– Dlaczego zdecydował się pan wejść ze sponsoringiem do żużla i Stali Gorzów?

– Wiadomo, że prowadzony przeze mnie rodzaj działalności potrzebuje stałej i szerokiej promocji. W mojej ocenie sport jest właściwym nośnikiem reklamy. Jak wielokrotnie już wspomniałem w poprzedniej rozmowie, mój wybór tego obszaru wziął się poprzez handel odzieżą sportową i co za tym poszło, poznaniem środowiska sportowego. Kiedy Cash Broker osiągnął odpowiedni poziom jakości swojego rozwoju musiało za tym pójść działanie budowy silnej marki i wybór padł na środowisko sportowe. Najpierw był to poznański Lech i piłka nożna, a potem Stal Gorzów, jako jedna z wiodących marek żużlowych w świecie. Tutaj śmiało można użyć takiego porównania. A wszedłem do Stali, bo dostałem interesującą propozycję.

– Co przyczyniło się do tego, że zaangażował się pan w działalność klubową?

– Szybko zwróciłem uwagę, że w Gorzowie żużel ma szczególne miejsce. Od pierwszej chwili zostałem bardzo ciepło przyjęty. Poczułem się, jakby wszyscy wokół tutejszego żużla stanowili jedną wielką rodzinę. To było zupełnie coś innego do czego byłem przyzwyczajony choćby jako sponsor Lecha Poznań. Tam nie wyczuwało się tak wspaniałej, przyjaznej atmosfery. I tym gorzowianie mnie szybko ujęli. Nie historia, ale ludzie robią klimat. I każda osoba, którą zaprosiłem na mecz z zewnątrz miała takie same wrażenie. Raz, że zawsze jest tu gościnnie, dwa że jest duża otwartość i trzy wspaniali kibice. I to jest siła gorzowskiego speedway’a, którą trzeba chronić.

– Kiedy dokładnie otrzymał pan propozycję przejęcia sterów w Stali?

– To była kwestia dosłownie kilku dni przed powołaniem mnie na to stanowisko. Spodziewałem się, że może nastąpić zmiana prezesa. Tyle, że nie brałem siebie pod uwagę. Prezes Ireneusz Maciej Zmora od pewnego czasy sugerował, że jest gotowy ustąpić ze stanowiska i dlatego nie można być zaskoczonym jego decyzją. Jeżeli chodzi o mnie, do zarządu trafiłem dopiero 4 lipca tego roku. Zostając członkiem uważałem, że jest to wystarczające umocowanie do aktywnej działalności. Życie potrafi jednak zaskakiwać. Pewne rzeczy potoczyły się inaczej. Kiedy pojawiła się propozycja, żeby przejąć po nim to stanowisko miałem kilka dni na zastanowienie. Nie była to prosta decyzja, ale zgodziłem się i mam nadzieję, że podołam temu wyzwaniu.

– Czy schemat zarządzania przedsiębiorstwem można bezpośrednio wykorzystać przy prowadzeniu klubu sportowego?

– Powiązanie synergii w takim przypadku w dużej części może być stosowane, ale o kopiowaniu określonych rozwiązań raczej bym nie mówił. Sporo zależy od danej sytuacji. Natomiast tak jak w biznesie, tak w klubach sportowych istotne jest zbudowanie odpowiedniego zespołu ludzkiego. Mógłbym dać tutaj taki przykład z przywódcą państwa. Nawet prezydent USA nie rodzi się z wszystkimi umiejętnościami i jak zostaje prezydentem musi korzystać z pomocy specjalistów we wszystkich istotnych dziedzinach.

– Czyli musi pan zbudować sobie teraz zespół, z którym poprowadzi pan Stal do dalszych sukcesów?

