Niemal komplet widzów, fantastyczna atmosfera i zwycięstwo Jarosława Hampela (14) – tak najkrócej można opisać sobotnią rundę Grand Prix rozegraną w Gorzowie. Obawy, po zeszłorocznych zawodach, kiedy to stadion im Edwarda Jancarza świecił pustkami, okazały się bezpodstawne i niepotrzebne. Tym razem na trybunach zasiadło niemal 15 tysięcy fanów czarnego sportu.

 

Polacy zaczęli zawody niemrawo. Jedynie Krzysztof Kasprzak – 7 miejsce, zwyciężył swój pierwszy wyścig. Tomasz Gollob był cieniem samego siebie. Polak wywalczył jedynie cztery oczka, kończąc turniej na 14 pozycji. Niewiele więcej wywalczył Bartek Zmarzlik (6 punktów i 12 pozycja), jednak Bartek zacięcie walczył z rywalami. Zawodnik Stali Gorzów robił, co mógł w każdym wyścigu, otrzymując po każdym starcie dużą porcję braw. Szkoda, bo do półfinału zabrakło dosłownie kilku oczek. Było naprawdę blisko. Do półfinałów awansowali natomiast Jarosław Hampel i Krzysztof Kasprzak. Ten pierwszy zdecydowanie zwyciężył wspomniany półfinał, natomiast „Kasper” przyjechał na trzeciej pozycji, więc finał nie był mu dany. Warto wspomnieć, że, za Kasprzakiem w półfinale przyjechał inny ulubieniec publiczności – Niels Kristian Iversen.- 6 miejsce z 11 punktami. W wielkim finale rywalami Jarosława Hampela byli: Greg Hancock, Chris Holder i Tai Woffinden. „Mały” podobnie jak w półfinale, w finale również nie dał szans rywalom i pewnie wygrał nad Wartą. Druga pozycja przypadła Holderowi a na najniższym stopniu podium stanął Anglik. Niespodzianką był brak w finale Emila Sajfutdinowa, który po rundzie zasadniczej prowadził z 14 punktami. Rosjanin odpadł w pierwszym półfinale, dojeżdżając do mety na trzeciej pozycji.

 

W klasyfikacji generalnej prowadzi wspomniany Sajfutdinow, który mimo braku awansu do finału powiększył przewagę nad rywalami. Drugi jest Chris Holder a trzeci Tai Woffinden. Polacy? Jarosław Hampel czwarty, Tomasz Gollob ósmy a tuż za jego plecami plasuje się Krzysztof Kasprzak. Dwudziesta pozycja przypada Bartkowi Zmarzlikowi. Szósty obecnie jest Niels Kristian Iversen.

 

W niedzielę zawodnicy startowali już w lidze. Czasu na odpoczynek i świętowanie jak zwykle nie było. Stal Gorzów wybrała się do Zielonej Góry, by walczyć przynajmniej o punkt bonusowy z Falubazem. Wydawało się, że po przerwie spowodowanej kontuzją do składu Stali powróci Daniel Nermark, jednak ten nabawił się…kolejnej kontuzji w sobotnich zawodach w Debreczynie. Szwed złamał obojczyk podczas eliminacji do Grand Prix, jednak z siedmioma punktami udało mu się uzyskać awans (podobnie jak Przemysławowi Pawlickiemu i Krzysztofowi Buczkowskiemu). Nermarka czeka jednak kolejna długa przerwa w startach a „Stalowcy” nie mogą już stosować ZZ. Brak Daniela Nermarka to nie wszystko. Do siebie dochodzi Linus Sundstroem, który w niedzielę odpoczywał. W ich miejsce ściągnięto Tomasza Gapińskiego (4) oraz Łukasza Jankowskiego (3+1). Tak więc to gospodarze byli zdecydowanym faworytem lubuskich derbów. Podopieczni Piotra Palucha nie zamierzali jednak się poddawać i po dwóch biegach widniał wynik 5:7. Potem to Falubaz doszedł do głosu wygrywając kolejne wyścigi, by po ósmej gonitwie prowadzić już 29:19. Gorzowianie, głównie za sprawą Iversena, Kasprzaka i Zmarzlika zaczęli jednak odrabiać straty i przed biegami nominowanymi przegrywali już tylko 41:37. Pierwszy mecz zakończył się zwycięstwem Stali 50:40 więc bonus był blisko Gorzowa. Ostatecznie derby lubuskie zakończyły się zwycięstwem miejscowych 50:40, więc punktu bonusowego nie przyznano żadnej z drużyn. Szkoda, bo osłabieni gorzowianie ambitną walką zasłużyli na jedno oczko. Tym razem jednak się nie udało. Wśród gorzowian najlepiej spisał się oczywiście Iversen, 13 pkt. Wtórowali mu Bartek Zmarzlik – 10, oraz Krzysztof Kasprzak (8+2). Po przeciwnej stronie znakomite zawody zaliczył Jarosław Hampel (14+1) oraz Krzysztof Jabłoński (11+2) Zdecydowanie lepiej można było przygotować tor przy ulicy Wrocławskiej. Kibice niestety nie oglądali zbyt wielu mijanek. O kolejności na mecie w większości przypadków decydował start a nad stadionem unosiły się tumany kurzu.

