30 września 2007 roku Stal Gorzów wywalczyła upragniony powrót do Ekstraligi. Po 5 latach spędzonych na 2. poziomie rozgrywkowym Stalowcy przełamali niemoc i wrócili do elity. Czas przypomnieć słynny finałowy mecz, a także drogę do niego, który dał tak wielką radość.

Prolog

Drużyna z Gorzowa po fatalnym sezonie 2002 spadła do I ligi żużlowej. Powrót na najwyższy szczebel, który dla wielu miał być formalnością, okazał się istną udręką. W latach 2003-2006 gorzowianie zawsze kończyli fazę zasadniczą w górnej części tabeli. W 2005 roku nawet ją wygrali. Jednak co z tego, gdy w decydujących meczach o awansie lub przedłużeniu szansy na niego, wszystko się sypało. Stąd było wiadome, że sezon 2007 będzie kluczowy w kwestii gorzowskiego żużla.

Zawsze, gdy wracam do tamtego okresu, targają mną emocje. Byłem zdeterminowany, byśmy awansowali. To było już 5 lat w I lidze! Trzeba przypomnieć, że Stal powstawała z kolan, było gruzowisko, jak przyszedłem do Stali w 2000 roku. Było gruzowisko finansowe, sportowe, wizerunkowe. Dodatkowo mieliśmy stadion z 1947 roku, który został wybudowany za czasów, gdy Polską zaczynali rządzić komuniści, a który po ponad pół wieku był już reliktem przeszłości. Ale te 5 lat byliśmy na kolanach. Cały zarząd i ja. Ciężko pracowaliśmy, aby przywrócić blask Stali. Pierwszym warunkiem, który nam spędzał sen z powiek, był powrót do Ekstraligi.Stal Gorzów miała piękną legendą i nie mogła za długo tkwić w I lidze. Aczkolwiek wiedzieliśmy w sezonie 2007, że Ostrów także ma silną ekipę. I my na ten Ostrów finalnie trafiliśmy w finale – wspomina Władysław Komarnicki, ówczesny prezes klubu.

Skład Stali Gorzów w sezonie 2007

Piotr Paluch

Kapitanem drużyny był 37-letni wówczas “Bolo”. Tata Oskara na tamten moment notował 21. sezon w karierze w barwach gorzowskiej Stali. Pomimo spadku i wielkich problemów po sezonie 2002 zdecydował się on na pozostanie w Stali Gorzów. Taka postawa zyskała duży szacunek nawet wśród kibiców innych klubów. W sezonie 2007 Piotr Paluch startował także w lidze szwedzkiej w barwach Kaparny Goeteborg oraz posiadał podpisany kontrakt z drużyną z Danii – Outrup.Ponadto jako kapitan zespołu starał się, jak tylko mógł pomagać innym zawodnikom. Mierzył także wysoko.

Cieszę się, że wygraliśmy, ale mimo, że dołożyłem parę punktów (9 w 6 startach), ze swojej postawy nie mogę być zadowolony. Na szczęście znam już powód słabszej dyspozycji w ostatnim czasie i zrobię wszystko, żeby było już teraz lepiej – mówił po wygranym meczu w Poznaniu.

Magnus Zetterstroem

Przydomek “Zorro” tego zawodnika wziął się jeszcze z czasów szkolny, gdy koledzy wymyślali sobie nawzajem różne “ksywy”, aby rozróżniać siebie nawzajem. Zwłaszcza że jak sam przyznawał, wielu miało podobne nazwisko co on. Skandynaw, choć do polskiej ligi trafił w wieku 28 lat to prezentował się świetnie. W 2007 roku był 36-latkiem, ale tego nie szło zauważyć. Koledzy z klubu mówili, że jest jak wino, czyli im starszy, tym lepszy. Jego wielką pasją poza żużlem był motocross, a także hokej na lodzie.

Świetny zawodnik, zawodowiec. Magnusa bardzo ceniłem. Był solidnie przygotowany. Nigdy nie zrzucał winy na tor, złe ustawienia motocykla, bo to taka przypadłość zawodników – w tych kilku słowach podsumował go Władysław Komarnicki.

Ponadto Szwed wyróżniał się ambicją. Po meczu z Lublinem, w którym wywalczył 14 punktów, był jeszcze niezadowolony, że nie udało mu się uzyskać kompletu.

Warto także nadmienić, że “Zorro” w Stali Gorzów jeździł w sezonach 2003-2004, a więc zdążył poznać już gorzowskie środowisko.

