Mecz nie zapowiadał się źle. Gorzowianie weszli na boisko zmotywowani i z wielką chęcią zwycięstwa, a mimo pierwotnej straty dwóch bramek, nie przestraszyli się gospodarzy i dość szybko odrobili wynik, a nawet wyszli na prowadzenie. Bardzo dużą rolę w pierwszych minutach spotkania odgrywały rzuty Bartosza Starzyńskiego, z którym warszawianie zdecydowanie nie wiedzieli, co zrobić, by go powstrzymać. Nieźle funkcjonowała obrona, a kilka piłek wyciągnął Cezary Marciniak. Meczu jednak nie da się wygrać z zaledwie jednym rozgrywającym, stanowiącym indywidualne zagrożenie, a prócz Starzyńskiego, gorzowianie nie mieli się za bardzo czym pochwalić. Bojaźliwie i nieco chaotycznie grały zarówno prawa, jak i lewa połówka, a skrzydła osłabione brakiem Mateusza Stupińskiego nie radziły sobie idealnie. Choć z linii 7 metrów bezbłędny w pierwszej połowie był Aleksadner Kryszeń, o tyle z pola niewiele wchodziło, a warszawianie mieli w swoich szeregach doskonale dysponowanego Leszczyńskiego, który stopniowo wybijał żółto-niebieskim myśl o zwycięstwie z głów. Na przerwę gorzowianie schodzili z czterobramkową stratą, która jednak nie była przewagą nie do odrobienia.

 

Drugą połowę żółto-niebiescy zaczęli nie najgorzej, bo od trafienia z ataku pozycyjnego. Wciąż nieźle funkcjonowała obrona, którą kierowali dwaj obrotowi Stali, ale gorzowianie zostali pozbawieni swojego wielkiego atutu – szybkiego wznowienia po bramce, które sędziowie kilkakrotnie cofali, uznając za nieprawidłowe. Nie wychodziły też kontry, a wiele piłek z ataku pozycyjnego trafiało prosto w bramkarza. Wniosek był jeden – sam Starzyński meczu nam nie wygra, a dodatkowo z każdą minutą ogromnego wysiłku na boisku Bartkowi coraz trudniej było trafiać do bramki, bez wsparcia kolegów. Na niewiele zdały się zmiany, choć gorzowianie w 50 minucie mieli zaledwie dwie bramki, a zwycięstwo nie było wcale tak nierealne. Błędy i bojaźń w grze, a także momentami brak skuteczności nawet z przygotowanej pozycji był tego dnia gwoździem do trumny dla zwycięstwa. Gorzowianie przespali końcówkę i musieli pogodzić się z przegraną.

 

Taki zimny kubeł na głowy z pewnością da drużynie sporo do myślenia, zwłaszcza w obliczu kolejnego meczu, w którym żółto-niebiescy na wyjeździe zmierzą się z wiceliderem tabeli, Sokołem Kościerzyna.

 

AZS UW Warszawa 25 (15)

Ner, Szałkucki – Leszczyński 11 (4/4), Szpejna 5, Makowski 4, Niemiec 2, Pietrzak 1, Przybysz 1 (0/1), Kwiatkowski 1, Mielczarski, Witkowski, Monikowski, Steć, Wolski, Grzywiński

Trener: Sławomir Monikowski

Kierownik: Robert Bliszczyk

Fizjoterapeuta: Krzysztof Szczyciński

 

Kartki: Niemiec, Pietrzak, Steć

Kary: Pietrzak, Leszczyński, Makowski, Grzywiński, Niemiec

Karne: 4/5

 

Stal Gorzów: 23 (11)

Marciniak, Nowicki – Starzyński 6, Kryszeń 5 (5/6), Serpina 2, Droździk 2, Chełmiński 2, Mariusz Smolarek 2, Turkowski 2, Bekisz 1, Marcin Smolarek 1, Bronowski, Kłak, Śramkiewicz, Gałat.

Trener: Dariusz Molski

Kierownik: Łukasz Bartnik

Fizjoterapeuta: Krzysztof Korbanek

 

Kartki: Droździk, Serpina, Bronowski

Kary: Bekisz, Turkowski (2), Serpina (2), Smolarek Mariusz

Karne: 5/6

 

Sędziowie: Jakub Czachora – Michał Szpinda (Zwierzyniec, Zamość)

Udostępnij