Ostatni mecz typowo sparingowy, jaki Stal rozegrała w sierpniu, to spotkanie z Real-Astromalem Leszno. Bardzo wyrównany pojedynek, w którym obie ekipy przypomniały, że najważniejszym elementem ich gry jest formacja obronna, rozstrzygnęli na swoją korzyść goście, choć zaledwie jedną bramką. Jak w tym spotkaniu grało się zdobywcy największej ilości – bo aż 5 – bramek, Mateuszowi Stupińskiemu? – Grało mi się OK. Niestety, mało piłek docierało dzisiaj do skrzydłowych, szkoda, jednak z drugiej strony to nasi rozgrywający wzięli ciężar gry na siebie i dobrze. Mają zielone światło. Poczekajmy do ligi, jak to będzie wyglądało. Teraz faktycznie, niech robią swoje, pokazują trenerowi, że warto na nich stawiać – powiedział skrzydłowy gorzowskiej ekipy.

 

Gorzowianin z pochodzenia nie ma pretensji do kolegów z drużyny, bowiem w sezonie taka postawa może mieć swoje plusy, zwłaszcza, że na drugim skrzydle brak wciąż lidera tamtejszej grupy zawodników, Aleksandra Kryszenia, który praktycznie przez całą pierwsza rundę nie zawita na prawym skrzydle Stali. – Trzeba popracować nad równowagą jeszcze, bo wiadomo, jak gra się przeciwko takiemu zespołowi, jak Leszno, który twardo gra w obronie w środku, są tam chłopy po 2 metry i 110 kg wagi, to ciężko się przedrzeć. Udawało im się to czasem i chwała im za to. Ja cierpię na brak podań, ale spokojnie. To najmniejszy problem, liczy się dobro drużyny – wyjaśnił Stupiński.

 

Skąd zatem aż 5 trafień lidera rzucających w Stali z zeszłego sezonu? Otóż, Mateusza można było oglądać ponownie na linii 7 metrów, na której ponownie sprawdzał się bardzo dobrze. – Trener puścił oczko i dał mi  przetarcie przed ligą, bo nie ma Olka. Chyba jeszcze Tomek dołączy do rzucania karnych, ale nie wiem, jak to będzie na lidze. Fajnie, że dziś po tym pierwszym nieudanym reszta wpadła. To cieszy – ocenił.

 

Test-mecze to jednak nie liga, w nich wynik jest kwestią drugorzędną. Czy dały one gorzowianom to, o co walczyli, czyli zgranie z nową czwórką i automatyzm między rozgrywającymi? – Na pewno nie będę tu wystawiał jakiejś oceny, ale zmierza to zdecydowanie w dobrą stronę. Czas działa na naszą korzyść. Jest go jeszcze troszkę do ligi, choć nie będzie aż tak dużo grania. Zostają nam za to jednostki treningowe, żeby to jeszcze szlifować i dopracowywać. Myślę, że powoli, powoli, światełko w tunelu coraz bliżej. Jeszcze nie idealnie, ale z każdym dniem coraz lepiej – skomentował „Stupa”.

 

Gorzowianie przed ligowymi starciami staną przed jeszcze jednym wyzwaniem, mianowicie Pucharem Polski. Wojewódzki finał tych rozgrywek, dający możliwość gry na szczeblu centralnym, rozegrany zostanie na dwa tygodnie przed startem I ligi, 8 września w Zielonej Górze. Tam żółto-niebiescy na „dzień dobry” zmierzą się z waleczną ekipą z drugiej ligi, ZEW-em Świebodzin, a wynik tego meczu zadecyduje o tym, czy żółto-niebiescy zagrają o I miejsce ze zwycięzcą pojedynku AZS Zielona Góra – UKS Trójka Nowa Sól, czy z przegranym o trzecie miejsce w turnieju. Czy gorzowianie będą gotowi na te mecze i jaki cel stawiają sobie na ten finał? – Na pewno będziemy gotowi. Wiadomo, nie mamy derbów w tym roku, a tu spotkają się aż cztery zespoły z naszego województwa. Będzie to walka o prestiż, aczkolwiek podchodzimy do tego na spokojnie. Fajnie byłoby to wygrać, bo taki oczywiście stawiamy sobie cel, gdyż później można trafić na jakieś Superligowe zespoły, co miało miejsce rok i dwa lata temu. Wtedy na ich tle można się fajnie zaprezentować. A wiadomo, że trzeba równać do najlepszych, a z kim jak z kim, najlepiej sprawdzać się na tle Superligowców – zakończył Stupiński.

Udostępnij