Jesper Bruun Jensen

Duńczyk w barwach Stali Gorzów jeździł już w sezonie 2002. Po kilku latach rozłąki Skandynaw powrócił nad Wartę. W 1997 roku został on indywidualnym mistrzem świata juniorów. Było jasne, że sprowadzenie go z powrotem do Gorzowa będzie dobrym posunięciem. Jensen bowiem jeździł widowiskowo i można było śmiało desygnować go do biegów nominowanych. Duńczyk zawsze udzielał także ciekawych wywiadów. Posiadacze programu meczowego ze spotkania z TŻ Sipmą Lublin na pewno na ten temat by mogli się wypowiedzieć. Zwłaszcza że nie bał opowiedzieć się o swojej prywatnej strefie.

Matej Ferjan

Słoweniec, który jak to określił Piotr Paluch “Mówił po polsku jeszcze płynniej od Patricka Hansena”pokazał, że przekłada wartości nad oszustwo z korzyścią, ale więcej o tym opowiemy niżej. Żużlowiec z kraju ze stolicą w Lublanie przed sezonem dostał zapewnienie od Władysława Komarnickiego, że otrzyma pewną nagrodę za dobre wyniki. Był nią pies, a dokładnie dog niemiecki. Ferjan regularnie notował dobre wyniki. Był wręcz liderem zespołu. Co więcej, nie odpuszczał ligowych zmagań i był na nie przygotowany, nawet gdy dzień przed zawodami miał turnieje w innych częściach Europy. Przed meczem w Gnieźnie został on mistrzem Węgier, w których wywalczył 15 punktów. Z Debreczyna od razu udał się w kierunku I stolicy Polski. W meczu przeciwko Startowi w 4 startach uzyskał 8 punktów z jednym bonusem, a gdyby nie defekt to jego dorobek byłby jeszcze okazalszy.

Czuję się dobrze. Wczoraj zdobyłem tytuł Mistrza Węgier – zrobiłem 15 punktów. Co prawda przez całą noc zrobiliśmy dużo kilometrów, ale nie czuję zmęczenia. Dzisiaj silniki dobrze mi pracowały, tylko w jednym z biegów posypało się sprzęgło, ale to może się zdarzyć zawsze. Wygrane biegi to powód do zadowolenia – mówił po spotkaniu.

Zgodnie z obietnicą otrzymał on psa przed I spotkaniem fazy Play-Off. Jack, bo tak go nazwano pomimo tego, że był młody to ledwo mieścił się w dłoniach.

Obiecałem Jacka, więc należało dostarczyć go Matejowi. Wtedy to wyszło znakomicie, bo brawa dostał Jack, Matej, a także ja.To była taka nasza maskotka – dodawał Władysław Komarnicki.

Co ciekawe od 2008 roku powielany jest pewien mit. Zanim Słoweniec na dobre rozpoczął swoją przygodę z czarnym sportem to startował w zawodach narciarskich. I o ile to jest prawda, o tyle wbrew wielu materiałom nie startował on w zawodach rangi Pucharu Świata. Swego czasu toruński dziennikarz – Daniel Ludwiński badał temat i Ferjana na próżno było szukać w bazie FIS. Idąc jego tropem, skontaktowaliśmy się z człowiekiem, który słoweńskie środowisko zna jak mało kto. Jure Radelj, bo nim mowa na przełomie wieku był skoczkiem narciarskim. Swego czasu nawet został liderem słoweńskiej kadry. I choć sam zainteresowany nie śledzi dogłębnie żużla to swojego rodaka kojarzył, gdyż m.in. część skoczków ze Słowenii ma różnego rodzaju znajomości w świecie żużlowym.

Plotka jakoby Matej Ferjan startował w Pucharze Świata w narciarstwie, czy to klasycznym, czy też alpejskim jak podają niektóre źródła to totalna bzdura. Owszem próbował swoich sił w tym, ale był to poziom co najwyżej regionalny – mówił obecny trener skoczków.

Niklas Klingberg

Kolejny ze Szwedów w sezonie 2006 legitymował się średnia biegopunktową rzędu 1.970. Rodak “Zorra” miał jednak fatalne wejście w rok 2007 i odsunięto go od składu. Skandynaw jednak nie próżnował. Zdołał pozbierać się, a po serii świetnych treningów przekonał sztab szkoleniowy, aby dali mu szansę w decydujących spotkaniach. Decyzja ta okazała się słuszną, gdyż Klingberg wyglądał zdecydowanie lepiej. W 2. spotkaniu fazy Play-Off na torze w Gorzowie wywalczył 9 punktów. Jak sam przyznawał, musiał wszystko poukładać sprzętowo, a także treningowo.

