Janusz Szopa (trener Kancelarii Andrysiak Stali Gorzów): Wygraliśmy, zdobyliśmy dwa punkty, ale szczerze mówiąc, jeśli o samą grę chodzi, szału nie było. Myliliśmy się głównie w ataku, defensywa grała poprawnie. Nie był to chyba nasz najsłabszy mecz, ale atak zdecydowanie dzisiaj kulał. Myślę jednak, że cały czas kontrolowaliśmy to spotkanie. Najważniejsze dla nas było nie załapać dzisiaj kontuzji i zdobyć dwa punkty, a to się udało. Czasami tak się zdarza, że nastawia się drużyna na wysokie zwycięstwo, a życie szybko to weryfikuje. Jakoś tak jest, że mecze z tymi słabszymi drużynami nie wychodzą nam tak, jak byśmy chcieli. Być może jest to wina tego, że jesteśmy już myślami przy meczu z Żukowem i cała nasza moc, siła koncentruje się na tym spotkaniu. Bardzo chcemy, by ten mecz za dwa tygodnie rozstrzygnął się na naszą korzyść i dlatego nie do końca mogliśmy się w niedzielę skupić. Spotkanie z Żukowem chyba zadecyduje o wszystkim – czy wejdziemy z pierwszego miejsca, czy będziemy musieli walczyć w barażach. Para sędziowska też pozostawiała troszkę do życzenia, sędziowali nam również w Kartuzach, w bardzo podobny sposób, myślę, że dopasowali się do poziomu przeciwnika. My powinniśmy inaczej zagrać, zwłaszcza w ataku pozycyjnym.

 

Mateusz Stupiński (skrzydłowy Kancelarii Andrysiak Stali Gorzów): Moim zdaniem mecz z Kęsowem to ten z kategorii „Przyjechać-wygrać-zapomnieć”. Oby takich meczy było jak najmniej, uciekajmy z tej ligi, bo to za dużo wspólnego z meczem piłki ręcznej nie miało miejsca. Nasza gra też wyglądała w niedzielę tragicznie, ale trochę chyba dostosowaliśmy się do poziomu przeciwnika. To co się działo na boisku… Musimy się nauczyć też troszeczkę cwaniactwa boiskowego, bo zaraz czeka nas najważniejszy mecz i nie może być tak, że dajemy się sprowokować do zbędnych dyskusji. Szczerze mówiąc, nie wiem, co nie zagrało. Może zabrakło nam troszkę koncentracji, by wywieźć z Kęsowa zwycięstwo z dużą przewagą. Ale naprawdę trudno się gra przeciwko takim zawodnikom, bo – nie obrażając nikogo – umiejętności poszczególnych graczy z drużyny przeciwnej należy przemilczeć, bo były po prostu słabe, a z taką drużyną naprawdę bardzo trudno się gra. Dlaczego? Nigdy nie wiemy, co zrobią, zdarzały się w niedzielę kuriozalne sytuacje, uciekała im piłka między nogami, podczas gdy drużynie na normalnym poziomie nigdy by się to nie zdarzyło. Taki przeciwnik zupełnie usypia nas w obronie, bo stoimy ¾ meczu, nic się nie dzieje, a oni się męczą w ataku, a my stoimy i stoimy, i nic się nie dzieje i tak w kółko.

 

Robert Góral (obrotowy Kancelarii Andrysiak Stali Gorzów): Myślę, że w tym meczu sędziowie po prostu dali plamę. Nie reagowali na faule w ataku kołowego, na inne przewinienia przeciwników, ale na szczęście daliśmy sobie radę w obronie. Takie mecze są nam potrzebne tylko po to, by przetestować drugi skład, pograć spokojnie, bez stresu, bez napięcia. Nie patrzymy na wynik, bo chodzi o to by bez zbędnych kontuzji wygrać nawet jedną bramką. Taki mecz trzeba potraktować w kategoriach „przyjechać-wygrać-zapomnieć”, ewentualnie właśnie przetestować drugi skład. Do takich meczów zawsze podchodzi się troszkę luźniej, bo mamy już doświadczenie z meczu w Gorzowie i pamiętamy wynik. Wyszło, jak wyszło. Sędziowie pokazali swoje, parę błędów w ataku i głupie straty piłki, dały taki, a nie inny wynik.

Mateusz Kminikowski (obrotowy Kancelarii Andrysiak Stali Gorzów): LKS Kęsowo to jeden ze słabszych zespołów, który – jak nie radził sobie z nami, to zaczął faulować. Grali nieprzepisowo i po chamsku, a do tego śliski parkiet nie sprzyjał temu, by grać dobra piłkę ręczną. Mecz nie był na wysokim poziomie, bardziej do przećwiczenia zagrywek i poszczególnych ustawień na boisku. Trochę niecelnych rzutów się zdarzyło i dlatego wynik nie był taki, jakiego oczekiwaliśmy przed spotkaniem. Ważne jednak że został przez nas wygrany i teraz możemy już skupić się na tych trochę trudniejszych, czyli z Wybrzeżem, a następnie najważniejszym z Żukowem. Odpuszczaliśmy trochę w tym meczu, bo była obawa przed kontuzjami.

 

Udostępnij