– Pod tym względem jestem optymistą, bo spotkałem w naszym klubie ludzi, z którymi świetnie się rozumiem, a oni poznali mnie i wiedzą, jakimi wartościami się kieruję. W tym wszystkim pamiętajmy też, że sport ma ciągle ten atut, iż wzbudza ludzkie emocje i wymaga w pewnej części innych działań niż firma. Profil produkcji można zawsze zmienić, ale miłości do barw klubowych już nie. Niedawno użyłem nawet takiego stwierdzenia, że kibic może obrazić się na klub, ale nigdy się nie odkocha, skoro już kiedyś złożył przysięgę miłości.

– Czy jest pan za dalszymi zmianami w zarządzie?

– Nie, obecni wiceprezesi Cezary Korniejczuk i Przemysław Buszkiewicz pozostają na swoich stanowiskach. Ten pierwszy odpowiada za sprawy finansowe, drugi sportowe. Członkami są tez Jakub Liszka, który zajmuje się sprawami prawnymi oraz dotychczasowy prezes Ireneusz Maciej Zmora, który jest dyrektorem zarządzającym i menadżerem spółki.

– Jak widzi pan współpracę z dotychczasowym prezesem Ireneusz Maciejem Zmorą?

– Bardzo dobrze. Przede wszystkim chciałem podziękować mu za deklarację pomocy, za to, że wszelkie niepowodzenia za tegoroczny sezon wziął w pełni na siebie, dzięki czemu mogę się skupić na pracy już pod kątem nowego sezonu. Natomiast pozostaje on w klubie nie tylko jako członek i dyrektor, ale i menadżer spółki co oznacza, że będę z nim ściśle współpracował. Będę korzystał z jego rad, bo jest on osobą bardzo doświadczoną. Przecież, kiedy podsumujemy jego kadencję wyjdzie nam, że były to bardzo tłuste lata i tyle, ile on zrobił dla klubu dla mnie stanowi świetną lekcję i wzór. Przecież klub za jego kadencji zdobył prawie 50 medali mistrzostw świata, Europy i Polski. W okresie kadencji prezesa Zmory Stal pięciokrotnie stała na podium drużynowych mistrzostw Polski, była dwukrotnie mistrzem kraju.

– Jeżeli do klubu sportowego przychodzi osoba, która nie chce wyciągnąć z niego nawet złotówki a sama jest gotowa łożyć spore pieniądze zawsze w takich przypadkach pojawia się pytanie, jaki tak naprawdę chce ubić interes?

– W moim przypadku trzeba tu wrócić do 2017 roku i chwili, kiedy zdecydowałem się na sponsoring klubu. Wtedy był to czysty biznes i każdy, kto to obserwował te działanie nie miał wątpliwości. Dzisiaj, po tych trzech sezonach, gdybyśmy spojrzeli na słupki mojego zaangażowania w działalność klubu, to są one zdecydowanie wyższe od tych mierzących korzyści płynące ze współpracy handlowej. Powiem wprost, że lubię wyzwania i Stal jest dla mnie takim wyzwaniem. To jest wielka sportowa marka, pracujący tu ludzie to profesjonaliści, którzy włożyli mnóstwo energii w rozwój klubu i to widać na każdym kroku. Z drugiej strony przez słowo ,,interes’’ można rozumieć wiele aspektów. Mnie interesuje interes społeczny, który stoi o podnóża mojego całkowitego zaangażowania się w pracę na rzecz Stali.

– Nawet jak są dobre czasy przychodzi potrzeba wprowadzenie pewnych zmian, żeby dalej móc się rozwijać. Jakie ma pan pomysły na rozwój klubu?

– Jeżeli chodzi o pierwsze posunięcia, to nie będę ich w tej chwili opisywał w szczegółach, ale jako sponsor, kibic widzę pewne rzeczy, które należy inaczej ułożyć. Mam kilka nowych pomysłów, o których będę starał się na bieżąco informować. Niektóre z nich będą dotyczyły widowisk na stadionie.

– Czemu pana zdaniem w tym sezonie frekwencja nie dopisała, bo trudno uwierzyć, że jest to tylko kwestia przegranych paru meczów?