Dla mnie to była nieco niespełniona postać w tym sporcie. On miał papiery na dobrego zawodnika. On po naszym awansie co prawda nie przebił się do Ekstraligi, ale swoją rolę spełnił w naszym klubie. Gdy był w formie to był naszym ważnym ogniwem – zauważył Władysław Komarnicki.

David Ruud

Żużlowiec z Gislaved, czyli z miejscowości, z której do Grand Prix awansował niedawno Szymon Woźniak, w Stali Gorzów jeździł już w sezonie 2006. Za Szweda w 2007 roku w przypadku większości I połowy fazy zasadniczej stosowano zastępstwo zawodnika. Decyzję tą pochwalali działacze Stali, a także zawodnicy. Skandynaw swoje pierwsze spotkania po skończeniu okresu “zz-tki” odjechał w wygranym meczu przeciwko PSŻ-towi Poznań. Jednak pomimo dobrego początku skończyło się tak, że po słabszym występie w fazie Play-Off odstawiono go od składu. Później na chwilę powrócił do niego w finałach, lecz po zdobyciu zaledwie dwóch punktów w spotkaniu z Ostrowem zdecydowano się na zupełnie inne ustawienie drużyny.

Joonas Kylmaekorpi

W sezonie 2022 kibice w barwach Stali Gorzów w Ekstralidze U24 mogli oglądać Timiego Salonena, który robił prawdziwą furorę. Nie był on jednak pierwszym Finem, który przewinął się przez ten klub. Jednym z trzech jego poprzedników był Joonas Kylmaekorpi. Rodak Salonena w Gorzowie startował już w 1999 roku, a nad Wartę powrócił na lata 2006-2007. W najważniejszym sezonie od lat miał być on wiodącą postacią. Jednak regularnie zawodził, a przecież na początku roku Władysław Komarnicki I Stanisław Chomski wręcz odliczali dni, kiedy Fin powróci na tory.

Fin to był talent, ale zaniedbał swoje zdrowie. I to bardzo mocno. Ukrywał przed nami, że ma poważnie kontuzjowany bark. M.in. przez to nie rozwinął się w pełni. Aby ukryć kontuzję, wielokrotnie wymyślał różne historie. Mniej lub bardziej wiarygodne – wspominał Władysław Komarnicki.

Kim Patrik Jansson

Czwarty (i jeszcze nie ostatnio) Szwed. Jansson podobnie jak część innych zawodników w Stali Gorzów znalazł się już w sezonie 2006. W 2007 roku Skandynaw wystąpił w kilku spotkaniach. Jednak żadnej kluczowej roli nie odgrywał. Miał jednak pewien przebłysk. Podczas meczu II kolejki z GTŻ-tem Grudziądz, w którym zastąpił wspomnianego już wyżej Fina, w 4 biegach wywalczył 6 punktów z trzema bonusami. Co warto odnotować, Szwed został raz wykluczony. Zatem jego dorobek wtedy mógł być jeszcze lepszy.

Paweł Hlib

Niepokorny “Hlibcio”, jak o nim mówiono, w sezonie 2007 zadziwiał całą żużlową Polskę. Jako junior zdołał wyśrubować swoją średnią na tą rzędu prawie 2.0 na bieg. Wielokrotnie wychodził do kibiców jako pierwszy. Nawet po tych przegranych spotkaniach, jak w Grudziądzu. Mimo świetlanej przyszłości kariery nie zrobił. Dlaczego?

Trener Stanisław Chomski zawsze powtarzał, że Hlib miał większy potencjał od Hampela. Jeżeli komukolwiek poświęciłem tyle czasu, aby doprowadzić go do nazwijmy ładu, wysokiego wyniku sportowego to on mi zabrał go najwięcej. Niestety nie był zainteresowany karierą sportową. Środowiska, które nie powinny go dotyczyć wciągnęły go w nieetyczne rzeczy – tłumaczył ówczesny prezes Stali Gorzów.

