Relacja z meczu Stal Gorzów vs. Unibax Toruń

Wysoka wygrana z lekkim niedosytem

Piętnasta kolejka spotkań Enea Ekstraligi od samego początku tygodnia była jednym z najciekawszych tematów w polskim żużlowym światku. Po wysokiej wygranej Stali Gorzów nad aktualnym Mistrzem Polski – Unią Tarnów – to gospodarze meczu w Gorzowie byli stawiani w roli faworyta. Eksperci obstawiali, że miejscowi zawodnicy odskoczą głównemu pretendentowi do mistrzostwa w tym roku – Unibaxowi Toruń – na około 10 punktów.

Od samego rana w Gorzowie parna pogoda groziła gwałtowną burzą, upałem i  co za tym idzie – mnóstwem niechcianych defektów motocykli, które niestety z nowymi tłumikami mogły nie wytrzymywać 35-stopniowego ukropu. Kibice – pełni obaw, ale i nadziei na wygraną swoich ulubieńców – tłumnym, ponad dziesięciotysięcznym gronem, pojawili się na stadionie im. Edwarda Jancarza pół godziny przed meczem, kiedy to właśnie zaczynała się regulaminowa próba toru. Ze strony gości mogliśmy podziwiać wyczyny Adriana Miedzińskiego i Pawła Przedpełskiego, natomiast ze strony gorzowskiej Stali – zwyczajowo już – na torze pojawił się Bartosz Zmarzlik, a towarzyszył mu Daniel Nermark.

W związku z temperaturą, jaka panowała w Gorzowie o godzinie 16, klub postanowił wspomóc swoich wiernych fanów i zapewnił wodę, która niestety bardzo szybko zniknęła. Jeszcze przed rozpoczęciem prezentacji puste baniaki stały obok 5 dystrybutorów.

Do rozpoczęcia prezentacji nikt w Gorzowie nie był pewien czy kapitan – Krzysztof Kasprzak – będzie na tyle zdolny do jazdy, by wesprzeć tego dnia drużynę z Grodu nad Wartą. Jak się jednak okazało, jedyną zmianą w programie zawodów było pojawienie się Mateja Kusa w zestawieniu gości, w miejsce awizowanego Anglika –  Edwarda Kennetta.

Prezentacja, jak zawsze, upiększona została przez klub kibica – „Stalowcy”, którzy od początku wspierali miejscowych okrzykami i sektorówką na całą prostą naprzeciw startu, głoszącą „Semper fidelis”, czyli w wolnym tłumaczeniu „gorąca wiara”. Smutnym akcentem, tuż przed przedstawieniem składów obu drużyn, była minuta ciszy, poświęcona kibicowi Stali – Przemkowi, który zginął w zeszłą niedzielę, gdy jechał na mecz ukochanego klubu.

Podczas prezentacji większość zawodników drużyny przeciwnej została przyjęta oklaskami, za wyjątkiem byłego kapitana Stali – Tomasza Golloba, którego kilkoro fanów żółto-niebieskich przywitało nieprzyjemnymi gwizdami.

Pierwsze cztery biegi były sukcesywnym powiększaniem przewagi Stali nad Unibaxem. Żaden z liderów przyjezdnych nie był w stanie odebrać miejscowym zawodnikom pierwszego miejsca, a były zawodnik i kapitan drużyny z Gorzowa został przywieziony na 5:1 przez parę Iversen-Zmarzlik. Uczeń przerósł mistrza…

Dopiero piąty bieg zakończył się indywidualnym zwycięstwem zawodnika z Torunia, jednak kolejne dwa zakończyły się rezultatem 4:2 dla gospodarzy i miejscowi mogli się pochwalić aż 16 punktami przewagi. W ósmym biegu byliśmy świadkami groźnie wyglądającego upadku dwójki torunian – Darcy’ego Warda i Adriana Miedzińskiego. Po ataku Nielsa K. Iversena młody Australijczyk nie opanował motocykla i położył się na torze, gdzie został zahaczony przez kolegę z drużyny. Obaj zawodnicy wstali po chwili o własnych siłach przy owacji całego stadionu, a Darcy Ward, jadący w tym biegu jako rezerwa taktyczna, uratował remis dla gości. Kolejne dwa biegi kończą się podobnym rezultatem.

