W tej odsłonie cyklu „Środa z prezesem Stali” powrócimy do ostatniego meczu z toruńskim Unibaxem, wybiegniemy ponadto w przyszłość…

 

www.stalgorzow.pl: Panie prezesie, w ostatnim spotkaniu z Unibaxem zdobyliśmy dwa punkty, ale zabrakło bonusa. Jak podsumuje pan to spotkanie?

 

Ireneusz Maciej Zmora: – Uważam, że osiągnęliśmy bardzo dobry wynik. Jeszcze kilka dni temu bralibyśmy go w ciemno. W mojej ocenie to zwycięstwo jest pochodną pracy, którą w poprzednim tygodniu wykonał trener wraz z toromistrzem. W niedzielę zawodnicy mogli ścigać się na takim samym torze, jaki mieli na treningach. Dało to im szansę na właściwe spasowanie sprzętu i tę przewagę doskonale wykorzystali w pierwszej części meczu. Szkoda biegów nominowanych, ale pamiętajmy, że w toruńskim klubie jeżdżą klasowi zawodnicy. A to, co zrobił Tomasz Gollob przed startem do czternastego biegu będzie się śniło Bartkowi przez wiele dni. Pokazał jak ważne w sporcie jest doświadczenie i cwaniactwo, cwaniactwo w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

 

Jeden z „Aniołów” pokazał Tomaszowi Gapińskiemu „różki”, a dokładniej rzecz ujmując ogólnoświatowe „pozdrowienie” środkowym palcem. Z kolei Krzysztofowi Kasprzakowi zarzucano zaatakowanie Adriana Miedzińskiego nogą. Jak ocenia pan te sytuacje?

 

– Żużel to sport kontaktowy, niebezpieczny, ale również pełen emocji. Takie sytuacje czy zachowania zawodników zdarzały się w przeszłości, zdarzają się dziś i zapewne będą zdarzały się w przyszłości. Pamiętajmy, że speedway to nie sport dla lalusiów. Sukces mogą osiągnąć wyłącznie waleczni i zdeterminowani jeźdźcy. Pewnie do dziś kibice Torunia i Zielonej Góry wspominają ostatni bieg poprzedniego sezonu, kiedy to Ryan Sullivan bardzo ostrym atakiem na Andreasa Jonssona na ostatnim wirażu wydarł Falubazowi brązowy medal.

 

W rundzie zasadniczej został nam jeszcze jeden mecz u siebie i dwa spotkania wyjazdowe. Już w najbliższą niedzielę gorzowska Stal jedzie do Rzeszowa. Stać nas na zwycięstwo na tym trudnym terenie?

 

Drużyna rzeszowska ma „nóż na gardle” i zrobi wszystko, by to spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść. W tym meczu Rzeszów musi, a my możemy. Mam nadzieję, że presja, którą będą czuli nasi rywale zadziała na ich niekorzyść. Tak czy inaczej, jedziemy walczyć o zwycięstwo. Zawodników nie trzeba dodatkowo motywować. Oni wiedzą, że przegrana w tym meczu może przedwcześnie, już w sierpniu zakończyć dla nas sezon. A tego ani my, ani zawodnicy nie chcą. Jednak najważniejszy mecz dla Stali odbędzie się dopiero 15 sierpnia, kiedy podejmiemy Spartę Wrocław. To jest mecz, którego nie wolno nam przegrać i już dziś proszę kibiców – bądźcie tego dnia z nami. Potrzebujemy Waszego wsparcia.

 

 

Udostępnij