Thomas H. Jonasson

Kilka lat temu w polskich ligach żużlowych można było korzystać z jednego zagranicznego juniora. W przypadku Stali Gorzów wybór padł na wschodzącą gwiazdę ze Szwecji. Jonasson choć jeździł sinusoidalnie to w parze z Pawłem Hlibem w większości przypadków notował bardzo dobre rezultaty. W biegu juniorskim trudno było przypuszczać, że gonitwa ta nie zakończy się co najmniej remisem. Swój najlepszy wynik w tamtym roku osiągnął w meczu z Poznaniem, gdzie w 5 startach wywalczył płatny komplet punktów. Jak historia pokazała, jego kariera pomimo szybkiego rozwoju zatrzymała się kilka lat później, choć dane mu było awansować do cyklu Grand Prix, jak i startując jako dzika karta wejść do finału jednego z turniejów.

Adrian Szewczykowski

Żużlowiec urodzony w 1989 roku co prawda nie był podstawowym juniorem, ale zdołał wystąpić w kilku spotkaniach. Pierwszy raz taka szansa nadarzyła się podczas meczu z Gnieznem, gdzie wywalczył 1 punkt. Kilka kolejek później w spotkaniu z Poznaniem wywalczył 2 “oczka”. W Lublinie zaś w swoim jedynym starcie przywiózł 0. Swój najlepszy mecz w sezonie 2007 odjechał w 2. meczu fazy Play-Off z Rybnikiem. Najpierw z Pawłem Hlibem przywiózł 5:1 w biegu juniorskim, a następnie z Matejem Ferjanem zapewnił wygraną w stosunku 4:2.

Bardzo się cieszę, że mogłem pojechać w dwóch biegach, generalnie jestem zadowolony. W pierwszym tak jak miało być zrobilśmy z Pawłem Hlibem 5:1, a w drugim niewiele mi brakowało, aby wyprzedzić Gizattulina, ale nie było źle, bo pojechałem z Matejem Ferjanem na 4:2 – mówił po tamtym meczu.

Szewczykowski był jednym z podopiecznych Stanisława Chomskiego, z którym trener najmocniej współpracował. I to przynosiło efekty.

Ponadto w kadrze znajdowali się Paweł Zmarzlik (odjechał on 1 bieg), Kamil Brzozowski (zasilił szeregi grudziądzan), Michał Rajkowski i Mateusz Mikorski, który wiele razy był awizowany do meczowego składu.

Zapowiedź sezonu

Gdy pytano jakiegokolwiek zawodnika, kibica, czy działacza, każdy wymieniał czterech faworytów do awansu – Lotos Gdańsk, Stal Gorzów, RKM Rybnik i Intar Lazur Ostrów. Każda z tych ekip zbudowała solidne formacje.

Składy są wyjątkowo wyrównane, jest kilka zespołów, które aspirują do awansu. Myślę, że liczyć się będą przede wszystkim Wybrzeże Gdańsk, Intar Ostrów i oczywiście nasza drużyna. Trzeba liczyć się też z teamem z Rybnika, bo mimo stosunkowo słabego składu jest drużyną po spadku z Ekstraligi i ma bagaż doświadczeń na wysokim poziomie. Można jeździć cały sezon, ale najważniejsze będą baraże. Będzie ciężko, ale przy odrobinie szczęścia mamy szansę na powrót do elity bez nich – zapowiadał nowe rozdanie Krzysztof Orzeł.

Zawodnicy Stali typowali za głównych rywali właśnie Ostrów i Gdańsk. Matej Ferjan zauważał, że drużyna z Wielkopolski zbudowała bardzo optymalny skład. “Zorro” zaś zwracał uwagę w szczególności na Gdańsk, gdyż uważał, że oni mogą zaatakować awans z tylnego siedzenia. Paweł Hlib nie bawił się w typowanie i układanie czołowej 3., ale widział Stal Gorzów na szczycie.


Droga do finału

W I rundzie Stal Gorzów udała się do Gdańska. Coś, co wedle ekspertów miało być mimo wszystko stosunkowo łatwym zwycięstwem, okazało się porażką. Lokalny Lotos Gdańsk finalnie zwyciężył 53:39.Nie pomógł nawet tzw. joker (podwajał ilość punktów. Możliwość jednorazowego użycia złotej rezerwy taktycznej pojawiała się, gdy dana drużyna przegrywała w meczu różnicą co najmniej 10 punktów), z którego puszczono Mateja Ferjana.

Niepowodzenie znad Bałtyku odbito sobie z nawiązką w domowym meczu z Grudziądzem. Choć “Gołębie” starały się walczyć to Stalowcy zakończyli mecz zwycięstwem w stosunku 55:37.

