomnianych dwudziestu minutach pogromu, jaki Stal zafundowała gospodarzom sobotniego pojedynku, coś zaczęło się psuć. Co można było zrobić więcej, by utrzymać wynik? – Tak było, Nielba była pogubiona, bo młodzi naprawdę zagrali perfekcyjnie. Jednak oni mieli wytrzymać 10 minut. Wytrzymać tempo i zrobić jak najlepszy wynik. A wytrzymali 18! Musiałem ich niestety zmienić. Pewnie, że można sobie coś mówić, zarzucać, gdybać. Ale zrobiłem tak, jak zrobiłem. Tak, jak się żeśmy zresztą umówili na początku, że wchodzi armia „ciężarowców” i gramy. Teoretycznie lepsza siódemka na boisku weszła druga. I oni za dużo nie wnieśli. Oddaliśmy dużo nieskutecznych rzutów, założenia wzięły w łeb. Nie wykonywali tego tak, jak trzeba. Dopiero przy samej końcówce przypomniało im się gdzie mają rzucać, jak mają rzucać. Dlatego ten wynik nie uciekł całkowicie. Skończyło się jedną – wyjaśnił trener Stali Gorzów.

 

Wnioski są proste – za duża liczba błędów, kiepskie wejście w mecz zawodników zmieniających braci Smolarków, Tomasza Gintowta, Marcina Gałata, Mariusza Kłaka czy Oskara Serpinę. Ale przejść do porządku dziennego nad tą porażką nie jest łatwo… – Pewnie, że boli. Mecz kolejny wygrany oddajemy jedną. Tak, jak wspomniałaś, oni już nie mieli pojęcia o niczym, byli już całkowicie gdzie indziej, nie byli w tym meczu. A my podaliśmy tlen. No i ta druga połowa. Popełniamy błąd. I jest on tak jaskrawy, niczym nie wymuszony. Musimy z tego wyciągnąć wnioski! Po raz pierwszy pojawia się coś takiego i musimy nad tym od razu zapanować. Bombardierzy nie zrealizowali tego, co trzeba – zaznaczył Molski.

 

Czy taka porażka wpływa na głowy zawodników w kolejnych meczach? Czego można spodziewać się w spotkaniu z Warmią Olsztyn w Gorzowie? – Ta porażka nie ma prawa mieć wpływu. Jeżeli ktoś ma to w głowie, co było widać i w tym meczu, że jak pojawiły się błędy, to brakowało scalenia, drużynowości w tym spotkaniu. Zaczęliśmy grać niekonsekwentnie, nerwowo. To nie ma prawa powtórzyć się przed naszą publicznością i do tego będziemy dążyć – zakończył Dariusz Molski.

 

Szkoleniowiec Stali niejednokrotnie przypominał, że wielkim atutem Stali jest gorzowska hala i wspaniali kibice, dlatego i tym razem liczymy na Wasze wsparcie!

 

Udostępnij