Od początku sezonu Stalowcy walczą z jednym poważnym problemem w żółto-niebieskich szeregach. Gorzowianie grają w tym roku na momenty – te idealne i te bardzo słabe. W meczach do tej pory notowali kilka poważnych przestojów, które zaważały na losach spotkań. W ostatnim spotkaniu do takiego przestoju doszło na początku drugiej połowy, gdzie Warmia zdołała dość Stal na dwie bramki, podczas gdy do tej części gry Stal podchodziła z sześciobramkową przewagą. Niektórym śmierdziało już scenariuszem z Wągrowca… – Nie można tak po raz kolejny roztrwonić przewagi, którą wypracowaliśmy po pierwszej połowie. Powiem szczerze, że naprawdę nie wiem, skąd to się bierze. Mówimy sobie, że chcemy dobić rywala, chcemy odskakiwać dalej, powiększać tę przewagę, a tymczasem dzieje się zupełnie rzecz odwrotna. Czym to jest podyktowane, naprawdę nie wiem. Gdybym wiedział, to bym Wam powiedział, to powiedziałbym trenerowi i na pewno znaleźlibyśmy złoty środek, by to się więcej już nie powtórzyło. Szkoda, bo ani gra ani wynik nie powala. Mamy wszyscy do siebie zastrzeżenia, wiemy wszyscy nad czym musimy pracować. Sezon dopiero się na dobrą sprawę rozkręca, więc nie pozostaje nam nic innego, jak wszystkie ręce na pokład i do pracy! – skomentował sytuację Mateusz Stupiński.

 

Tak naprawdę na wyniku najbardziej zaważyć mógł właśnie początkowy fragment drugiej połowy, bo poza tym Stal grała z reguły konsekwentnie i poprawnie. Oczywiście zdarzały się błędy, których nawet topowe zespoły nie unikają, jednak ten moment to było podanie ręki do leżącego. – Ten początek, ja nie wiem, czy za bardzo chcemy, a to nie wychodzi? Mówimy sobie, ustalamy w szatni co gramy, realizujemy to na boisku, a nie ma bramek. Nad tym musimy się zastanowić – podkreślił „Stupa”. Czy to oznacza, że gorzowian stać na dużo lepsze rezultaty? – Zdecydowanie tak. Mam nadzieję, że pokażemy to w najbliższych meczach – zapowiedział Stupiński.

 

Nieco odmiennego zdania był, zastępujący w tym meczu „codziennego” trenera Warmii – Daniela Żółtaka – prowadzący drużynę z Olsztyna Paweł Olewniczak. Według niego to jego zespół sam postanowił nie wygrać tego spotkania. – Zabrakło skuteczności, skuteczności i jeszcze raz skuteczności. Według moich szybkich obliczeń nie rzuciliśmy około 8-9 sytuacji stuprocentowych, gdzie byliśmy tylko my i bramkarz. Nie można wygrać meczu w takiej sytuacji – wyjaśnił zastępca głównego trenera, który został odsunięty od prowadzenia drużyny w ramach konsekwencji czerwonej kartki.

 

Gorzowianie cieszą się z 3 punktów, jednak nie zapominają o tym, że pojawiły się w tym meczu błędy, których chcieliby uniknąć w kolejnych spotkaniach.

Udostępnij