Mecz z Tczewem przebiegł od początku do końca po myśli żółto-niebieskich, którzy bardzo dobrze weszli w spotkanie i do końca nie wypuścili go z rąk, bombardując niemiłosiernie bramkę gości. Jak spotkanie ocenił główny bombardier gorzowskiego zespołu? – Bardzo fajnie, że wygraliśmy to spotkanie i to dość przekonująco, bo naprawdę, ten tydzień treningów nie napawał nas optymizmem. Jeszcze na koniec tygodnia wyleciał nam Tomek, a trener naprawdę łatał nam dziury i próbował to jakoś posklejać, żebyśmy mogli jakkolwiek potrenować. Wynik napawa optymizmem, aczkolwiek myślę, że to był mecz z kategorii „wygrać i zapomnieć” – z całym szacunkiem do przeciwnika, nie mówię, że było nam w tym spotkaniu łatwo i przyjemnie, trzeba było się naharować w obronie, żeby wyprowadzić kontry, ale wiadomo, na którym miejscu jest Sambor w tabeli, a my chcemy być naprawdę wyżej, nie chcemy się oglądać na tych za nami. Cieszę się, że są 3 punkty – powiedział Mateusz Stupiński. Trafione kontry, których w dużej mierze autorem był właśnie Stupa, mogły mieć miejsce tylko dzięki udanym obronom, na które zwracał uwagę trener gości, jakoby był to czynnik, który wybił tego dnia gościom z głów chęć do gry. W tej kategorii doskonale spisywał się Cezary Marciniak. – No i fajnie, bardzo się z tego cieszę. Jednak jest to zasługa całej drużyny. W tym meczu było widać, jak drużyna zaskoczyła w obronie, w pierwszej połowie tylko 8 bramek straconych, w drugiej 9. Super! Bardzo się cieszę, że w końcu to zaskoczyło, bo obrona była nie do przejścia. Jak już zawodnicy z Tczewa coś rzucali, to reszta drużyny robiła wszystko, by ten rzut był dla mnie jak najłatwiejszy do odbicia – wyjaśnił ulubieniec gorzowskiej publiczności.

 

Pierwsza połowa była kwintesencją obrony i ataku w wykonaniu gorzowskich zawodników, którzy wygrali ją rezultatem 20:8. W drugiej nie było już jednak tak kolorowo, jakby trener Molski i zgromadzeni na trybunach kibice sobie tego życzyli. – Na pewno wynik po pierwszej połowie działał na wyobraźnie, ale sami się motywowaliśmy i z trenerem uczulaliśmy, że trzeba pozostać skupionym, bo ile razy już po pierwszej połowie prowadziliśmy wyraźnie, a kończyło się wszyscy dobrze wiemy jak. W końcu! Postawiliśmy przysłowiową kropkę nad „i” – skomentował Stupiński. – Czterdziestka mogła pęknąć spokojnie! Szczerze mówiąc myślałem, że tak będzie. Trochę żałuję tego, że nie dokręciliśmy jeszcze śruby w drugiej połowie. Wkradło się dużo rozluźnienia, ale przy takim wyniku trudno się skoncentrować. Oczywiście cały czas walczyliśmy o jak najlepszy wynik, jednak pojawiło się trochę więcej błędów w ataku, ja sam posłałem jakieś pięć piłek w ziemniaki i dwa razy nie trafiłem do pustej bramki, czyli plus siedem i mamy 42 – powiedział autokrytyczny Marciniak.

 

Czy taki wynik był potrzebny gorzowskim graczom do uwierzenia w siebie po tak trudnych chwilach, jakimi były porażka z Kościerzyną, nieudane mecze w Sierpcu i w Wągrowcu oraz plaga kontuzji? – Tak, potrzebowaliśmy takiego meczu. Myślę, że on nam da dużo pewności rzutowej, bo nasza skuteczność była naprawdę na dość wysokim poziomie. Takie mecze na przełamanie zawsze dobrze wpływają na drużynę, bo w ataku nam niezbyt szło w tym sezonie, w porównaniu do dwóch poprzednich, rzucaliśmy zdecydowanie mniej bramek. A tym razem zagraliśmy na swoim poziomie. W końcu – zawyrokował bramkarz gorzowskiego zespołu. Podobnego zdania był jego kolega z pola. – Jak najbardziej był potrzebny ten wynik, ale nie ma co popadać w hurraoptymizm, bo naprawdę są rzeczy do poprawy. A przynajmniej kontry Czarka! Bo to co w bigos poleciało kilka, to na pewno do poprawy. I do pustej bramki też niech poćwiczy rzuty, bo mu ciężko idzie – ocenił pół żartem, pół serio „Stupa”. Czy teraz będzie już lepiej i gorzowianie w końcu znaleźli sposób na pięcie się w górę tabeli? – Bardzo sobie tego życzę i zespołowi, a także kibicom, bo chcielibyśmy mieć spokojne święta i piąć się w górę tabeli. Na pewno liczymy się z tym, że teraz czekają nas trudniejsze mecze, aczkolwiek będziemy walczyć i robić wszystko, by przywozić punkty do Gorzowa – dodał Mateusz.

 

Teraz przed gorzowianami bardzo trudny sprawdzian ich na nowo odzyskanej pewności siebie i skuteczności w obronie, która w tym meczu była naprawdę bardzo dobra. Meble Wójcik Elbląg nie dadzą się jednak zwieść wynikowi meczu Stal – Sambor i już w sobotę na początku spotkania w warmińsko-mazurskim powiedzą „Sprawdzam”. Czy ten mecz będzie zupełnie innego rodzaju historią? – Tak, oczywiście, zwłaszcza, że gramy na wyjeździe, więc to nie będzie łatwy mecz. No ale co? Pojedziemy tam z jasnym nastawieniem – nie ważne do jakiego przeciwnika, chcemy to wygrać – ocenił Cezary. – Na pewno tak, Meble to zdecydowanie bardziej doświadczony zespół, ale również zbudowany na młodzieży i rutynie. Gra tam Boneczko, więc podejrzewam, że kieruje całą ich obroną, a do tego wyjazdy rządzą się swoimi prawami, aczkolwiek na pewno podniesiemy rękawicę i postaramy się przywieźć stamtąd punkty – zapowiedział „Stupa”.

 

Udostępnij