Po tym, jak w ostatniej chwili z przyjazdu zrezygnował Jurand Ciechanów, formuła turnieju uległa zmianie i dzięki temu zwycięzca mógł rozstrzygnąć kwestię pucharu już w pierwszym dniu. Superligowa Pogoń Szczecin nie dała zbyt dużego pola do manewrów swoim pierwszoligowym rywalom, choć ze Stalą Gorzów zagrała jak równy z równym. Żółto-niebiescy postawili się przeciwnikom z wyższej klasy rozgrywkowej zdecydowanie i przez pierwsze kilka minut prowadzili nawet 3-ma bramkami, zanim Pogoń wskoczyła na swoje obroty i odrobiła straty. Szczecinianie przewyższali żółto-niebieskich przede wszystkim motorycznie, jednak to nie odstraszyło gorzowian, którzy do samego końca trzymali niewielki dystans bramkowy. Z tego meczu gorzowianie mogą być dumni, bowiem w kolejnej grze w tym dniu Pogoń zmiotła przeciwników z boiska bez większego problemu, kończąc mecz wynikiem 43:27 i tym samym wygrywając cały turniej.

 

W tym dniu kolejny mecz kontrolny rozgrała Stal z Gwardią Koszalin. Obie drużyny były już jednak zmęczone mocnymi meczami z Pogonią i spotkanie między nimi nie należało do najlepszych. Sporo błędów, dużo biegania i momentami zamęt w obronie nie były tym, czego kibice oczekują od swoich zawodników zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Momentami szarpana gra była jednak wyrównana do samego końca i dopiero na pięć sekund przed finalną syreną koszalińska Gwardia ustaliła wynik na swoją korzyść.

 

O drugim miejscu w turnieju miał też jednak zdecydować rewanż w dniu kolejnym i tam też Stalowcy pokazali się z dużo lepszej strony. Nie obyło się bez drobnych błędów, jak i nieskutecznych podań, jednak to żółto-niebiescy prowadzili przez większość meczu i ostatecznie wygrali różnicą dwóch bramek, ustanawiając tym samym końcową kwalifikację turnieju. Wyniki to jednak rzecz drugorzędna, bowiem wszystkie drużyny sprawdzają i poprawiają jeszcze to, co nie gra, przed startem ligi.  

 

O ocenę weekendowego grania poprosiliśmy trenera Stali, Dariusza Molskiego, oraz rozgrywającego, Wiktora Bronowskiego:

 

Dariusz Molski: Jestem zadowolony z pierwszego meczu. W niedzielę zaś momentami długie fragmenty obrony były fajne. Ale sobotni mecz z Gwardią to totalna porażka. Podejście nasze – 18 nieskutecznych rzutów sam-na-sam, a przegrywamy jedną, to o czym tu rozmawiać? Na szczęście formuła turnieju, zapowiadany mecz i rewanż, uratowała nam to drugie miejsce, bo w niedzielę odrobiliśmy wynik, chociaż momentami był on przecież dużo wyższy na naszą korzyść. Grę można jednak określić jako przyzwoitą. Z Pogonią tak, z nimi to była inna bajka, inny mecz i tutaj nie można mieć pretensji do nikogo. Byłem bardzo zadowolony z postawy swojego zespołu. Najważniejsze było to, że wyciągaliśmy wnioski na bieżąco i dostosowaliśmy się do gry superligowca. Tam nie ma czasu na cieszenie się z dobrej akcji czy zdobytej bramki. Tam gra się szybko, gdy my się cieszymy, Pogoń wbija nam kolejne 3 bramki – wyciągnęliśmy  z tego szybko wnioski i nie daliśmy sobie za mocno narzucić stylu gry. Pogoń gra przede wszystkim bardzo dobrze w obronie, ale nam też bramek zbyt wielu nie rzucił, więc są pozytywy. Wszystkich interesuje nasze prawe pół? Mnie też (śmiech). Będzie trudno. Na razie nie ma o czym mówić, jest dużo pracy. Mamy jeszcze ponad miesiąc, który zarówno Dzieciątkowski, jak i Światłowski, muszą ciężko przepracować. Zostali tu rzuceni na głęboką wodę. Zwłaszcza po Szymonie widać, że jak wejdzie to reaguje na mój krzyk nieodpowiednio (śmiech), zaraz się gubi. Nie ma też pewności i pojawia się sporo błędów. Docieramy się przez cały czas. Niestety, czas pracuje już na ich niekorzyść, bo jest go bardzo mało, ale jak go wykorzystają umiejętnie to może będzie fajnie.

 

Wiktor Bronowski: Na początku było widać po nas duże zmęczenie po tym trudnym tygodniu. Od poniedziałku do piątku mieliśmy po 4 treningi dziennie, duże obciążenia, nie było łatwo i to wyszło. Zgrywamy się z dwójką nowych zawodników na rozegraniu, staramy się dotrzeć, zgrać, by 21 września byli gotowi, zgrani na sto procent, żeby to wychodziło wszystko jak najlepiej. Wydaje mi się, że postawienie się Pogoni to dobry wynik. Oni są już na troszeczkę innym etapie, bo za dwa tygodnie zaczynają ligę, my mamy inne obciążenia, bo liga dopiero za miesiąc. Wydaje mi się, że postawiliśmy się ładnie, mecz był cały czas wyrównany, praktycznie nie schodziliśmy z dwóch bramek przewagi. Minimalnie więcej naszej skuteczności i myślę, że mogliśmy powalczyć o wygraną. W drugim meczu wydaje mi się, że troszeczkę pokonało nas zmęczenie, może troszkę mniej koncentracji, trudno powiedzieć na świeżo, co dokładnie się zadziało. Wyciągamy z tego wnioski, by już tego w przyszłości nie powtarzać. Docieramy się cały czas, niby jest tylko dwóch nowych zawodników, ale to jest cała pozycja, która jest naprawdę ważna i na której Adrian (Turkowski – dop. red.) pokazywał, że wiele potrafi. Mam nadzieję, że chłopaki tak samo, albo jeszcze lepiej zagrają.

 

Udostępnij