www.stalgorzow.pl: Trenerze, na początek proszę podsumować, jak ogólnie w wykonaniu Stali Gorzów wypadł ten sezon, który zakończyliśmy ze srebrem DMP? Brałby pan w ciemno taki rezultat?

Piotr Paluch: – Pewnie, że tak. Po to srebro trzeba jednak dojść do finału. My to zrobiliśmy. Trapiły nas kontuzje, skład był zgoła inny niż innych drużyn, które nazywano faworytami. W półfinale okazało się, że wszystko jest dobrze i w finale w pierwszym meczu też. Patrząc w przekroju całego sezonu, jak jeździła Unia Leszno, to srebro jest dobrym wynikiem. Nastraszyliśmy leszczynian w dziewiątym biegu, bo wyciągnięty był remis.

 

Tytułów wicemistrzowskich w tym sezonie nie brakowało. Wiele z nich zdobyli juniorzy, którymi się pan opiekuje. Jak oceni pan ich sezon?

– Patrząc na formację juniorską w lidze, to Rafał Karczmarz robił dobre punkty, choć trapiły go kontuzje. Alan Szczotka i Hubert Czerniawski nie mieli może takiej średniej, jakby oczekiwali, ale w niektórych biegach dawali radę. Aczkolwiek przed nimi dużo pracy i myślę, że w przyszłym roku będzie dużo lepiej. Będą mieć wolne” kości, bo też przechodzili urazy. Srebrne medale w DMPJ, MMPPK, DMŚJ, mistrzostwa Europy też. Uważam, że ten sezon był dosyć udany dla Stali Gorzów, okraszony srebrnymi krążkami i pucharami. To dobry prognostyk na przyszłość, że mamy się jeszcze o co bić.

 

Mamy trzech młodzieżowców, ale w przyszłym roku dołączy do nich Mateusz Bartkowiak. Konkurencja w zespole zwiększy się i to mocno?

– Mateusz Bartkowiak pod moim okiem zdał w tym roku licencję i w zawodach juniorskich, w DMPJ, pokazywał się z dobrej strony. Jazda w pierwszej drużynie stoi przed nim otworem. Będzie robił wszystko, aby się tam dostać. To młody chłopak, 15-letni, a w przyszłym roku 16-letni. Wie, czego chce, wszystko ma w życiu poukładane, podporządkowane żużlowi i jestem przekonany, że z roku na rok będzie podwyższał swoje umiejętności, stając się bardzo dobrym zawodnikiem.

 

Mateusz także zanotował ogromny sukces indywidualny, dokładając kolejny „krążek” dla Stali Gorzów.

– Zgadza się. Byliśmy w Gdańsku w półfinale i potem w finale w Toruniu, gdzie zdobył wicemistrza świata juniorów na 250-tkach. Uważam, że to dobry sukces, aczkolwiek znów srebro. Nie ma co jednak narzekać. Zaczyna się od takiej półki, która jest wspaniała i trzeba iść wyżej. Mateusz nie będzie już jednak startował na 250-tkach.

 

Skoro mowa o tej kategorii, to jak wygląda sytuacja juniorów w tych niższych klasach motocykli?

– Mateusz Bartkowiak i Kamil Pytlewski zdali licencję na 250-tki. Na przyszły rok jest grupa kilku chłopaków, w sumie pięciu, którzy trenują na 250-tkach, ale myślę, że dwóch lub trzech powinno pozytywnie zaliczyć egzaminy.

 

Liczba zdanych licencji stała się jednym z istotnych punktów żużlowego regulaminu. W tym roku rozliczano kluby z dwóch sezonów, co oznaczało, że trzeba było uzyskać po dwie licencje w klasach 250cc i 500cc. W kolejnych latach ma dochodzić po jednym adepcie. Jak z tego zapisu wywiązuje się Stal Gorzów?

– Wywiązaliśmy się z tego, ponieważ trzech zawodników zdało na 500-tkę (Bartkowiak, Pytlewski, Bartosz Hassa) i dwóch na 250-tkę. Druga sprawa to zapewnienie tym żużlowcom startów. Jest trudno o to. Nie ma tyle imprez. W Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów startuje trzech w składzie, gdzie mają po cztery biegi. Dla czwartego rezerwowego oddać po jednzm i każdy jedyie po trzy razy. To nie jest dużo. Junior, który chce się rozwijać, powinien jechać minimum cztery, pięć wyścigów w każdych zawodach. To jest taki standard. Jeżeli więcej ich jeszcze naprodukujemy, to bardzo trudno będzie im zapewnić starty.

 

Wśród zawodników, którzy pozytywnie zaliczyli egzamin pojawił się Bartosz Hassa. On ma już za sobą starty na żużlu. Czy to oznacza, że wraca do tej dyscypliny?

– Wycofywał się z kariery, ale zdał licencję z powrotem i zobaczymy, co będzie w przyszłym roku.

Udostępnij