11 bieg wnosi do serc kibiców z Gorzowa nadzieję na odrobienie strat z Torunia, gdzie na początku sezonu Stal uległa Unibaxowi aż 18 punktami (54-36 dla miejscowego Unibaxu). Para Iversen-Gapiński dowozi podwójne zwycięstwo, pokonując parę Gollob-Ward (po raz kolejny rezerwę taktyczną gości), a wynik meczu wynosi 43-23. Wiadomo już, że Stal tego meczu nie może przegrać i inkasuje dwa duże punkty.

Bieg dwunasty kończy się remisem po walce Kasprzaka z Miedzińskim i Cyfera z Przedpełskim. Wreszcie Stal może cieszyć się z przywożonych punktów przez drugiego juniora, który dobrze radzi sobie z drugą linią przyjezdnych. W kolejnym wyścigu maja miejsce dwie rezerwy – zwykła (Zmarzlik za Hliba) i taktyczna (Miedziński za Brzozowskiego), co dla kibiców było jasnym przekazem – do końca bijemy się o bonus. Niestety, na pierwszym łuku miał miejsce bardzo groźnie wyglądający upadek Daniela Nermarka, który w Gorzowie nazywany jest pechowcem roku, gdyż już dwukrotnie pauzował przez kontuzje. Ostra walka w pierwszym łuku sprawiła, że Szwed zahaczył o tylne koło Bartka Zmarzlika i zaliczył potężny „dzwon”. Powtórka jednak w czteroosobowym składzie, a Nermark – zdolny do jazdy – przywozi z kolegą z pary rezultat 4:2. Przed biegami nominowanymi Stal prowadzi aż 22 punktami, ale bonus w dalszym ciągu jest sprawą otwartą.

W czternastym biegu trener Piotr Paluch desygnuje do walki lidera Stali Gorzów – Nielsa Kristiana Iversena i po raz kolejny korzysta z przepisu o zastosowaniu rezerwy zwykłej, posyłając do boju Bartka Zmarzlika. Średnio udany start i defektujący na trasie motocykl gorzowskiego juniora pozwala Iversenowi na przyjechanie jedynie na drugim miejscu i bonus w dalszym ciągu może trafić do obu drużyn.

Piętnasty bieg jest jedynym, w którym goście przywożą parę Gapiński-Kasprzak na 5:1 i tym samym to Toruń inkasuje punkt bonusowy, mając nadzieję na utrzymanie w fotelu lidera Enea Ekstraligi. Gorzowianie cieszą się z wygranej, puszczając w niepamięć niedosyt po wydartym w tej gonitwie bonusie i, gdy drużyna Piotra Palucha wychodzi podziękować Gorzowianom za doping, możemy usłyszeć gromkie „Dziękujemy!”. I nawet małe spięcia na torze między Wardem i Gapińskim, czy żółta kartka za bezpardonowy atak dla Bartka Zmarzlika nie może umniejszyć radości z pokonania – osłabionego kontuzjami – Unibaxu.

Stal Gorzów:

9. Daniel Nermark 5+2 (2*, 1, 1*, 1)

10. Tomasz Gapiński 11 (3, 3, 2, 3, 0)

11. Krzysztof Kasprzak 11 (3, 2, 3, 2, 1)

12. Paweł Hlib 2+1 (1, 1*, 0, ns, ns)

13. Niels Kristian Iversen 11+2 (2*, 3, 2, 2*, 2)

14. Adrian Cyfer – 3+1 (1, 1, 1*)

15. Bartosz Zmarzlik – 10 (3, 3, 1, 3, 0)

 

Unibax Toruń

1. Adrian Miedziński – 12 (1, 3, d, 3, 2, 3)

2. Matej Kus – 0 (0, 0, ns, ns)

3. Darcy Ward – 12+1 (2, 2, 3, 3, 0, 2*)

4. Kamil Brzozowski – 0 (0, 0, ns, ns, ns)

5. Tomasz Gollob – 7 (1, 0, 2, 1, 0, 3)

6. Paweł Przedpełski – 6+1 (2, 2, 0, 1*, 0, 1)

7. Kamil Pulczyński – 0 (d, 0, ns)

 

Bieg po biegu:

1. Gapiński, Nermark, Miedziński, Kus 5:1 (5:1)

2. Zmarzlik, Przedpełski, Cyfer, Pulczyński (d/4) 4:2 (9:3)

3. Kasprzak, Ward, Hlib, Brzozowski 4:2 (13:5)

4. Zmarzlik, Iversen, Gollob, Pulczyński 5:1 (18:6)

5. Miedziński, Kasprzak, Hlib, Kus 3:3 (21:9)

6. Iversen, Ward, Cyfer, Brzozowski 4:2 (25:11)

7. Gapiński, Przedpełski, Nermark, Gollob 4:2 (29:13)

8. Ward, Iversen, Zmarzlik, Miedziński (d/4) 3:3 (32:16)

9. Ward, Gapiński, Nermark, Przedpełski 3:3 (35:19)

10. Kasprzak, Gollob, Przedpełski, Hlib 3:3 (38:22)

11. Gapiński, Iversen, Gollob, Ward 5:1 (43:23)

12. Miedziński, Kasprzak, Cyfer, Przedpełski 3:3 (46:26)

13. Zmarzlik, Miedziński, Nermark, Gollob 4:2 (50:28)

14. Gollob, Iversen, Przedpełski, Zmarzlik 2:4 (52:32)

15. Miedziński, Ward, Kasprzak, Gapiński 1:5 (53:37)

Kinga Taisner

Wywiad z Adrianem Cyferem

Kinga Taisner (dalej K.T.): Czemu akurat żużel? Co sprawiło, że w ogóle zainteresowałeś się czarnym sportem i wybrałeś go jako sposób na życie? Kto miał największy wpływ na Twój wybór?

Adrian Cyfer (A.C.): Tak naprawdę nie mam pojęcia, czemu ten sport mnie przyciągnął (śmiech). Największy wpływ na mój wybór miał tata. Zabrał mnie pierwszy raz na gorzowski stadion, kupił mi mały motocykl i od tego się zaczęło. Wybrałem żużel, bo to ciężki i twardy sport, w którym nie ma miejsca na odpuszczanie. Lubię tę adrenalinę i prędkość.

K.T.: Kto jest Twoim mentorem? Osobą, którą podziwiasz jako zawodnika, a także jako najciekawszą osobowość?

A.C.: Staram się podziwiać każdego, bo wiem, jak wiele wysiłku trzeba włożyć w bycie najlepszym. Najczęściej są to zawodnicy ze światowej czołówki, z Grand Prix, ale myślę, że jeśli ktoś dobrze jedzie, to należy go podpatrywać i wyciągać jak najszybciej wnioski na przyszłość.

K.T.: Gdybym powiedziała: „Uczeń przerósł mistrza” w odniesieniu do Ciebie, kim byłby „mistrz” tak, żebyś był dumny z własnych osiągnięć?

A.C.: Z pewnością na początku wymieniłbym Tomasza Golloba, choć może nie do końca jest to taki zawodnik, którego w całości należy podziwiać i naśladować. Myślę, że styl każdego żużlowca jest inny, ale na pewno na nim można się wzorować, wypracowując swoją sylwetkę zawodnika.

K.T.: Jako junior – co chciałbyś osiągnąć indywidualnie i drużynowo – do przekroczenia magicznego wieku 21 lat? Patrząc na Twoją obecną formę – celujesz w Indywidualne Mistrzostwo Polski juniorów czy bardziej skupiasz się na stałym miejscu w składzie Stali?

A.C.: Na pewno tak – chciałbym się pokazać w tym roku w Indywidualnych Mistrzostwach Polski, bo w zeszłym sezonie to nie do końca mi wyszło (15. miejsce w finale – dop. red.). Będę się starał, żeby znacznie poprawić ten wynik i wygrać wszystkie finały juniorskie – a jak wyjdzie, to dopiero zobaczymy.

K.T.: Jak według Ciebie wygląda sylwetka idealnego Indywidualnego Mistrza Świata? Jakie cechy musi mieć zawodnik, żeby walczyć i zdobyć ten tytuł?

A.C.: Na pewno musi być to zawodnik poukładany, rozsądny. Na torze musi jeździć agresywnie i wygrywać przede wszystkim starty, szybko uciekać do przodu. Z pewnością jego cały team musi być poukładany i zgrany, bo mechanicy i manager zdecydowanie dokładają się do końcowego sukcesu.

K.T.: Czy Twoim celem w przyszłości jest jazda w elitarnym cyklu Grand Prix i zdobycie – najszybciej jak to możliwe – Mistrzostwa Świata?

