Mariusz Kłak: Ten horror będzie chyba już do końca sezonu. Widać, że liga jest trudna, inaczej niż w tamtym sezonie. Było ciężko, bardzo ciężko, nie wiedzieliśmy, co robić, ale się udało i to jest najważniejsze, że z pięcio-, sześcio-punktowej przewagi gości, wyszliśmy na +1 dla nas. To jest najważniejsze, to zwycięstwo, bo gramy w końcu u siebie i po prostu dla kibiców trzeba wygrywać.

 

Dariusz Molski: Tak, zwątpiłem, przyznaję szczerze, bez bicia. Powiedziałem, ze tego już nie wygramy, bo graliśmy katastrofę. Graliśmy bez naszych strzelców, którzy w tym meczu zawodzili na całej linii. Na szczęście im dalej w las, tym mali zaczęli lepiej grać. I na końcu szarża Kłaczka, nasz kochany listonosz zdobył gola (śmiech). Wrocławianie grali cały czas swoje, natomiast my – i to już jest nie pierwszy raz w tym sezonie – że gdy zagląda nam jakaś śmierć do oczu, to zaczynamy grać. Nasza obrona była superancka w końcówce, bo w pierwszej połowie – jałowa, tam tylko Cezar bronił i to wszystko szło na marne, bo nikt mu nie pomagał. W drugiej połowie zagraliśmy podobnie jak z Ostrowem, bo doszliśmy ich na dwie, mieliśmy piłkę na jedną i odskoczyli nam na cztery. Bronek się wybrał z rzutem, oni nam znowu odjechali i właśnie wtedy zwątpiłem. Natomiast wtedy właśnie zaskoczyła nasza obrona, mieliśmy przede wszystkim pomysł na granie. Odcięliśmy skrzydła, wycięliśmy środek rozegrania i zostawiliśmy tylko boki. Ten pomysł na stan dzisiejszy był dobry. Ga była brzydka. Jak nie mamy strzelb z tyłu – a na tym meczu ich nie było – to musieliśmy pędzlować. Na szczęście nasze pędzelki dawały radę – choć nie za każdym razem! Momentami z mojej strony szły takie gromy, że to się w pale nie mieści na niektóre stuprocentowe sytuacje, które mieliśmy czyste, ograne, a waliliśmy w bramkarza jak w drewno! Później dwie czy trzy sytuacje doszły do celu i majersztyk(!) „Grześka” ( Mariusza Kłaka). Rajd niczym Domarski (śmiech) i się udało. Za tydzień mieliśmy grać z Grodkowem, ale są wybory, więc ani my, ani Grodków nie mamy wolnej hali. Był plan zmienić gospodarza tego meczu, ale przeciwnicy również mają swoją halę zajętą wyborami. Pierwszy wolny termin był 25-26 i w ten weekend gramy. Musimy szukać i odnaleźć nasze strzelby. Bardzo chcą i bardzo im nie wychodzi. Ani jeden, ani drugi, ani trzeci, prawe rozegranie też nic nie zagrało w tym meczu. Musimy wyciągnąć wnioski, poprawić ich dyspozycję strzelecką, bo nie damy rady.

Udostępnij