Zdziesiątkowana kontuzjami Stal Gorzów nie była w stanie zaatakować dobrze spasowanej wrocławskiej drużyny. Spotkanie podsumował trener Stanisław Chomski. – Zabrakło mocy, wiary nie zabrakło, przyjechaliśmy powalczyć z wrocławianami. Wydawało się, że po pierwszym meczu może będą mieli jakieś zagadki, ale o niebo lepiej pojechali, a przede wszystkim obecny tutaj Maks (Drabik – dop.red), Lebiediew, nie było praktycznie dziur, bo nawet Patryk Wojdyło potrafił postraszyć – zauważył szkoleniowiec.

Dobra passa gospodarzy rozpoczęła się już w inauguracyjnych gonitwach.  - Przede wszystkim początek spotkania, było mocne uderzenie, co prawda po starcie układało się dla gospodarzy 5:1, jednak prowadzący pary potrafili odbić te pozycje, dwa punkciki wyszarpać, bo tak to byłby pogrom. Zatrzymało się na tych 18-20 punktach, można powiedzieć. Zrobili w końcówce te dwa punkty. Szkoda tych dwóch ostatnich biegów. Troszkę nieporozumienie na torze Krzyśka (Kasprzaka – dop.red) z Walaskiem, wykorzystał to bardzo szybki dzisiaj Maks. Można gdybać, co by było, to by było, wygrał Maks. Szkoda tego piętnastego biegu, ale to jest takie na osłodę – opowiedział trener.

Stalowcom udało się wywalczyć 36 punktów, jednak ciężko będzie zdobyć na własnym torze punkt bonusowy. – Czegoś brakowało, brakowało zwycięstw indywidualnych, bo było ich niewiele. Jedno Krzyśka i trzy Bartka (Zmarzlika – dop.red). Jeden bieg wygrany 5:1 to trochę za mało na równą drużynę wrocławską także gratuluję zwycięstwa. Trudno, my jedziemy dalej – podsumował Chomski.

Powody do radości miał za to menager drużyny gospodarzy, Rafał Dobrucki, który również ocenił swoją drużynę po niedzielnym starciu. – Równa postawa wszystkich zawodników. Można się przyczepić do Vaszka Milika, który niestety znów miał kłopoty. Nie potrafi znaleźć przyczyny tych słabszych występów. Zazwyczaj po dobrym starcie, podobnie było w Toruniu, potem jest tylko gorzej, dlatego też dostał szansę w czwartym wyścigu, żeby jakoś te kłopoty zażegnać, mogliśmy sobie na to pozwolić, dzięki temu, że cała drużyna pojechała od początku konsekwentnie, bardzo dobrze i też mieliśmy tę przewagę wypracowaną, mogliśmy dać szansę popatrzeć w przyszłość niektórym zawodnikom, szczególnie Vaszkowi, bo jego punktów bardzo potrzebujemy, w kontekście kolejnej ligi – opowiedział trener.

W trzeciej kolejce dobre spotkanie zanotował Andrzej Lebiediew, choć brakowało jednak Taia Woffindena, małe kłopoty miał w niektórych gonitwach Maciej Janowski. – Świetnie pojechał Andrzej Lebiediew w końcu, widać, że treningi, zmiany, ustawienia w sprzęcie i jakieś nowe myślenie dało rezultaty, bo pojechał dzisiaj dobre spotkanie.  Na pewno jeśli chodzi o Taia Woffindena to też na pewno są problemy sprzętowe, bo Tai robi bokami, można powiedzieć, jakoś tej szybkości nie buduje. Trochę kłopotów też Maciej Janowski, ale myślę, że to jeszcze jest kwestia objeżdżenia i złapania takiej stabilności, czego jeszcze Maciej nie ma.  zauważył Dobrucki.

Najlepiej wśród Spartan spisał się junior Maksym Drabik, ale udany występ miał także uczący się jazdy w Ekstralidze Patryk Wojdyło. – O Maksie Drabiku można powiedzieć, że znakomity występ, komplet punktów, znakomita postawa i start, wszystko co mógł dzisiaj – dodał. Cieszę się też z Patryka Wojdyły, myślę, że może się podobać, że będzie coraz bardziej skuteczny, musi jeszcze okrzepnąć w Ekstralidze i takie cwaniactwa żużlowego brakuje, ale szybko się uczy, chce się uczyć i to jest ważne – powiedział manager.

W niedzielnym spotkaniu zamiast Damiana Dróżdża jechał Australijczyk Max Fricke, który jest obecnie rezerwowym we wrocławskiej drużynie. – No i też Max Fricke, u niego też wszystko w dobrym kierunku idzie i jakby coraz mniej tych znaków zapytania, było ich niedawno bardzo dużo i cieszy to, że są postępy – zakończył.

Udostępnij