A.C.: Myślę, że wszyscy zawodnicy dążą do tego celu – i ja również, ale przede mną jeszcze bardzo długa droga i wiele ciężkiej pracy. Zostały mi jeszcze trzy lata do końca wieku juniorskiego, podczas których chcę się doskonalić i na stałe wskoczyć do składów drużyn w najlepszej lidze świata, a dopiero później będę się starał o awans do elitarnego cyklu i walkę o Mistrzostwo.

K.T.: Gdyby nie żużel, to co? Masz jakąś alternatywę na wypadek kontuzji czy po prostu braku możliwości kontynuowania kariery żużlowej? W czym jeszcze czujesz się na tyle pewnie, żeby wiązać z tym swoją przyszłość? Zdradź nam coś o swoim hobby, może ulubionych zajęciach?

A.C.: Gdyby to było możliwe, to z pewnością zająłbym się motocrossem, jednak wiadomo – gdyby przydarzyła się kontuzja, byłoby to trudne i musiałbym wybrać coś innego. Nie wiem, może zacząłbym grać zawodowo w ping-ponga (śmiech). Zawsze też zostaje gra w golfa! (śmiech) Niestety, ale na hobby i inne zajęcia – szkołę czy choćby jazdę na motocrossie – nie mam w tym roku prawie w ogóle czasu. Praktycznie codziennie są jakieś zawody juniorskie, to tu, to tam, muszę mieć czas, żeby przejechać z jednego miejsca na drugie. Ciężko jest pogodzić wszystkie zajęcia z zawodami. Jak się jest żużlowcem, to nie ma praktycznie czasu na nic innego, ale trzeba sobie jakoś dawać radę.

K.T.: Jak oceniasz szanse Stali Gorzów na wejście do fazy play-off?

A.C.: Mamy jeszcze te dwa najbliższe mecze i może cudem uda nam się dostać do najlepszej czwórki, ale na razie myślimy raczej o spokojnym utrzymaniu się w Enea Ekstralidze. Czeka nas ciężka przeprawa z Wrocławiem, bo oni również mają nóż na gardle i łatwo się nie poddadzą. Najważniejsze jest to, żeby Gorzów nie spadł do I ligi, a jak uda się zgarnąć coś więcej, to będzie tylko na plus.

K.T.: Czy sądzisz, że w rywalizacji drużynowej ważny jest tzw. „team spirit”? Kto według Ciebie jest w Gorzowie tym zawodnikiem, który tryska dobrym humorem i potrafi utrzymać lub przywrócić dobrą atmosferę w drużynie?

A.C.: Oczywiście, team spirit jest bardzo istotny i niestety, ale w tym sezonie trochę go w Stali brakuje. Tak naprawdę wszyscy skupiają się na sobie, żeby dobrze pojechać, nie ma między nami jakiegoś-takiego poczucia, że każdy każdemu pomoże, choć oczywiście, gdybym zwrócił się do Krzysia Kasprzaka czy do Nielsa Kristiana Iversena z jakimś problemem, to z pewnością coś by mi podpowiedzieli. Można też powiedzieć, że Łukasz Cyran najczęściej tryska humorem i trzyma naszego ducha drużyny (śmiech), ale raczej każdy woli indywidualnie podejść do meczu i ciężko byłoby wskazać kogoś, kto by go podtrzymał.

K.T.: Gdybyś mógł wybierać, z kim jeździłbyś w parze w tym roku, a kto byłby parowym marzeń?

A.C.: To trudne pytanie. Szczerze mówiąc, po prostu nigdy jakoś o tym nie myślałem. Z każdym trzeba jechać dobrze, walczyć o własną pozycję i bez znaczenia jest wtedy, czy ma się lepszego parowego, czy gorszego. Tak naprawdę ważne jest, żeby się dogadywać i potrafić przywieźć podwójne zwycięstwo. Trudno jest wybierać, kto byłby najlepszy zarówno ze składu Stali, jak i poza nim.

K.T.: A bardziej pasuje Ci pozycja prowadzącego parę czy doparowego?

A.C.: Pewnie, że prowadzącego parę! (śmiech) Po prostu jest wtedy łatwiej, jeśli chodzi o pola startowe, lepszy start to często najlepszy sposób na wygranie całego biegu.

K.T.: Jak myślisz – która drużyna zasługuje na zdobycie tytułu Drużynowego Mistrza Polski? Na którym miejscu widzisz Stal w tym roku?

