Gorzowianie w tym sezonie borykają się z potężnym problemem. Żółto-niebiescy nie potrafią bowiem zagrać dwóch podobnych sobie połów meczów, przez co mają problemy z wynikami końcowymi. Tak też było w ostatnim meczu z Sokołem Kościerzyna, w którym żółto-niebiescy zagrali tragiczną pierwszą połowę. – 8 bramek w pierwszej połowie… spowodowane to było zbyt słaba analiza, a raczej wykonanie tego, co określiliśmy przed meczem podczas przygotowań. Po prostu podawaliśmy piłkę tam, gdzie bramkarz był i to była woda na młyn dla przeciwnika i dlatego oni odskoczyli. Mieliśmy sytuację, ale nie wpadało. Na przerwie porozmawialiśmy, wytłumaczyliśmy sobie, co zrobić, żeby to zaczęło wpadać i wpadało. Trzy razy dochodziliśmy ich na dwie i to tyle na co było nas stać – skwitował Dariusz Molski.

 

Trener gorzowskiego zespołu próbował wszystkiego, by żółto-niebiescy zaczęli grać na wyższej skuteczności w pierwszej połowie. Szybko pojawili się zmiennicy, jednak tym razem nic to nie dało i – mimo bardzo dobrej postawy Cezarego Marciniaka w bramce oraz całkiem-całkiem formacji obronnej, za słupki punktów nie przyznają. – Wynik jest 24:28. Sprawiedliwy. Zasłużone zwycięstwo gości. Z obroną wychodziło różnie, bo nawet traciliśmy takie piłki, które nie miały prawa wpadać do bramki. Jak choćby pierwsza akcja. Podanie piłki z niczego do skrzydła i wynik się trzyma. Straciliśmy takie bramki za nic. Niby obrona była, ale 14 bramek to jest na nas bardzo dużo i nie popisaliśmy się mimo wszystko. Łapaliśmy się w zasadzie wszystkiego dzisiaj. A mimo to nie wypaliło – ocenił trener Stali Gorzów.

 

Nie pozostaje nic, jak posypać głowy popiołem i wyciągnąć wnioski, bo nietrudno znaleźć okoliczności łagodzące. – To jest bardzo silny zespół, a my musimy mierzyć siły na zamiary. Uważam, że dzisiejsze widowisko było bardzo dobre, kawał walki, fajne akcje, dużo obron, dużo ciekawych zagrań z jednej i z drugiej strony. Tak, jak okrzyknęliście go hitem tej kolejki, taki właśnie był – zaznaczył Dariusz Molski, który jednak nie zamierza tłumaczyć swoich zawodników. Gorzowianie nie będą odpoczywać podczas tej dwutygodniowej przerwy, ale mocno trenować.

 

A już 17 listopada żółto-niebiescy ponownie spotkają się ze swoimi kibicami w hali przy Szarych Szeregów, a naprzeciwko nich stanie zespół z końcówki tabeli, Sambor Tczew, który rozpaczliwie potrzebuje punktów. Żółto-niebiescy nie będą mogli pozwolić sobie na kolejną wpadkę.  

Udostępnij