Po dobrym spotkaniu wyjazdowym i dziewiątym zwycięstwie drużyny, zapytaliśmy kierownika Roberta Wałcerza i grającego trenera Łukasza Bartnika, który zastępował przebywającego na kurskonferencji Janusza Szopę, o komentarz. Jak poradzili sobie nasi gracze w Czersku?

 

Robert Wałcerz: Spotkanie nie należało do najłatwiejszych, o czym świadczy pierwsza połowa. Zwłaszcza, jeśli popatrzeć na pierwsze minuty, ale gdyby się nam przyjrzeć, to to powoli zaczyna być tradycja, że musimy w spotkanie wejść. Z kim byśmy nie grali to w naszym wykonaniu początek jest trudny. Jednak z minuty na minutę chłopaki się rozkręcali. Mecz bez trenera Szopy, ale cały czas na łączności z nim. Wskazówki i rady były. I mecz wygrany – to jest najważniejsze.

Moim zdaniem Łukasz Bartnik sprawdził się bardzo dobrze. Jak zwykle wprowadzał spokój na boisku, dyrygował grą, co prawda nie zagrał, ale to była tylko i wyłącznie jego decyzja, a myślę, że cały debiut trenerski wyszedł bardzo dobrze.

Marek Baraniak po kilku słabszych rzutowo meczach wraca do swojej dyspozycji, co nas bardzo cieszy, gdyż miał ten swój przełom w Brodnicy, gdzie rzucił 17 bramek, po którym miał kilka spotkań w kontekście rzutowym troszkę słabszych. A w niedzielę grał ten Marek, który do Gorzowa wrócił na początku obecnego sezonu.

 

 

Łukasz Bartnik: Myślę, że mój trenerski debiut bardzo udany, bo wygrywamy mecz na wyjeździe. Przeczuwaliśmy od samego początku, że to będzie trudny mecz, ale wszystko poukładało się po naszej myśli i bardzo cieszymy się z tego, dziewiątego już, zwycięstwa. Początek był trudny, zresztą uprzedzałem zawodników, że to nie będzie prosty przeciwnik, który gra trochę nietypową piłkę ręczną, oddaje często rzuty, rzuty z nieprzygotowanych pozycji. Mimo uczulenia zawodników na początku zabrakło nam koncentracji, która przy zespole z Czerska jest naprawdę istotna. Straciliśmy kilka niepotrzebnych bramek, ale później poukładaliśmy w obronie wszystko, jak należy i mogliśmy wyprowadzać szybkie, sprawne kontry, dzięki którym odskoczyliśmy przeciwnikowi.

Przed meczem nie zakładałem takiej ewentualności, że nie pojawię się na boisku, jednak spotkanie układało się po naszej myśli, a zależało mi bardzo na tym, żeby wszyscy zawodnicy pograli. Jestem bardzo zadowolony, że pozostali chłopcy ze składu mogli wejść na boisko, a ja mam nadzieję, że w kolejny meczu już normalnie wystąpię na parkiecie.

Póki co, jeśli chodzi o karierę trenerską, prowadzę zespół juniora młodszego UKS „Miś” w Gorzowie, więc na razie nie zakładam takiego rozwoju wypadków, mam swoje, inne cele zawodowe, a przyszłość pokaże, jak ta sprawa dalej się rozwinie.

 

Udostępnij