Pierwsze spotkanie między Stalą Gorzów a WKS-em Forzą Śląsk Wrocław zakończyło się jednobramkową wygraną żółto-niebieskich, jednak to właśnie gorzowianie „przespali” pierwszą połowę i musieli odrabiać sześciobramkową stratę, co przysporzyło im nie lada problemów. Przebieg tamtego spotkania mocno utkwił Stalowcom w głowach i przed rewanżem na terenie przeciwnika, gorzowianie są świadomi trudności tego spotkania. – Jak będzie w sobotę – tego nie wie nikt. Ten zespół nam wyraźnie nie leżał i trzeba to podkreślić. O ile o pierwszym meczu – tym z Ostrowem – można powiedzieć, że nam nie wyszedł; to trzeci mecz męczyliśmy się chyba najbardziej w całej pierwszej rundzie i nic nie mogliśmy grać. Bardzo mocno się przeciwstawili naszym argumentom. Mieli praktycznie wygrany mecz i przegrali go w samej końcówce i na własne życzenie – podkreślił szkoleniowiec gorzowskiego zespołu. Skąd wrocławianie wiedzieli, jak najlepiej radzić sobie ze Stalowcami? – Tam para trenerska to moi przyjaciele, a kierownikiem jest ich tata, a jednocześnie również trener. Myślę, że wyciągną wnioski z tej końcówki i ten mecz będzie niesamowicie trudny. Ale jedziemy walczyć i spróbujemy poprzeszkadzać im, a jak się uda, to coś tam przywieźć – dodał.

 

Z wypowiedzi trenera można zatem wywnioskować, że jednym z atutów wrocławian jest dobrze znająca naszego trenera para szkoleniowców Forzy Śląska. Do tego mocna bramka w postaci Dawida Gallego, który narobił żółto-niebieskim sporo problemów w pierwszym meczu oraz formacja ofensywna. – To jest młody zespół połączony z kilkoma starszymi chłopakami. Taka sytuacja to naprawdę dobra mieszanka. Dodatkowo dobra praca trenerów z młodzieżą od lat, dobrze zbudowano tam piramidę szkoleniową i dość dużo ludzi przechodzi tam do pierwszego zespołu. Dobrze się znają, to jest zgranie, są waleczni, a dodatkowo  fizykę mają po swojej stronie, bo to bardzo rosłe chłopaki – opowiedział Dariusz Molski.

 

Przed tym meczem w kalendarzu wypadło jedno z ulubionych świąt wielu Polaków, mianowicie tłusty czwartek. Czy gorzowianom będzie się trudniej ruszać? – Oczywiście, że tak (śmiech). Jak ktoś sobie pofolguje z pączkami, to będzie musiał dwa razy więcej biegać. Oczywiście żartuję, my jesteśmy w pracy i na pewno nikt z drużyny nie siądzie do pokonywania rekordu Guinnessa w zjadaniu największej liczby pączków. Każdy z nas jest normalnym człowiekiem i dieta dietą, ale pączka trzeba zjeść – mówił szkoleniowiec Stalowców.

 

Gorzowianie mecz z wrocławską Forzą Śląsk zagrają w sobotę o godzinie 17.00. Czy uda się wywieźć punkty z terenu tak wymagającego przeciwnika? Przekonamy się już niedługo!

Udostępnij