Gorzowianie w nieco pozmienianej kolejności spotkań szli za ciosem także w kolejnych meczach. Na Stadionie im. Edwarda Jancarza ograli przyszłego spadkowicza z Gniezna (67:26), w Rybniku pokonali lokalny RKM (40:52), w meczu domowym okazali się także lepsi od TŻ Lublina (53:36), a zwycięską serię podtrzymali w Poznaniu, gdzie jako jedyni zdeklasowali lokalny PSŻ (33:60). Na koniec pierwszej części sezonu Stalowcy pokonali KM Intar Lazur Ostrów wynikiem 50:39, a Jensen ustanowił nowy rekord toru. Tym samym na tym etapie sezonu wygrali 6 spotkań, a 1 przegrali.

Do Gorzowa przyjechała bardzo silna drużyna z aspiracjami na awans stąd taki poziom na torze. Piątka moich zawodników pojechała dobrze. Dużo więcej wymagamy jednak od Kylmaekorpiego. Joonas ma jakąś dziwną filozofię i musi to sam przemyśleć. On potrafi jechać, ale nie potrafi przygotować sprzętu. Jego notowania są o wiele wyższe niż Tomicka, więc musi to przemyśleć – podsumował mecz na szczycie z Ostrowem, Stanisław Chomski.

Rundę rewanżową gorzowianie rozpoczęli od minimalnej porażki w Ostrowie (47:43). W Gorzowie zaś po raz kolejny zdeklasowali poznański PSŻ (66:23). W Lublinie zaś doszło do klęski.TŻ Sipma zdołała bowiem wygrać i to… prawie za 3 punkty, ale na szczęście Stalowców wtedy w 1. lidze nie przyznawało się punktów bonusowych. 3 “oczka” dawano wedle ówczesnego systemu dla drużyny, która wygrała na wyjeździe. Cały sztab szkoleniowy uznał tamto spotkanie (54:36) za plamę.

Tą dość szybko zmazano, wygrywając u siebie z Rybnikiem (55:38), a także po raz kolejny nokautując gnieźnian (22:66). W Grudziądzu przegrano mecz w samej końcówce (46:44), więc 3 punkty uciekły. Była to jednak ostatnia porażka w fazie zasadniczej.

Na Stadionie imienia Edwarda Jancarza powetowano sobie porażkę z inauguracji. I tak spotkanie z Lotosem Gdańsk zakończyło się wynikiem 57:33.

Zanim przejdziemy dalej, trzeba wyjaśnić, jak wtedy wyglądały Play-Offy. Obecnie stosuje się dwumecz. Wtedy zaś jechało się do dwóch wygranych. Pierwszy mecz jechano na stadionie drużyny, która po fazie zasadniczej zajęła niższe miejsce. Potem 2 kolejne spotkania gościła ekipa, która zajęła wyższą pozycję. W przypadku remisu w 3. potyczce rozgrywano bieg dodatkowy.

Stal Gorzów w fazie Play-Off trafiła na RKM Rybnik. Na Śląsku gorzowianie stracili niemalże pewne zwycięstwo. Wynik 46:44 oznaczał, że w przypadku wygranej Gorzowa, kibice obejrzą 2 dodatkowe mecze. Stalowcy zgodnie z oczekiwaniami u siebie triumfowali 55:36, choć rybniczanie kwestionowali kwestię toru. W 3. spotkaniu gorzowianie zapewnili sobie awans do finału, wygrywając 56:35.

Tam na nich czekał już Ostrów. Pierwszy mecz zakończył się wielką porażką gorzowian (56:36). W Gorzowie jednak Stalowcy zdołali wygrać 49:40. A to oznaczało, że potrzeba kolejnego spotkania.

Kibice zwracali uwagę na to, że w szczególności należy bać się Petera Karlssona, a także jego brata Mikaela Maxa.

Drużyna Ostrowa w finale u siebie była zdecydowanie bardziej przygotowana, aniżeli w fazie zasadniczej. Ale to był gorzki wynik i ja nie mogłem spać kilka nocy. Pamiętam to do dziś. Ale finalnie wyszło dobrze – wyznał ówczesny prezes Stali.

To jest ten dzień! Ale…

Przed decydującym meczem o awans do biura Stali Gorzów pośpiesznie przyszedł Matej Ferjan. Miał on do przekazania bardzo ważną wiadomość. Działacze klubu z Ostrowa zaproponowali mu kwotę rzędu 25 tysięcy Euro w zamian za 2 upadki. Aby zarobić takie pieniądze, Słoweniec przez połowę sezonu musiał notować tzw. “dwucyfrówki”.

