www.stalgorzow.pl: Trenerze, jak Pan się odniesie do stwierdzenia, że to my przegraliśmy ten mecz, a nie SMS go wygrał?

Dariusz Molski: Oczywiście, że my przegraliśmy ten mecz i to już w pierwszej połowie. Nie zrobiliśmy tego, na co byliśmy przygotowani, mówię tutaj o obronie i cały nasz misterny plan zawalił się troszeczkę. Nie chcieliśmy grać tak, jak to sobie ustaliliśmy i wróciliśmy na końcu do obrony 3-2-1, którą o mały figiel, a byśmy wygrali. Niestety, zabrakło. Zabrakło tej pierwszej połowy. Dwa razy przegrywaliśmy już 6 bramek, mieliśmy sytuację na jedną dla nas przy przewadze 6:4. Ze swojej strony taktycznie zrobiliśmy dużo, natomiast zabrakło wykonania i tyle.

 

Jak bardzo trudno przegrywa się mecz zaledwie jedną bramką?

– To nawet nie chodzi o to, że przegraliśmy go jedną bramką, bo mnie chodzi o styl tej porażki. Nie może być tak, że nas zawodnik na skrzydle ogrywa siedem razy i kto by tam nie wszedł, to jest bezradny. Na koniec jeszcze kontrowersyjny karny, ale co ja mam się czepiać sędziów z problematycznym karnym, jak siedem razy jest ograny mój zawodnik? Mam mieć do nich pretensje? Pewnie, że ja się też nie zgadzam z tym ostatnim karnym, ale sędziowie gwizdnęli i muszę to przyjąć, bo nie jestem w stanie nic innego zrobić, nic innego wymyślić. Nie może tak być, że grając kombinacyjnie, wyłączając zawodników, oni nic nie mogą zrobić i gościu jedzie 3 czy 4 razy w jedną stronę, a nasi zawodnicy jak na wczasach. O to jestem zły, bo to jest przyczyna porażki. Nie końcówka, tylko to, że nie mogliśmy sobie poradzić w takich momentach, gdzie nie było praktycznie żadnego zagrożenia.

 

Zepsuliśmy sobie humory na święta, ale to nie znaczy, że się poddajemy.

– Nie, nie! Nic bardziej mylnego. Zespuliśmy sobie humory na święta, ale to jest dla nas nauczka, bo skoro wychodzimy z autobusu i nie jesteśmy w stanie normalnie grać pierwszej połowy, tylko chodzimy, zachowujemy się nieracjonalnie, to jest to dla nas lekcja. Musimy z tego wyciągnąć kolejny wniosek. Inaczej chyba musimy to ustawić, bo nasze rozegrania, nasz „tył”, fatalnie wchodziły w mecz. Maluchy na koniec grali fajnie już, ale oni też popełniali błędy.

 

Udostępnij