Mariusz Kłak: Cieszy, bo te wyjazdy nie zawsze się układały. Ważne, że w końcu od początku narzuciliśmy przeciwnikom swój styl grania. Wiadomo, błędy były, ale wysoka wygrana i to jest najważniejsze.

Nie, ja nie zasypiałem. Może trochę w drugiej połowie, bo siedziałem na ławce (śmiech). Ale na początku byłem skoncentrowany, tak jak wszyscy. Może Czarek nie miał tyle sytuacji , to mogło mu się przysnąć (śmiech).

Powiem tak: Przy takiej publiczności nie gra się dobrze, bo jednak jeżeli publika reaguje, to są emocje, jest większa motywacja i gra się naprawdę o wiele lepiej. A jak jest kilkanaście osób – czułem się jak na sparingu.

No pewnie, że tęsknimy! W Gorzowie jest o wiele więcej osób na trybunach, praktycznie cała hala jest zapełniona. Jest doping przede wszystkim. Mamy najlepszych kibiców w lidze, więc naprawdę przy nich gra nam się bardzo dobrze.

 

Adrian Chełmiński: To prawda, rzuciliśmy 39 bramek, a to wysoki wynik. Wzięło się to z dobrej obrony, z czego w pierwszej połowie mieliśmy około 10 kontr. Nasi skrzydłowi byli dziś bardzo skuteczni. Na pewno to się do tego przyczyniło.

Mogło być lepiej, jak w każdym meczu, ale myślę, że nie było najgorzej. Coś pomogłem drużynie. Nie wiem, ile zdobyłem bramek, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejszy jest końcowy wynik spotkania.

Ostatnia akcja, co miało się stać? Chciałem ściągnąć obrońcę, podać piłkę dalej, by wyprowadzić kolegę na rzut. Byłem daleko od bramki, więc z rzutem byłoby ciężko. Nie bałem się rzucić 40 bramki. Tak, jak wcześniej, próbowałem ściągać obrońców, by puścić dalej piłkę na przewagę kolegom, to wychodziło. Ta ostatnia akcja jednak nie wyszła. Rzut bezpośredni to już jest po meczu, może za bardzo weszło rozluźnienie i nie trafiłem.

Wbrew pozorom może na tej hali było cicho, ale słychać było przez to każdy krzyk przeciwnika, było duże echo. Nie słyszeliśmy konkretnie, co mówili, ale nie było tak bardzo cicho. Kibiców nie było za dużo, to prawda, bo pojawiła się naprawdę garstka. Można było ich policzyć na palcach jednej ręki, jeśli chodzi o tych typowo z Tczewa, bo były też zawodniczki, które wcześniej rozgrywały spotkanie. Nie patrzę na to, czy jest pełna hala, staram się robić swoje.

Na pewno lepiej gra się przy własnej publiczności. Za tydzień będziemy mieli do tego okazję podczas meczu z Elblągiem. Czas pokaże, ale na pewno po zdobyciu bramki, gdy wszyscy kibice są z nami, daje to większą motywację do dalszego grania coraz lepszego i nas to uskrzydla.

 

Udostępnij