Będę do końca życia dłużnikiem Mateja Ferjana. W tym czasie była próba przekupstwa go, czyli naszego filaru. To, że on przyszedł i zgłosił to wiceprezesowi do spraw sportowych, czyli Panu Maciejowi Mularskiemu, który natychmiast mnie poinformował o tej historii, świadczyło o jego klasie. Ta kwota była tak wielka, że wiielu zawodników być może skusiłoby się na zgodę, ale nie on. Choć już niestety Ferjan nie żyje to do końca życia będę jego dłużnikiem. Dzięki niemu nie doszło do korupcji, a także pokazał, że jest zawodowcem – wspomniał Władysław Komarnicki.

Udane spotkanie

Walczyliśmy z czasem. Opady piątkowo-sobotnie dużo zrobiło spustoszenia i zdezorganizowało nam całą sesję treningową w sobotę. Dopiero dzisiaj chłopacy popróbowali w tym błotku. Chcieliśmy doprowadzić tor do takiego stanu, aby był i wynik, jak i widowisko – mówił przed spotkaniem trener żółto-niebieskich na antenie regionalnej TVP3. Stanisław Chomski dodał, że pracowali z toromistrzem nad tym, aby wszystko było tak jak zawsze. Zaznaczył także, że liczy na wyrównany wynik drużyny.

Mecz rozpoczął się od wyniku 3:3. W 1. podejściu do biegu juniorskiego Marcin Liberski spowodował upadek Thomasa Jonassona, którego do parku maszyn na swoim motocyklu zawiózł Paweł Hlib. W powtórce po wykluczeniu ostrowianina, gorzowski duet nie zdołał poradzić sobie z Danielem Kingiem. 2 kolejne biegi padły łupem Stalowców i to w stosunku 5:1. 4. gonitwa także musiała być powtarzana, gdyż Hlib z własnej winy upadł na tor w 2. łuku. W powtórce Jensen prowadził od startu do ostatniego łuku. Na “kresce” po fenomenalnym ataku uporał się z nim Karlsson.

Na początku 2. serii startów Stalowcy wyszli spod taśmy najszybciej, lecz błąd Palucha na wyjściu z 1. wirażu sprawił, że gorzowianie odnieśli triumf w stosunku 4:2. Chwilę później zwyciężyli podwójnie za sprawą duetu Szwedów – Jonassona i Zetterstroema. Co ciekawe w 1. podejściu w szczycie 2. łuku wywrócił się przewodzący stawce Charlie Gjedde. W 7. biegu zaś ostrowianie w końcu odpowiedzieli. Para Karlsson-King okazała się lepsza od Ferjana i Klingberga.

Goście 2 kolejne punkty odrobili w 8. biegu, a w 9. (wtedy pojechano w 3., gdyż Gjedde nie ustawił się pod taśmą w regulaminowym czasie), 10. i 11. gorzowianie odpowiedzieli takim samym rezultatem. W ostatniej gonitwie doszło do kuriozalnej sytuacji. Mający jechać jako tzw. joker Mikael Max… spóźnił się na start! Cały stadion zaczął wiwatować, gdyż goście stracili szansę na odrobienie strat. Gdy wydawało się, że wszystko już jest pod kontrolą to ostrowianie wygrali 2 ostatnie gonitwy przed nominacjami podwójnie. Tym samym na tablicy wyników 41:37. Wszystko mogło się rozstrzygnąć w każdą możliwą stronę. Matematyka była jednak po stronie gorzowian. Triumf minimum 4:2 w 14. biegu dawał im upragniony awans.

Jesper Jensen świetnie ruszył ze startu i zaczął wywozić rywali. W tym samym czasie Hlib ściął do krawężnika i Stalowcy zaczęli jechać po awans. Juniora w pewnym momencie rzuciło, lecz zdołał obronić się przed rywalami. I tak jeszcze przed końcem spotkania stało się jasne, że Stalowcy awansowali do Ekstraligi. Stanisław Chomski uradowany skakał, a także, co zauważyli komentatorzy całował tor. W 15. gonitwie, którą powtórzono po upadku w 1. łuku “Zorra” padł remis. Jednak cały Gorzów już wcześniej zaczął świętować. Momentalnie zawodnicy zaczęli podrzucać trenera, a Władysław Komarnicki zgodnie z tradycją oddał do spalenia marynarkę.