 

Do Gniezna natomiast wybrała się ekipa z Częstochowy. Zdecydowanego faworyta nie było, bo skoro Lechma Start potrafiła u siebie pokonać Toruń czy Tarnów to oczywistym był fakt, że nikt nie może jechać do dawnej stolicy po pewne punkty. Tym razem obyło się bez niespodzianki, bowiem zdecydowane zwycięstwo odnieśli przyjezdni. Lwy pokonały Orły 55:35 a najwięcej punktów wśród przyjezdnych wywalczył: Grigorij Łaguta (13), po 11 oczek zgromadzili Emil Sajfutdzinow oraz Rune Holta a dziewieć punktów dowiózł Artur Czaja. Wśród gospodarzy po raz kolejny nie zawiódł były zawodnik Stali Gorzów, Matej Zagar. Słoweniec wywalczył 13 punktów i…tylko on nawiązał wyrównaną walkę z rywalem spod Jasnej Góry, a jak wiadomo jeden zawodnik meczu nie wygra…nawet Matej.

 

Podobnie było we Wrocławiu, gdzie przyjęła leszczyńska Fogo Unia. Tu także zwyciężyli goście 51:38. Pierwsze mecz zakończył się wynikiem 47:43 dla wrocławian, więc po zawodach bonus odjechał do Leszna. Mecz rozpoczął się bardzo nerwowo. Najpierw pierwszy wyścig przerwano po tym, jak jedna z osób przebywających na murawie wbiegła na tor by usunąć z niego łyżwę, która chwilę wcześniej spadła z buta jednego z zawodników. Cudem obeszło się bez tragedii. Kilka milimetrów i mogło być naprawdę niedobrze. Niestety bez groźnego upadku nie obyło się w drugiej gonitwie, kiedy to pod taśmą stanęli najmłodsi. Na tor upadł Patryk Malitowski (0pkt) a po chwili wjechał w niego Patryk Dolny (1 pkt). Wrocławscy juniorzy długo leżeli na torze, jednak wstali o własnych siłach. Po chwili jednak Malitowski został odwieziony do szpitala. Ucierpiała także noga Piotra Pawlickiego – 8 pkt.

Co ciekawe w drużynie leszczyńskiej po raz pierwszy zabrakło Damiana Balińskiego. W jego miejsce pojawił się Mikkel Michelsen, jednak jego zdobycz – zero punktów nie zrobiła wrażenia na kibicach, działaczach Unii ani na samym zawodniku. Wśród przyjezdnych najwięcej punktów wywalczył Przemysław Pawlicki (8) oraz Fredrik Lindgren (11) Po osiem zdobyli Piotr Pawlicki i Tobiasz Musielak. Gospodarze? 12 punktów Troya Batchelora i 9 Taia Woffindena, który powraca po kontuzji. Zawiódł rewelacyjny w poprzednim meczu Zbigniew Suchecki (3)

 

Bez kontuzjowanych Adriana Miedzińskiego oraz Darcy Worda przyjechali do Rzeszowa żużlowcy z Torunia. Brak dwóch czołowych zawodników był bardzo odczuwalny. W miejsce Adriana Miedzińskiego wystartował Emil Pulczyński (0), natomiast za Australijczyka stosowane było zastępstwo zawodnika. Osłabienie gości wykorzystała PGE Marma Rzeszów zwyciężając 50:40. Toruńska ekipa wyjechała z Podkarpacia z punktem bonusowym, ponieważ pierwsze spotkanie zakończyło się wynikiem 54:36 dla torunian. Znakomity powrót po kontuzji zaliczył Nicki Pedersen, który wywalczył komplet piętnastu punktów. Wtórowali mu Rafał Okoniewski (10) oraz Grzegorz Walasek (12). Warto wspomnieć o udanym występie Dawida Lamparta (5+2), który w biegu pierwszym pokonał Chrisa Holdera (14+1). Poza wspomnianym Holderem najwięcej punktów wśród przyjezdnych wywalczyli: Tomasz Gollob – 12 i po raz kolejny fantastyczny wynik zanotował toruński junior Paweł Przedpełski – 11+3. Niestety i tutaj nie obyło się bez upadku. Takowy zaliczył Kamil Brzozowski (2). Wychowanek gorzowskiej Stali został odwieziony do szpitala i prawdopodobnie będzie musiał odpocząć chwilę od żużla – kłopoty z barkiem.

 

49:41, takim wynikiem zakończyło się spotkanie w Bydgoszczy, w którym to miejscowa skladywegla.pl Polonia podejmowała Unię Tarnów. Dla gospodarzy, walczących o utrzymanie w gronie najlepszych, to bardzo cenne zwycięstwo, choć za dwa punkty, ponieważ bonus pojechał do Tarnowa. Najlepszym zawodnikiem wśród bydgoszczan okazał się Alesandr Łoktajew, zdobywa trzynastu punktów. Cała drużyna Polonii pojechała równo, co dało cenne zwycięstwo. Ważne punkty przywieźli juniorzy, którzy łącznie wywalczyli 12 oczek, przy siedmiu punktach tarnowian, a konkretnie Kacpra Gomólskiego. Zupełnie nieudane zawody zanotował Janusz Kołodziej, który wywalczył jedynie dwa punkty. Maciej Janowski (12+1), Artiom Łaguta (8+1), Martun Vaculik (8+1) oraz wspomniany Gomólski to zawodnicy „Jaskółek”, którzy podjęli wyrównaną walkę, jednak to okazało się za mało na dobrze dysponowanych tego dnia bydgoszczan.

 

W tabeli na czele nadal Unibax. Na drugą pozycję awansował Stelemt Falubaz Zielona Góra. Awans w tabeli przypadł również Fogo Unii Leszno – 3 pozycja. W czwórce znajduje się również Dospel Włókniarz Częstochowa. Z drugiej pozycji na 5 spadła Stal Gorzów a w strefie spadkowej znajdują się zespoły z Bydgoszczy, Wrocławia i Gniezna. Oczywiście nie wszystkie zespoły mają rozegraną taką samą ilość spotkań.

Udostępnij