Oskar, dziś wróciłeś na przysłowiowe „stare śmieci”, bo jesteś wychowankiem miejscowego Satrtu. Wspomnienia z Gniezna wróciły?

Wróciły, ale też tak samo miał miejsce powrót do starych ustawień. Próbowałem zastosować to samo, co działało tu nie tak dawno, lecz nie sprawdziło się to jak myśleliśmy i szukaliśmy przełożeń na nowo. Dobrze było się tutaj pokazać, odwiedzić stare kąty, zawsze z sentymentem tutaj wracam, również bardzo dziękuję kibicom za ciepłe przywitanie, więc naprawdę miło było wrócić do Gniezna.

Mówi się, że tor w Gnieźnie jest obok tego w Grudziądzu najtwardszym w Polsce. Jest to prawdą?

Zdecydowanie tak, ponieważ nawet dzisiaj to było widać, jak polewaczka wyjeżdżała co chwila na tor. Niemniej na takiej nawierzchni też trzeba się umieć ścigać, bo jest ona unikatowa.

W dwóch pierwszych biegach świetnie wystartowałeś, ale gdzieś tam prędkość uciekała przed 1. łukiem. Zdiagnozowaliście problem, który Was trapił po dwóch seriach?

Między innymi dlatego cały czas szukaliśmy ustawień i co bieg mieliśmy rotację w przełożeniach i dopiero na 2 ostatnie biegi złapaliśmy to, co chcieliśmy. Wtedy już niczego nie zmienialiśmy, bo po prostu wszystko działało, tak jak chcieliśmy. Jak już wspominałem, musieliśmy dokonywać wielkich zmian, aby wszystko działało jak należy.

Po 3. serii startów widziałem, że wyszedłeś z parku maszyn i stanąłeś gdzieś mniej więcej na wysokości linii startu, aby zobaczyć, jak polewaczka rosi tor. Ta obserwacja chyba także pomogła.

W takich zawodach liczy się to, aby być na bieżąco z tym, jak zmienia się tor. Trzeba go bacznie obserwować, aby mniej więcej wiedzieć, co ewentualnie trzeba pozmieniać. Ja chciałem także zobaczyć pola startowe i jak ich polanie może wpłynąć na wyjście spod taśmy, bo na 2 ostatnie wyścigi zgodnie z moim numerem, miałem 2 skrajne pola. Musiałem tego dopilnować, aby wiedzieć na czym mogę stanąć w swoich biegach i jak się ustawić.

Twoja szarża na Danielu Kaczmarku była bardzo agresywna. Nieco przypomniała ostatnią sytuację z meczu ZOOleszcz GJM Grudziądz vs FOGO Unia Leszno, gdzie Jaimon Lidsey w podobny sposób co Ty zaatakował Janusza Kołodzieja, lecz tam doszło do kontaktu, a tu nie dość, ze wyprzedziłeś reprezentanta H. Skrzydlewska Orzeł Łódź, to w dodatku zdołałeś niemalże od razu zamknąć krawężnik, choć na pewno zadziałała wtedy na Ciebie spora siła odśrodkowa.

Świetnie wystartowałem i zobaczyłem, że niesie zewnętrzna, więc zdecyodwałem się na to, aby tamtędy pojechać. Minąłem w ten sposób dwóch rywali i przede mną był tylko Daniel. Nabrałem odpowiedniej prędkości i przyciąłem jak tylko mogłem do krawężnika na 2. łuku, aby go wyprzedzić. Manewr odważny, ale też mój przeciwnik nie zaczął składać się w łuk. Jakby łuk był te 10 metrów wcześniej, to może byśmy się zderzyli, a tak czysto się z nim uporałem.

Przed ostatnim biegiem była wielka nerwowość u Ciebie i Grzegorza Walaska. Mocno kopaliście koleiny, do granic możliwości wyjeżdżaliście przednim kołem za taśmę i ona w pewnym momencie się nawet uszkodziła, ale kierownicy startu zdołali naprawić usterkę. Z czego wynikało tak mocne szukanie limitów, poza oczywiście tym, że był to decydujący bieg?

A wraz z Grzegorzem szukaliśmy 50 groszy (śmiech). A tak na poważnie to start był kluczowym elementem, ale trudno było się z niego odpowiednio wyrwać. Każdy gdzieś tam przygotowywał sobie swoją własną koleinę, aby mieć jak najlepsze warunki do tego, aby strzelić jak z procy. Dlatego też tak mocno w tym ostatnim biegu skupiliśmy się wszyscy na tym aspekcie, aby mieć komfortowe warunki.

Twój kuzyn Kevin również awansował do IMP Challenge. Tutaj było widać ogromne rodzinne święto, po tym jak zjechaliście do parku maszyn.

Tak się złożyło, że dwóch Fajferów awansowało dalej i to nas cieszy. Zwłaszcza, że ja i Kevin wystąpiliśmy w ostatnim biegu, więc mogliśmy także razem podziękować kibicom za doping. A jak zjechaliśmy to nasza cała rodzina nas wyściskała.

W ćwierćfinale trzeba było być w najgorszym wypadku 4., aby awansować dalej, a w Challengu wystarczy już 8. lokata. Lepiej mieć słabszą stawkę w ¼ finału, ale z ograniczonymi miejscami do promocji czy też lepiej, aby poziom zawodów był wyższy jak w ½ finału, ale z większym marginesem błędu?

Ja uważam, że zawsze jest mieć ten większy margines błędu. Po trzech biegach większość zapewne mnie skreśliła, zapewne sporo osób pomyślało, że ja już nie awansuję, ale trzeba się nie poddawać, spiąć pewną część ciała, mieć dużą wolę walki i walczyć do końca, aby wyjść z takiej sytuacji.

Teraz mamy przerwę w PGE Ekstralidze, ponieważ jest Grand Prix w Warszawie. Taka przerwa w czasie sezonu się przydaje, aby zresetować trochę głowę?

Przerwa przerwą, ale trenowac i szukać trzeba. Ja jeszcze nie jestem w pełni zadowolony z prędkości w moich motocyklach, więc jutro po turnieju zjawię się w Gorzowie, aby potrenować i będę wykorzystywał ten czas możliwie jak najlepiej, aby po prostu zaleźć co trzeba niż mieć wahania formy.

IMP Challenge zostanie rozegrany pod koniec maja w Pile. Tor tam jest naprawdę specyficzny, a w dodatku niedawno ruszyła tam modernizacja infrastruktury. Notatki z zeszłorocznego finału Canal+ Online Indywidualnych Mistrzostw Polski się przydadzą?

Powiem szczerze, że nie lubię jeździć do Piły z tego względu, że albo miałem bardzo udane spotkanie, albo wręcz nieciekawe pod kątem wyniku. Nie ma jednak sensu kodować sobie w głowie, że czegoś się nie lubi, to ja nie potrafię, bo istnieje zawsze szansa na jakieś przełamanie. Stąd pojadę tam z czystą głową i z nastawieniem, aby awansować do finału Mistrzostw Polski.

Udostępnij