Gorzowianie w tym meczu od początku do końca pokazywali, że nie mają zamiaru pozwolić na rozwinięcie skrzydeł drużynie z Koszalina. Grali mocno w obronie, nie dając szansy na wykorzystanie atutów Gwardii i skończyli mecz pozytywnym wynikiem 27:19. – W pełni nie jestem zadowolony, ale wynik był naprawdę fajny i niektóre fragmenty grania były naprawdę dobre. Wychodzi na to, że potrzebowaliśmy takiego meczu z Tczewem, żeby uwierzyć w siebie i tak na razie idzie – powiedział Dariusz Molski, szkoleniowiec gorzowskiej drużyny.

 

W sobie błędów szukają jednak przeciwnicy Stali. Gwardziści nie mogli tego wieczoru znaleźć recepty na gorzowian, a błędy własne, wymieniają jako główną przyczyną tak wysokiej przegranej – Oczywiście, Stal pokazała nam miejsce w szeregu. Bardzo słaba pierwsza połowa,  a druga jeszcze słabsza. Okazję mieliśmy niemalże stuprocentowe, ale popełnialiśmy bardzo proste błędy niewymuszone wręcz. Innego wyniku przy takiej naszej grze nie mogło być – wyjaśnił Piotr Stasiuk, trener koszalińskiej Gwardii.

 

Gorzowska Stal wygrała ten mecz przede wszystkim rozwagą i spokojem, którą żółto-niebiescy nabyli całkiem niedawno. Jak twierdzi sternik zespołu, gdyby tak grali od początku, mogliby być w zupełnie innym miejscu. – Tak, graliśmy stabilnie w tym meczu. Początek sezonu mieliśmy… zły. Zielona Góra, Puchar Polski… to co wcześniej zrobiliśmy sprawiało, że wszyscy upatrywali nas jako mocnego przeciwnika, która może postawić się drużynom Superligowym, a tu nagle przyszedł dołek i to się ciągnęło. Jakoś – mimo tych wszystkich przeciwności – poskładaliśmy to wszystko do kupy i zaczyna to wszystko fajnie wyglądać – wyjaśnił Molski.

 

To jednak nie tak, że to rywal pozwolił na wysokie zwycięstwo Stali, choć mogłoby się wydawać, że dwa z rzędu nietrafione rzuty przez całe boisko i obronione przez bramkarza z Gorzowa kontry czy rzut karny, mogły tylko pomóc Stali w ostatecznym rozrachunku. – My się naprawdę dobrze przygotowujemy do tych meczów i można powiedzieć, że ich zawodnik praworęczny na prawym rozegraniu praktycznie w ogóle nie był dla nas zagrożeniem. Środkoworozgrywający, który też jest groźnym zawodnikiem, nie poszalał, bo wszędzie tam, gdzie chciał się wcisnąć, tam byliśmy my. No i strzelba Kiciński – też cudów nie było, „dyszki” nie zrobił. Mogliśmy grać całym zespołem i ci, którzy weszli – a wchodzą po kontuzjach czy innych swoich problemach, zaczynają też pokazywać, że potrafią grać – skomentował trener Stalowców.

 

Gorzowianie o końcówce pierwszej rudny mówili jasno, że w meczach z Gwardią i SMS-em liczą się tylko zwycięstwa za 3 punkty. Połowa tej drogi już za nimi, ale przed Stalą mecz chyba trudniejszy, mimo że rywal zdecydowanie mniej doświadczony. – Punktów trochę brakuje, ale będziemy się teraz przygotowywać do meczu z SMS-em, by spróbować ich tam ugryźć. Wiemy, jaki jest przeciwnik, wiemy, że jest drużyna najmocniejsza od kilku lat. Samo to, że Kościerzyna tam przegrała, o czymś świadczy. SMS ma naprawdę dużo punktów, potknęli się parę razy, ale to nic dziwnego, bo zawsze tak jest, że mają momenty słabsze i gubią punkty. Szkoda, że my wtedy na nich nie trafiamy (śmiech). Będą na pewno dobrze przygotowani na nas – zapowiedział Molski.

Udostępnij