Mecz z Sierpcem nie należał do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych do oglądania, jak to zwykle bywa, gdy do głosu dochodzą przede wszystkim formacje obronne. Przestoje i niewielka ilość rzuconych bramek to idealne krótkie podsumowanie tego spotkania. – No tak, o ile obrona na dobrym poziomie, 20 bramek straconych, to atak, żeby nie powiedzieć: fatalnie – było bardzo słabo. Na szczęście udało się dociągnąć wynik tymi dwoma bramkami, ale nie było łatwo – ocenił mecz Dawid Pietrzkiewicz, wybrany tego dnia najlepszym zawodnikiem gospodarzy.

 

Wielu kibiców zgodzi się jednak, że równie dobrze na tę nagrodę zasłużył gorzowski bramkarz – zresztą tak, jak i sierpcki goalkeeper – obaj panowie popisywali się tego dnia wspaniałymi interwencjami. – Nie wiem, czy dzisiaj byliśmy wiodącymi postaciami meczu. „Romek” (Łukasz Romatowski – dop. red.), bronił bardzo dobrze. Może z boku tak to wyglądało, ale to była na pewno twarda walka w obronie. Rzuty oddawane były często z nieprzygotowanych pozycji, a wiadomo, że to ułatwia pracę bramkarza. Widać po wyniku, mocna obrona, bramkarze trochę się pozderzali – powiedział Cezary Marciniak.

 

W trakcie spotkania dochodziło do kilku akcji zwrotnych, a Marciniak musiał kilkakrotnie upominać kolegów z drużyny. Czy to pomagało utrzymać skupienie? – Trzeba się ich zapytać, czy lubią jak dostają opieprz. Ale chyba tak, bo często prowokują do tego. (śmiech) Wiadomo, mamy przestoje i to nie jest tylko ten jeden mecz, bo tak wygląda cały sezon, że mamy mecz już praktycznie wygrany i wtedy zaczyna się oglądanie tego spotkania, jak w telewizji, z boku, wychodzimy z tego meczu, wesoły handball. Niech się dzieje wolna nieba. I później takie sytuacje wychodzą, że punkty gdzieś nam uciekają. Tym razem mieliśmy jakoś dużo szczęścia i te 3 punkty zostały u nas. Aż było gorąco – stwierdził Marciniak.

 

Mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 22:20, choć do ostatniej minuty nie można było być pewnym zwycięstwa. Czy są powody do radości? – Na pewno z tego meczu możemy się cieszyć. To zawsze jest wygrana, a z każdej wygranej trzeba się cieszyć. Z największego dna trzeba wyjść w trakcie meczu. Mecz meczowi nie równy, zdarzają się różne sytuacje, to jest 60 minut gry. Cieszymy się, że z tego wyszliśmy, że zostały te 3 punkty u nas, a że to był taki mały horror… zrobiliśmy to specjalnie dla publiczności, bo przyszli w piątek, to niech coś mają od nas też (śmiech) – zaznaczył Marciniak.

 

Gorzowianie z pewnością woleliby, żeby mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść na długo przed końcowym gwizdkiem, jednak nie jest to takie proste, zwłaszcza w piłce ręcznej. – Mamy swoje założenia, o których mówimy sobie w szatni, ale na boisku nie do końca to wychodzi. W tym nasza głowa, żeby poprawić te mankamenty i faktycznie wykonywać te założenia, a na pewno będzie lepiej – zakończył Pietrzkiewicz.

 

Udostępnij