Gorzowska Stal ostatnie spotkanie wygrała 49:41, trener nie ukrywał, że jest zadowolony z dyspozycji swoich podopiecznych. – Nie uważam, że druga połowa zawodów była słaba w naszym wykonaniu. Wszyscy doskonale wiemy jaki potencjał mają bracia Holderowie, Doyle czy Iversen, w końcu nie przyjechali do nas chłopcy z łapanki. Uważam, że pojechaliśmy dobre zawody ale niestety  nie mam w pełni zdrowych zawodników, chociaż nikt nie mówi o tym głośno. Oni decydują się na jazdę, walczą o punkty zarówno dla drużyny jak i dla siebie. Zarówno Kildemand jak i Thomsen nie są w pełni dysponowani, obaj mają problemy z nadgarstkami.

Mimo iż mecz został wygrany przez żółto-niebieskich, punkt bonusowy trafił do Torunia. Najbardziej bolesna jest minimalna różnica jaką Stal przegrała bonus. „Żółto-niebiescy” w dwumeczu okazali się gorsi o zaledwie jeden punkt. – Jesteśmy trochę rozgoryczeni, przecież zabrakło nam jednego punktu do zdobycia punktu bonusowego. Uważam, że my skutecznie budowaliśmy przewagę, broniliśmy się ale Toruń zaczął niwelować straty. Jedziemy teraz do Grudziądza i Wrocławia dalej szukać punktów. Widać, że w naszym zespole drzemie potencjał. Dzisiaj kibice przecierali oczy ze zdumienia a to po prostu ogrom pracy włożonej w prace z formacją juniorska zaczął przynosić efekty – zaznaczył Chomski

 

Duże znaczenie w dobrym wyniku zespołu miała fantastyczna postawa naszej formacji juniorskiej. O ile dobra postawa Rafała Karczmarza nie zdziwiła specjalnie kibiców to świetna postawa Mateusza Bartowiaka zaskoczyła. Młody gorzowianin wygrał w niedzielę pierwszy bieg na stadionie im. Edwarda Jancarza. Żużlowiec pochodzący z Drezdenka dodatkowo ogrywał także seniorów. Trener nie krył zadowolenia z postawy młodzieżowca. – Uważam, że juniorzy pojechali dziś wspaniale i duża w tym zasługa pracy mentalnej po ostatnim meczu w Toruniu, której celem było podniesienie ich na duchu. Ważne było dla nas żeby uwierzyli w siebie. Owocnie układa też się ich współpraca z mechanikami i udało im się dobrze spasować z torem. 

 

Swój dobry występ skomentował też sam Mateusz Bartkowiak. – Liczy się wynik całego zespołu, wykonaliśmy dzisiaj plan minimum na to spotkanie zdobywając dwa z trzech możliwych do zdobycia punktów. Początek zawodów w moim wykonaniu był dobry, potem przydarzyła się ta zerówka, ponieważ trochę podniosło mnie na starcie. Przed ostatnim swoim startem nanieśliśmy korekty i było już lepiej. Jeszcze bardzo dużo muszę pracować  nad startami. Jednak z dzisiejszego spotkania wyciągnąłem już bardzo dużo wniosków. Trenuje dalej i tak jak mówiłem wcześniej potrzebuję trochę czasu żeby się obeznać z tą ligą – przekazał 16-latek.

 

Niedzielne spotkanie nie zakończyło się zupełnym sukcesem. W pomeczowej rozmowie nie ukrywał tego Krzysztof Kasprzak. – Gdybyśmy dzisiaj wygrali za trzy punkty na pewno byłoby nam bliżej do fazy play-off. W Toruniu przegraliśmy mecz dopiero w końcówce, w Częstochowie polegliśmy minimalnie. Teraz przed nami dwa ważne wyjazdy i postaramy się w nich dobrze pojechać.


Wynik zespołu nie do końca satysfakcjonował Kasprzaka. Jak popularny „KK” ocenił swoją własną postawę? - Trochę przekombinowałem w tym czternastym biegu, bo w złą stronę poszedłem z ustawieniami. Myślałem, że ten tor po polaniu będzie inny niż go zastałem wyjeżdżając do ostatniego wyścigu. Start w moim wykonaniu też nie był najlepszy, kątem oka widziałem Iversena, który się na mnie założył. Byłem zmuszony przymknąć gaz, gdy go odkręciłem z powrotem to zawodnik z Torunia już mi uciekł, a po polaniu ciężko jest wyprzedzać. Szkoda, bardzo chciałem wygrać ten wyścig ale niestety się nie udało.

 

Udostępnij