– Na pełną analizę przyjdzie jeszcze czas w okresie jesiennym, ale już zauważyłem, że jest spora grupa kibiców, którzy są zmęczeni pewnym schematem funkcjonującym na stadionie od lat. Trzeba dokonać odświeżenia. Jeżeli lubimy frytki to jemy je często, ale nie ciągle, bo któregoś dnia zaprzestaniemy. Wszyscy pamiętamy, bo to było w sumie niedawno, kiedy stadion był wypełniony do ostatniego miejsca. Bardzo nam zależy na pełnych trybunach, bo przecież sport jest dla kibiców. Należy przede wszystkim uatrakcyjnić ściganie na naszym torze. Mam nadzieję, że szybko nowy powiew energii, który mam nadzieję, że wnoszę do klubu przyniesie oczekiwane efekty.

– Kibiców interesują też kwestie sportowe, dokładnie kadrowe. Czego można się spodziewać w okresie transferowym?

– Wszyscy znamy rynek transferowy, mamy swoich kandydatów, z którymi będziemy chcieli rozmawiać, bo naszym celem jest wzmocnienie drużyny. Nowe otwarcie oznacza silną Stal, dlatego chcemy postawić na zawodników mających wnieść do drużyny nową siłę i wolę walki. Choć początki mogą być trudne, dlatego budowa drużyny potrwa zapewne jakiś czas. Niemniej aspiracją wszystkich jest dalsza walka o medale.

– Decydując się na funkcję prezesa musiał poznać pan sytuację finansową klubu. Gdzieniegdzie słychać, że jest ona trudna. Jak trudna?

– Dla chcących finanse klubu są znane, bo przecież mamy do czynienia ze spółką prawa handlowego, a raporty są jawne. Myślę, że kibice nie muszą się jednak przejmować. Mogę zapewnić, że Stal ma się dobrze, nie widzę żadnego zagrożenia finansowego. Oczywiście, jak w każdym klubie, tak i u nas przydałoby się więcej środków, bo za tym łatwiej byłoby pozyskać jeszcze lepszych zawodników, a w konsekwencji można byłoby liczyć na lepsze wyniki sportowe. Jestem przekonany, że w niedługim czasie wzmocnimy klub finansowo.

– Jaką chce pan przyjąć formułę rozmów z kibicami?

– Sposobów jest oczywiście wiele, chcę być w bezpośrednim kontakcie z naszymi sympatykami, zwłaszcza tymi, którzy będą chcieli prowadzić dyskusję. Jedną z najpopularniejszych obecnie form są media społecznościowe. Mam już otwarty publiczny profil na Facebooku i zapraszam na niego. Jest to dla mnie ważne, gdyż sporą część doświadczenia staram się budować na doświadczeniu innych. Z drugiej strony wychodzę z założenia, że rozmawiać należy nie tylko w czasach prosperity, ale i w trudnych chwilach. Każdy powinien mieć też możliwość wyrażenia swojej opinii, wyrazić uwagi. To wszystko będą starał się pilnie obserwować, nie zawsze zapewne będzie okazja z każdym podyskutować, zwłaszcza w przypadkach bardzo złożonych tematów. Prosiłbym tylko o merytoryczną i ciekawą dyskusję, prezentację wyważonych opinii, z którymi w ostateczności nie muszę się zgodzić, ale na pewno każdą uszanuję. Pragnę, żebyśmy wspólnie unikali obrażania się czy wyrażania skrajnych emocji.

– Już pierwsze opinie w mediach się pojawiły po pańskim wyborze, bo minęło kilkanaście dni. Jakie są pana pierwsze odczucia?

– Mam notes i pierwsze wpisy w nim się już znalazły. Bardzo dokładnie czytam opinie.

– Na razie dziękuję za rozmowę, ale proszę przygotować się na jeszcze jeden krótszy tym razem zestaw pytań o polskim żużlu.

 

Robert Borowy

 

 

Udostępnij