Szymon czy możesz zdradzić kto robi dla ciebie silniki?

Tak jak wszyscy kibice już wiedzą Jane Andersson, który przygotowywał dla mnie silniki od kilku sezonów, był moim głównym tunerem przechodzi na emeryturę. Ale mimo to wszystko mamy pod kontrolą, wszystko jest ustalone z teamem, z mechanikami. Zamówiłem silnik od Ashleya Hollowaya. Korzystam również z silników Flaminga Gravesena i Pana Wicia Gromowskiego, który jest tutaj na miejscu i jest naszym dobrym duchem. To taka trójka, na której będę pracował w tym roku.

 

Czy na ligę polską i szwedzką używasz różnego sprzętu?

Nie, baza w Polsce czyli ten warsztat, mechanicy, bus, to ten sam sprzęt i team dla treningów, meczów ligowych w Polsce i w Szwecji. W ogóle bardzo fajnie układa się to logistycznie, że mając w niedzielę mecz ligowy w Gorzowie mechanicy zostają na noc, rano przygotowują sprzęt i popołudniu mają rzut beretem na prom ze Świnoujścia. Dlatego cieszę się z czterech ścian jakie otrzymałem w Gorzowie na Jancarzu, czyli swojego małego warsztatu, w którym nad sprzętem mogą pracować moi mechanicy Julek i Mikolaj. A zatem baza i motocykle są takie same. Zmieniamy jedynie poszczególne silniki w zależności na jaki tor się udajemy.

 

A jaki jest jeden sprzęt w całym warsztacie, z którego jesteś szczególnie dumny?

Zdecydowanie ekspres do kawy. To jest najważniejszy sprzęt w całym warsztacie. Bez kawy nic dobrego by się tutaj nie wydarzyło. Kawa musi być na trasę, do pracy i wtedy wszystko dobrze się układa.

 

Jak wyglądają twoje wyjazdy do Gorzowa i do Szwecji? Jaka atmosfera jest podczas jazdy?

Wiadomo, że w trakcie sezonu przemierzamy dziesiątki tysięcy kilometrów z teamem w samochodzie. Tak naprawdę spędzamy ze sobą tyle czasu, że czasami kończą się nam tematy do rozmowy i każdy zamiera w ciszy na parę minut, ale generalnie jest wesoło. Często włączamy sobie kabarety, albo stand up, czasami jakiś audiobook, który pasuje całej trójce i może nas zaciekawić. Zależy od tego czy spieszymy się na prom, czy jedziemy całą noc.

 

Szymon, w twoim warsztacie wisi wieniec z ostatniego Memoriału w Gorzowie.

Jest to wieniec za trzecie miejsce w moim debiutanckim starcie w Memoriale Edwarda Jancarza. Jest to piękna pamiątka bo ten turniej z roku na rok rośnie w siłę jeśli chodzi o jego rangę więc bardzo się cieszę, że już w swoim debiucie mogłem stanąć na podium. Tym bardziej, że te zawody nie układały się po mojej myśli. Zbierałem po prostu punkty w rundzie zasadniczej i udało mi się awansować do półfinału, następie do finału gdzie pokonałem Krzyśka Kasprzaka, który w rundzie zasadniczej nie zgubił punktu.

 

W garażu swoje zaszczytne miejsce ma również część zdobytych przez ciebie pucharów.

Tak, choć to jedynie część ponieważ nie pochodzę z Bydgoszczy, a z Tucholi. Do Bydgoszczy przeprowadziłem się w wieku 15 lat. Kilka razy przeprowadzałem się również w Bydgoszczy. Mam też mnóstwo zdobyczy z miniżużla, ale ciężko było to wszystko zabierać w każdej przeprowadzce dlatego część trofeów mam w Tucholi, część w domu i również w warsztacie.

 

Czy jako sportowiec w związku ze sprzętem masz jakieś przesądy?

Generalnie nie jestem osobą przesądną, ale muszę tutaj zaznaczyć że jestem osobą wierzącą i przed każdym wyjazdem na tor odmawiam modlitwę, to mój rytuał. Przy motocyklach mam też medalik Matki Boskiej, który mi towarzyszy. Jedyny przesąd jaki mi przychodzi do głowy to parzystą część garderoby zakładam zawsze od prawej strony. Nie umiem wytłumaczyć dlaczego tak się to poukładało, ale już jako dziecko tak miałem. Zawsze skarpetki, buty żużlowe, rękawiczki, wszystko co parzyste zaczynam zakładać od prawej strony.

 

 

Udostępnij