A.C.: Nie róbmy ze mnie jasnowidza (śmiech). Na razie bardzo chciałbym, żeby Stal utrzymała się w lidze i to jest priorytet. A kto Mistrzem Polski… Myślę, że Unibax Toruń najbardziej na to zasłużył.

K.T.: Jak myślisz, jaki jest powód tak bardzo wyrównanej ligi w tym roku? Czy jest to wina (a może zasługa) KSMu lub komisarzy toru? Jak zapatrujesz się na panujący regulamin i spadek aż 3 drużyn na zaplecze Enea Ekstraligi?

A.C.: Myślę, że każdy z tych czynników miał na obecną tabelę jakiś wpływ. Na pewno spadek aż trzech drużyn spowoduje powrót do wcześniejszego stanu Ekstraligi i trudno ocenić czy to dobrze, czy źle. Tak naprawdę pozytywem i zarazem negatywem jest mniejsza ilość meczów; pozytywem, bo nie będzie aż tak napiętego terminarza i pogoda nie będzie mogła nam zrobić aż tylu problemów, co w tym roku; a negatywem, bo mniejsza ilość meczów to mniej jazdy w pełnowymiarowej rywalizacji, a wiadomo, że treningi są nieporównywalnie gorszym sposobem na szlifowanie formy niż mecze czy sparingi.

K.T.: Ostatnio coraz głośniej w Polsce o występie Klaudii Szmaj w meczu ligowym. Jak myślisz, czy pierwsza kobieta z licencją w Polsce to byłby dobry ruch sterników klubu zza miedzy w rywalizacji ligowej?

A.C.: Myślę, że jest to dość ciekawy pomysł, gdyż pierwsza dziewczyna w żużlowym kevalrze z pewnością przyciągnie wielu kibiców na stadion i będzie o wiele lepsza atmosfera. Pojawiały się już artykuły o rzekomym występie Klaudii w meczu ligowym, na przykład na Sportowych Faktach, ale na razie jeszcze do tego nie doszło. Z biegiem czasu może będzie z nami rywalizowała.

K.T.: Wokół tego jest wiele kontrowersji. Myślisz, że ta rywalizacja jest fair? Dziewczyna przeciwko chłopakom?

A.C.: Na pewno tak. Jeśli chce jeździć i się z nami ścigać, to nikt nie ma prawa jej tego zabronić. W końcu mamy równouprawnienie, prawda? (śmiech) Jeśli będzie dążyć do celu, to myślę, że powinniśmy jej kibicować.

K.T.: Twoje wyniki w zawodach juniorskich świadczą o tym, że jesteś w pierwszej piątce najlepszych juniorów Polski – dlaczego to nie zawsze przekłada się na zdobycze punktowe w Enea Ekstralidze?

A.C.: Nie wiem, czemu. Może zbyt bardzo się spinam i za bardzo chcę, a wtedy najczęściej nie wychodzi. Ale ostatnie trzy mecze już pojechałem na trochę większym luzie i widać tego efekty. Jeszcze zostały dwa spotkania i zobaczymy, jak to się będzie dalej sprawdzać.

K.T.: Więc jest to trochę problem natury psychicznej – za bardzo chcesz, tak? Zdradź nam, co myślisz o współpracy z psychologiem. Podejmujesz taką, czy może wolisz radzić sobie sam? Jest to w ogóle potrzebne żużlowcom?

A.C.: Można powiedzieć, że tak, za bardzo chcę i sam siebie blokuję. Pracuję z Julką Chomską i wychodzi to na plus. Myślę, że taka pomoc jest czasem potrzebna, ale wiadomo – co za dużo, to nie zdrowo (śmiech). Myślę, że każdy zawodnik jest innym człowiekiem i musi umieć zdecydować, czy taka pomoc jest mu w ogóle potrzebna i w jakich ilościach, bo całkowite zawierzanie się psychologowi może mieć odwrotne skutki do pożądanych.

K.T.: I ostatnie pytanie – kto według Ciebie zostanie Mistrzem Świata i komu najbardziej tego życzysz?

A.C.: Mam nadzieję, że w tym roku uda się to Tai’owi Woffindenowi. Poprzednie lata miał bardzo trudne i ciężko było mu coś osiągnąć, mimo że jest zawodnikiem z dużym potencjałem. W tym sezonie zaczęło iść po jego myśli i to jemu będę kibicował. Dobrze mu życzę.

K.T.: Dziękuję za poświęcony czas.

 

Udostępnij