Takiej złej marynarki nie miałem, którą mi spalili, ale nie żałowałem jej. To była radość niespotykana. Nas wszystkich od kibiców, którzy się zebrali, po sztab i zawodników – dodał ówczesny prezes Stali Gorzów.

Po przeciwnej strony barykady panował smutek, a także złość za własne błędy.

Jedynie Karlsson i King jechali na swoim poziomie.Reszta zawodników z niewiadomych mi przyczyn robili mi takie psikusy, których się w ogóle w życiu nie spodziewałem. Wykluczenie w taki sposób Maxa, wykluczenie Gjedd’a. To jest dla mnie niezrozumiałe. Dopisać jeszcze musimy postawę naszych zawodników krajowych i to były główne przyczyny, że przegraliśmy. Potem była szansa. Gdyby Max wykorzystał złotą rezerwę, podejrzewam, że sprawy dzisiejszego meczu potoczyłyby się inaczej. Niemniej należy pogratulować Stali Gorzów za wygraną i awans do Ekstraligi – skomentował poczynania swoich podopiecznych trener Lech Kędziora.

Co ciekawe Adrian Szewczykowski przed sezonem idealnie wytypował czołową 3. Junior powiedział w wywiadzie na potrzeby programu z Grudziądzem, który pisano na kilka dni przed początkiem roku, że jego zdaniem awansuje do Ekstraligi Stal Gorzów, w barażach pojedzie Ostrów, a czołową 3. uzupełni drużyna z Gdańska.

To była chwila prawdy

Gdyby wtedy nie udało się awansować to Stal Gorzów mogła popaść w marazm. Dlatego finał był tak bardzo ważny, aby zapewnić sobie bezpośrednią promocję do Ekstraligi.

Ja wtedy powtarzałem, że jeżeli nie awansujemy to odchodzę z klubu. Byłem już bardzo mocno zmęczony tą ciężką pracą. Tak samo, gdyby Ferjan do nas nie przyszedł i nie powiedział, że dostał taką ofertę to zapewne Stal by przegrała, ja bym odszedł i myślę, że klub skończyłby jak obecna Stal Rzeszów, czy też Unia Tarnów. Nie chcę tego wieszczyć, ale nikt nie chciał włożyć wiele pracy. Nawet do zarządu nikt się nie zgłaszał – dopowiedział Władysław Komarnicki.

Skład na sezon 2008

Po awansie do Ekstraligi należało przygotować skład, który utrzymałby się. W obwodzie zainteresowań był Jason Crump. Australijczyk w przeszłości jeździł w barwach Stali, a także seryjnie triumfował w Memoriałach im. Edwarda Jancarza. Przez kilka względów jego transfer nie doszedł do skutku.

Jeden zawodnik beniaminkowi nic nie daje. Taktyka była taka, aby wzmocnić się, ale i kogoś osłabić. Beniaminek ma najtrudniej, jeśli chodzi o wejście do ekstraligowców i tak się stało. Jason był „na tapecie”, ale wariant z Tomaszem i Rune zwyciężył – mówił szkoleniowiec w rozmowie dla „Żużlowej Niedzieli”.

Wersję tę potwierdził Władysław Komarnicki.

Crump był zawodnikiem klasowym. Odbyliśmy kilka rozmów. Ale oczekiwania finansowe Crumpa go przekreśliły. To był poziom prawie Holty i Golloba, więc gdybym wziął go zamiast tej dwójki to zrobiłbym głupstwo. Oni wnieśli zdecydowanie więcej od pojedynczego Crumpa, a ponadto w tej samej cenie miałem ich dwóch. Musiałem zrobić wszystko przemyślanie od strony sportowej i ekonomicznej. Angaż Holty i Golloba się opłacił.

Po świetnym finale do Gorzowa sprowadzono Petera Karlssona. Z finałowego składu zostali Jesper Jensen, który po ślubie w marcu 2008 roku przyjął panieńskie nazwisko – Monberg, Matej Ferjan, Paweł Hlib, Adrian Szewczykowski i Thomas Jonasson. W obwodzie znajdowali się także Paweł Zmarzlik, Łukasz Cyran i Kenneth Hansen.

Ze Stalą pożegnał się zaś m.in. kapitan i ikona Stali, czyli Piotr Paluch.

