Wiktor Jasiński w tym sezonie PGE Ekstraligi będzie występował na pozycji U24. 22-latek czeka już na wielkie wyzwanie, a także wyjaśnia, jak można wykorzystać trening motocrossowy w przygotowaniach do sezonu.

Byłeś na treningach w Goričan i Žarnovicy. Jak one przebiegały?

Pierwszy raz byłem na tych torach. Bardzo mi się spodobały w szczególności Goričan, gdzie spędziłem 3 dni. Dużo tam pojeździłem i popracowałem. Mam nadzieję, że przyniesie to dobre skutki w kontekście sezonu. Dobrze czułem się na motocyklu i nie mogę się doczekać już pierwszych sparingów i meczu w Toruniu.

Co do Goričan. To prawda, że ten tor ma ?piaszczystą? nawierzchnię? Sławomir Kryjom kiedyś o tym wspominał.

Powiem szczerze, że teraz jak byłem tam to w ciągu tych 3 dni za każdym razem panowały inne warunki. Pierwszego dnia było sporo wody, drugiego zastała nas ?skała?, a trzeciego było trochę przyczepniej no i faktycznie ta nawierzchnia była piaskowa. Także obiekt ten szybko zmienia swoje właściwości, ale nadal to jedno z lepszych miejsc na trening.

W zeszłym sezonie byłeś głównie na ławce. Jak to na Ciebie wpłynęło?

Miałem okazję do kilku startów, lecz tak jak powiedziałeś większość roku spędziłem głównie na ławce.. Niemniej miałem też i swoje momenty. Mogło być lepiej, ale nie było też źle. Na pewno ten rok nie był stracony. Najważniejsze, że dobrze czułem się na motocyklu, nie miałem więc całkowitej rocznej przerwy w mojej żużlowej karierze, więc są też pewne tego plusy.

Co do tych Twoich momentów. W Toruniu ograłeś chociażby Jacka Holdera, a w meczu z Częstochowa w rundzie zasadniczej u nas wygrałeś bieg.

Naprawdę to była super motywacja, gdy zwyciężało się w biegach. Liczę, że będzie więcej takiej radości z tego powodu. Nie ukrywam, że nastawiam się na to, aby te punkty wpadały regularnie, a nie raz na jakiś czas. Po prostu trzeba systematyki. Każdy bieg zakończony trójką motywuje do cięższej pracy, czy też pokazuje, że naprawdę żużel sprawia przyjemność.

Cofnijmy się teraz do 2020 roku. Co dała Ci jazda jako gość w PSŻ-cie Poznań?

Dała mi bardzo dużo. Podczas tej przygody zdobyłem swój pierwszy w karierze komplet punktów, a także poznałem sporo drugoligowych torów. Miałem fantastyczną styczność z innymi zawodnikami i był to dla mnie spory krok w przód. Te 15 punktów w barwach PSŻ-u Poznań pozostaje we mnie nadal w pamięci. Atmosfera na stadionie była bardzo fajna, a przez to, że Piotr Paluch był tam wtedy trenerem to czułem się tam prawie jak w domu. Muszę powiedzieć, że był to solidny okres, który ciepło wspominam.

Po tym meczu z Rzeszowem, gdzie wywalczyłeś komplet powiedziałeś, że zaczęło się zwyczajnie – najpierw zrobiłeś jedną trójkę, potem drugą i dalej tak już poszło, bo trener Ciebie wystawiał. Raczej nie spodziewałeś się, że tak to wszystko się potoczy.

Zdecydowanie nie. Trafiłem ze wszystkim – miałem dobry dzień, idealny silnik i to wszystko się znakomicie ułożyło. Sam byłem zdziwiony, bo to był mój pierwszy pełny sezon żużlowy i od razu zaliczyłem taki wyskok. Z tego kompletu cieszyło się sporo osób. Nadal pamiętam tą euforię kibiców i radość. Cieszyłem się, że aż w takim stopniu przyczyniłem się do wygranej drużyny. Mam nadzieję, że w sezonie 2023 będę miał także takie momenty.

No i w 2020 roku zadebiutowałeś w cyklu Grand Prix w Gorzowie i wywalczyłeś punkt po walce z Maxem Frickem. Jak wielkim było zdobycie tego punktu dla Ciebie?

Przez kilka dni to do mnie nie docierało, że to zrobiłem. Było to moim wielkim marzeniem, aby w ogóle wystartować. Ja po prostu chciałem mieć możliwość zaprezentowania się na torze. Nieważne, czy jako dzika karta, czy też rezerwa. Byłem drugim rezerwoym, czyli numerem 18. Miałem okazję wyjechać na tor i zdobyć ten punkt. Ja naprawdę potem nie wiedziałem, jak to się stało. Wiele to dla mnie znaczyło. Zresztą dla każdego młodego zawodnika występ w choćby jednym biegu cyklu Grand Prix jest wielkim wydarzeniem, a co dopiero wywalczenie punktu. Należy pamiętać, że będąc na rezerwie w GP trzeba być cały czas gotowym do startu, więc nie można sobie pozwolić na rozluźnienie.

Jak wspomniałeś sezon 2020 był w zasadzie Twoim pierwszym pełnym rokiem w żużlu. Jak trudno było Ci przejść z motocrossu do żużla?

Ciężko określić, co znaczy łatwo, a co trudno. Na pewno łatwo było mi zrozumieć motocykl i styl jazdy. Trudniej za to było pojąć całą technikę jeżeli chodzi o zaplecze, parking, czy też po prostu listę rzeczy, która musi się zgrać, aby to funkcjonowało dobrze. Sama jazda nie sprawiała problemów, bo już na 3. treningu łamałem się w łuk. Licencję zdałem w 2 miesiące. Z tego co słyszałem jest to bardzo szybki okres. Także jak przechodziłem z motocrossu do żużla to musiałem bardziej skupić się na obszarach, jak infrastruktura i zaplecze, które były dla mnie nowe.

Ale nadal wykorzystujesz motocross do treningów. Co daje taka sesja w przełożeniu na żużel?

Na pewno stały kontakt z motocyklem, co jest bardzo ważne, by nie wypaść z rytmu. Gdy nie brałem udziału w meczach to właśnie sporo trenowałem w ten sposób, aby mieć styczność i być gotowym do jazdy. Taki motocykl dobrze to oddaje. Można też popracować nad startami, techniką jazdy i wyczuciem. Tu głównie chodzi o kontakt z maszyną jak wspomniałem, bo można tu znaleźć sporo przydatnych rzeczy, które można przełożyć na żużel.

Czy uważasz, że sezon 2023 będzie przełomowym i częściej będziesz w stanie zaskakiwać, jak w Toruniu?

Takie mam założenie, że wszystko pójdzie w tym kierunku. Myślę, że zrobiłem ku temu ogromny krok do przodu. Poczyniłem ogromne zmiany sprzętowe i zespołowe. Wszystko jest profesjonalne. Mam nadzieję, że to wszystko się uda. Ja jestem gotowy do startu, dobrze czuję się na motocyklu i liczę na to, że silniki mnie nie zawiodą. Także mam dobrą bazę do tego, aby wyglądało to wszystko bardzo dobrze.

Udostępnij