Szymon, jak wrażenia po zgrupowaniu na Teneryfie?

Wrażenia naprawdę bardzo dobre. Trafiliśmy na świetny hotel, pięknie położony z bardzo fajną infrastrukturą i naprawdę przyjemnie tam spędzaliśmy czas wolny, ale nie było jego za wiele. Tereny do jazdy rowerem były malownicze, pogoda ładna, więc dużo czasu spędzaliśmy na rowerach. Do tego dochodziły treningi z trenerem S. Chomskim i z panem J. Buczakiem, było również trochę aktywności marketingowej i integracji. Naprawdę będę bardzo mile wspominał ten obóz i myślę, że możemy go rozpatrywać w kategoriach pełnego sukcesu.

Jakbyś miał wybór, to obóz w zimowym klimacie, czy jednak wyjazd w cieplejsze regiony?

Zdecydowanie wolę zgrupowanie w ciepłym klimacie. Wiadomo, żużlowcy mają deficyt czasu wolnego, przebywania w ciepłym klimacie, bo kiedy u nas jest ciepło to jesteśmy bardzo zabiegani, także na pewno ten czas spędzony na słońcu przed sezonem dodaje dodatkowej energii i pomaga naładować baterie przed sezonem.

Obóz odbywał się w miłej i rodzinnej atmosferze, bo towarzyszyli wam najbliżsi.

Tak i to też była dla mnie taka nowość. Cieszę się tym bardziej, że mogła być ze mną rodzina właśnie w takim ciepłym klimacie, bo oni też nie mieli możliwości po moim sezonie odpocząć w jakiś ciepłych krajach, ponieważ nie podjęliśmy tego ryzyka po sezonie i nie polecieliśmy na wakacje, także chociaż w ten sposób moje dziewczyny mogły sobie odpocząć. Za dużo czasu ze mną tam nie spędziły, bo byłem dosyć zabiegany, ale chociaż same mogły trochę skorzystać ze słońca, basenów i tej pięknej pogody.

Nieodzownym elementem obozu były wyprawy rowerowe. Ile pokonaliście łącznie kilometrów na jednośladach?

Nie wiem, nie liczyłem tego. Przed zgrupowaniem raczej na palcach jednej ręki mogłem policzyć ile razy w życiu byłem na kolarzówce. Nie liczyłem tego, ale na pewno zrobiłem dużo więcej kilometrów na tym zgrupowaniu na Teneryfie niż przez całe życie.

Wspólnie z Bartkiem wjechaliście na szczyt Pico del Teide. Jak wrażenia?

Było to dla mnie duże wyzwanie, aczkolwiek pierwsze dwa dni jakby rozbudziły moje ambicje, bo okazało się, że nie trenując kolarstwa w miarę daję sobie radę, pomimo tych dużych przewyższeń. Dałem namówić się Bartkowi i Kacprowi, podjąłem to wyzwanie. Stwierdziłem, że gdybym nie dał rady to po prostu zawrócę. Kilometry ubywały bardzo powoli, ale im byłem dalej, tym już ta myśl o odwrocie oddalała się. Udało się zdobyć szczyt, co uważam, że bez takiego regularnego pedałowania wcześniej to całkiem duże osiągnięcie i fajne potwierdzenie tego, że moja forma jest wysoka.

W drodze na Teide pojawiały się chwile zwątpienia?

Raczej nie. W pewnym momencie dało odczuć się zmęczenie nóg, bo jednak 50 kilometrów pedałowaliśmy stromo pod górę, ale im byłem dalej, tym bardziej chciałem dojechać na miejsce zwłaszcza wiedząc, że w drugą stronę będzie już tylko z górki.

Co czułeś, gdy osiągnąłeś cel i zdobyłeś szczyt?

Satysfakcję, zadowolenie i radość, bo kiedy wyjeżdżałem z hotelu to nie byłem przekonany, że to może mi się udać, a jednak udało się. Na pewno sam siebie pozytywnie zaskoczyłem i przez to pewnie też pasja do kolarstwa zaszczepiła się we mnie. Z pewnością nie będzie to mój podstawowy element przygotowania, bo raczej bazuję na sprawdzonych elementach, ale jako dodatek, czy urozmaicenie treningów to myślę, że tak.

Czyli złapałeś tego rowerowego bakcyla?

Można tak powiedzieć. Myślę, że nie dam się temu bakcylowi całkowicie opanować, ale jako urozmaicenie i połączenie przyjemnego z pożytecznym na pewno tak.

Wszystko co dobre, szybko się kończy. Żal było wyjeżdżać?

Zdecydowanie tak. Pogoda była fajna, więc tydzień bardzo szybko minął. Tutaj na miejscu pogoda przywitała nas łaskawie, więc każdy szuka jazdy na motocrossie. Fajnie, że pogoda daje nam perspektywy treningów na motocyklu.

Jakie plany na najbliższe tygodnie?

W tym tygodniu na pewno dużo motocrossu, a w przyszłym będę już myślał o wyjeździe na tor żużlowy.

Na jaki tor planujesz wyjechać po raz pierwszy w tym roku?

Jeszcze nie wiem, na razie robię rozeznanie. Wiadomo, że to jest jeszcze taki czas, gdzie takie rzeczy często wyjaśniają się z dnia na dzień. Kwestia dobrej pogody w danym miejscu i gotowość toru. Póki co analizuję, a decyzję podejmę w ostatniej chwili.

Udostępnij