Mateusz Stupiński: Ile bramek? 11? Te jedynki mnie prześladują! 11 bramek a jestem urodzony 11.11 (śmiech). Cieszę się bardzo. Kończyłem po prostu akcje wypracowane przez zespół, mi też udało się coś tam wywalczyć samemu, super. Najbardziej cieszę się z 3 punktów, bo to jest najważniejsze. Wieluń to bardzo trudny teren, wiedzieliśmy dobrze o tym, że gra się tam ciężko, mamy też takie wspomnienia, bo trzy sezony temu był tam remis, gdzie nietrafione karne prześladowały mnie jeszcze długo. Był to mecz z gatunku horrorów wtedy, więc tym większa jest radość, że tym razem losy spotkania potoczyły się inaczej. Odrobiliśmy lekcje w tygodniu, byliśmy do tego spotkania przygotowani naprawdę bardzo dobrze i im dalej w las, te minuty mijały w meczu, tym bardziej pokazywaliśmy się z dobrej i coraz lepszej strony, pokazywaliśmy swoją wyższość. Bardzo się cieszymy, 3 punkty na tak trudnym terenie to w mojej opinii duży handicap na dalszą część sezonu.

Zawsze w Wieluniu jest żywo reagująca publika, tak się gra na wyjazdach. To często bardzo nas nakręca, motywuje, gdy lecą z trybun obelgi pod naszym adresem po nie udanej akcji itd. To wytwarza sportową złość u zawodnika. Ale w Wieluniu nie było wielkiego deprymowania, oni po prostu kibicowali swoim zawodnikom i świetnie im to wychodziło. Wiadomo, że wyrażali niezadowolenie, jeśli pojawił się jakiś gwizdek przeciwko gospodarzom, ale to normalnie. Osobiście ja się wyłączam, jeśli chodzi o takie rzeczy, skupiam się na tym, co mam wykonać na boisku. Wiem, że nieprzychylność publiki do gości jest czymś wkalkulowanym.

 

Mariusz Kłak: Według mnie niektóre akcje można określić mianem widowiskowości, bo było też dużo błędów z obu stron, ten mecz był bardzo szybki. Wieluń po straconej bramce zdołał nas kilka razy zaskoczyć. Na szczęście na koniec my byliśmy te 3 bramki lepsi i skuteczniejsi. Pewnie, że to cieszy, bo – trzeba to powiedzieć – okazuje się, że niestety lepiej gramy na wyjazdach jak w domu. U siebie – nie wiem dlaczego – nie gramy do końca tego, co potrafimy. A przecież potrafimy bardzo dobrze grać! I gdybyśmy grali takie mecze przed swoją publicznością, skuteczne i właśnie widowiskowe w niektórych sytuacjach, to byłoby lepiej dla nas i dla naszej publiki. Ale taki jest sport, ten kto zrobi mniej błędów, ten wygrywa i w tym meczu byliśmy skuteczniejsi, mieliśmy kontry, Mateusz (Stupiński) dołożył naprawdę dużą cegiełkę do tego wyniku. Krzysiu (Nowicki) parę piłek ważnych obronił. Sama defensywa w końcówce dołożyła swoje. O sędziach się nie będę wypowiadał, bo mieliśmy tyle kar i daliśmy radę, więc tym bardziej szacunek dla nas. Chciałem też pochwalić Tomka Gintowta, bo ta zmiana dała nam prowadzenie. Od stanu 15:14 do przerwy w drugiej połowie można powiedzieć, że jak nie szło, to co akcja to Tomek notował karnego, dobre podanie lub bramkę! Rozprowadził tę grę na środku i z tego się trzeba cieszyć.

Jeśli chodzi o tą moją akcję, to po prostu, było ostatnie podanie, rzuciłem w długi róg, weszło, sam się zdziwiłem! (śmiech) Ale nie po to się trenuje, by takie bramki nie wpadały.

Udostępnij