Budowa składu na Ekstraligę wymagała pewnych zmian. Piotr wylądował w Gnieźnie, ale rozstaliśmy się w dobrych relacjach. Jak dla mnie nie można na niego powiedzieć złego słowa. Świst i Staszewski po spadku odeszli, a on pozostał w tym trudnym okresie. Za to go bardzo cenię. Zawsze zresztą wspominam go dobrze, albo bardzo dobrze – zdradził ówczesny prezes Stali.

Od czasu powrotu do Ekstraligi, Stal Gorzów wywalczyła 2 złote Medale Drużynowych Mistrzostw Polski, 4 srebrne i 3 brązowe.

Wynik pamiętnego meczu

STAL GORZÓW

9. Matej Ferjan – 10+1 (2*,1,3,3,1,)

10. Niklas Klingberg – 4 (3,0,1,0,)

11. Magnus Zetterstroem – 10+1 (2*,3,3,0,2)

12. Piotr Paluch – 6 (3,1,1,1,,)

13. Jesper B. Jensen – 8+1 (2,2*,0,1,3,)

14. Adrian Szewczykowski ( nie startował )

15. Paweł Hlib – 6+1 (2,w,2,2*,,)

16. Thomas Jonasson – 5+1 (1*,3,1,,)

INTAR LAZUR OSTRÓW

1. Mikael Max – 6 (0,2,1,w!,3,0)

2. £ukasz Jankowski – 3+1 (1,0,-,2*,0)

3. Mariusz Węgrzyk – 1 (0,1,-,,)

4. Charlie Gjedde – 4 (1,w,w,2,1)

5. Peter Karlsson – 16+1 (3,2*3,2,3,3)

6. Emil Idziorek ( nie startował )

7. Marcin Liberski – 0 (w,,,,)

8. Daniel King – 11+1 (3,1,3,2,0,2*)

Bieg po biegu:

1. King, Hlib, Jonasson, Liberski (w)

2. Klingberg, Ferjan, Jankowski, Max

3. Paluch, Zetterstroem, Gjedde, Węgrzyk

4. Karlsson, Jensen, King, Hlib (w)

5. Zetterstroem, Max, Paluch, Jankowski

6. Jonasson, Jensen, Węgrzyk, Gjedde (w)

7. King, Karlsson, Ferjan, Klingberg

8. Karlsson, Hlib, Max, Jensen

9. Ferjan, King, Klingberg, Gjedde (w/2min)

10. Zetterstroem, Karlsson, Paluch, King

11. Ferjan, Gjedde, Jonasson, Max (w/2min)!

12. Max, King, Paluch, Zetterstroem

13. Karlsson, Jankowski, Jensen, Klingberg

14. Jensen, Hlib, Gjedde, Jankowski

15. Karlsson, Zetterstroem, Ferjan, Max

Najlepszy czas dnia uzyskał Jesper Jensen w biegu XIV – 62,37

Wyniki za espeedway.pl

Końcowa tabela sezonu 2007

1. Stal Gorzów

2. Intar Lazur Ostrów

3. Lotos Gdańsk

4. RKM Rybnik

5. Milion Team Poznań

6. GTŻ Grudziądz

7. Sipma Lublin

8. Start Gniezno

Wyniki wszystkich meczów Stali Gorzów

Lotos Gdańsk – Stal Gorzów (53:39)

Stal Gorzów – GTŻ Grudziądz (55:37)

Stal Gorzów – TŻ Start Gniezno (67:26)

RKM Rybnik – Stal Gorzów (40:52)

Stal Gorzów – TŻ Sipma Lublin (53:36)

PSŻ Poznań – Stal Gorzów (33:60)

Stal Gorzów – KM Intar Lazur Ostrów (50:39)

KM Intar Lazur Ostrów – Stal Gorzów (47:43)

Stal Gorzów – PSŻ Poznań (66:23)

TŻ Sipma Lublin – Stal Gorzów (54:36)

Stal Gorzów – RKM Rybnik (55:38)

TŻ Start Gniezno – Stal Gorzów (22:66)

GTŻ Grudziądz – Stal Gorzów (46:44)

Stal Gorzów – Lotos Gdańsk (57:33)

Play-Off i finał

RKM Rybnik – Stal Gorzów (46:44)

Stal Gorzów – RKM Rybnik (55:36)

Stal Gorzów – RKM Rybnik (56:35)

KM Intar Lazur Ostrów – Stal Gorzów (56:36)

Stal Gorzów – KM Intar Lazur Ostrów (49:40)

Stal Gorzów – KM Intar Lazur Ostrów (49:41)

Udostępnij