Po obozie w Lahti trener e.but Stali Gorzów Wielkopolski podsumował zgrupowanie, a także zdradził kiedy mniej więcej można spodziewać się pierwszych treningów na stadionie imienia Edwarda Jancarza.

Jak bardzo drużyna zintegrowała się podczas trwania obozu w Finlandii?

To się okaże podczas innych trudnych wyzwań, które przed nami stoją. Mam tu na myśli sytuacje, które pokażą, czy jest to drużyna, czy też nie, ale było widać, że ona tworzy się. Jeżeli chodzi o sam obóz to było widać, że był to pomysł trafiony – miejsce, sposób wyboru form treningowych i czasu, w którym byliśmy. Tak jak mówi nasze hasło ?Stale razem?, tak dosłownie byliśmy cały czas razem. Wstawaliśmy na śniadanie już o godzinie 7:15, aby zdążyć dojechać na miejsce zaplanowanego już treningu. Chłopacy zawsze zdążali. Można powiedzieć, że nawet jak mieli zaplanowane swoje prywatne aktywności, jak spędzanie czasu przy laptopie, albo jakieś inne formy rozrywki w formie odpoczynku to praktycznie nie mieli na to czasu. Wszystko tak się zgrało, że drużyna była w przeważającej części czasu od momentu kiedy wstała rano, aż do pójścia spać wieczorem razem.

2 lata temu obóz odbył się na ciepłej Teneryfie, a teraz wybrano zimną Finlandię. Jak porównałby Pan te dwie lokacje pod względem możliwości przeprowadzenia treningów?

Każde przedsięwzięcie tego typu obozu było planowane od bardzo dawna. Dopinanie formalności zawsze trwa kilka miesięcy, aby porządnie to zorganizować. Wszystko tak naprawdę zależy od tego, co chce się zrobić. Załóżmy, że weźmiemy pod uwagę jazdę na rowerze, bieganie, czy też jakąś aktywność na dworze, czyli to co było na Teneryfie można zrobić w każdym miejscu. Ale żeby jeździć na skuterach śnieżnych, czyli formie treningu podobnej do jazdy crossowej w warunkach normalnych to tą aktywność można było robić tylko w warunkach zimowych. Tu akurat był śnieg, góry, doliny, zakręty lasy. To wymagało naprawdę dużej kondycji i sprawności fizycznej, aby to optymalnie przeprowadzić. Bieganie w warunkach zimowych na nartach było wyzwaniem dla wielu chłopaków. Prawdopodobnie niektórzy mieli je na nogach po raz pierwszy. Tak samo jeżeli chodzi o formę rywalizacji z domieszką adrenaliny, jak jazda na czas w samochodach rajdowych. Ośrodek Sportów Przygotowań Olimpijskich był bardzo ogromny. Myślę, że przerastał nasze zapotrzebowanie. Patrząc na to, że znajdowało się tam lodowisko kryte, albo też stadion lekkoatletyczny, sala do tenisa i inne tego typu pomieszczenia. Był także zespół zabiegów do odnowy biologicznej i restauracja. W okolicy z wiadomych względów było bardzo śnieżnie, co jest u nas rzadkością. Temperatura też powodowała, że się hartuje ducha w takich warunkach. Jak dodamy do tego spontaniczne aktywności, gdzie było dużo śmiechu i zabawy to można powiedzieć, że było wszystko.

Jak z boku wyglądała rywalizacja kartingowa, bo i tego elementu nie zabrakło?

Tak, jak na torze – nikt nikomu nie odpuszczał. Była jazda rodem z wyścigów Formuły 1. Odbyły się kwalifikacje i ten kto je wygrał to zdobywał pole position. Później były zawody i wcale nie było tak, że ten kto startował pierwszy to tam je kończył. Każdy starał się dawać z siebie wszystko. Element rywalizacji to coś ważnego w sporcie żużlowym, a w szczególności, gdy chce się pokonać rywala.

Zawodnicy zrobili sobie konkurs skoków na sankach ze skoczni. Czy Pan trener wcielił się wtedy w rolę Thomasa Thurnbichlera i dawał znaki, że można skakać?

To wyglądało tak, że niedaleko miejsca, gdzie spożywaliśmy posiłki była górka. Młodzież zaczęła sobie tam zjeżdżać na sankach no i w końcu postanowili to urozmaicić. Samo zjeżdżanie z górki na sankach nie zapewnia zbyt dużej ilości adrenaliny. Wtedy też zaangażował się też cały zespół i zaczęto budować skocznię. Zrobili najazd, próg, zeskok, a potem rozpoczęła się zabawa. Problemem było to, że jak się lądowało to trudno było oszacować odległość, bo zeskok był bardzo puszysty. Postanowiono go bardziej utwardzić i wtedy zaczęła się rywalizacja. Do konkursu przeszło pięciu najlepszych śmiałków z kwalifikacji. Każdy miał swoją rolę określoną, aby to sprawnie zorganizować. I to się udało. Zawodnicy woleli właśnie spędzić czas po kolacji aktywnie, korzystając z tego, co można było zrobić wokół ośrodka.

Który moment obozu był tym najważniejszym?

Zawsze pod koniec zgrupowania lubię samemu spotkać się z zawodnikami. Mówią wtedy co ich boli, co by można zmienić, co ma wpływ na wynik. Z rozmowy, która miała trwać kilkadziesiąt minut zrobiło się spotkanie, które trwało ponad 3 godziny. Został sporządzony protokół z niego, gdzie było wypunktowane co możemy zrobić, aby być lepsi. I wcale nie chodziło o poprawienie bazy, czy też warunków treningowych, albo organizacyjnych. Po prostu sami zawodnicy między sobą chcą pomóc młodszym, żeby popełniali jak najmniej błędów i sporo się nauczyli, aby przełożyli to na wynik na torze. Takie działania będą miały pośredni bądź bezpośredni wpływ na funkcjonowanie całego zespołu i jego wyniku.

Podczas obozu w Lahti wybrano także nowego kapitana drużyny. Został nim Martin Vaculik.

Poprzedni kapitan zmienił klub, więc trzeba było wybrać nowego. Po konsultacjach i rozmowach formalnych i nieformalnych ze wszystkimi uczestnikami obozu doszło do nominowania na to stanowisko Martina Vaculika.

Zgrupowanie jest już za nami. Kiedy mniej więcej możemy spodziewać się pierwszych treningów na stadionie imienia Edwarda Jancarza?

Jeżeli obiekt będzie gotowy, a to zależy od pogody. A ta gotowość treningowa jest cały czas. Z reguły po 10 marca można najwcześniej wyjechać na tor w Gorzowie Wielkopolskim, lecz zdarzało się, że to wszystko odbywało się znacznie później. Aura jest tym kluczowym czynnikiem. Na chwilę obecną wszystkie zalecenia, które mamy po jesiennej weryfikacji są realizowane na bieżąco. Także tor technicznie jest gotowy do treningu, ale nie pozwala na to pogoda. Myślę, że jeszcze trochę czasu musi na to upłynąć. Nie ma sensu wyjeżdżać, a potem czekać na kolejny trening powiedzmy 2 tygodnie. To musi być ciągła i logiczna całość. Pamiętajmy, że część żużlowców będzie jeszcze w rozjazdach, a niektórzy będą szukali miejsc na przygotowanie poza Gorzowem Wielkopolskim. Także gdzieś w okolicy połowy marca mam nadzieję, że wspólnie się spotkamy.

Udostępnij