Każda historia związana z kibicowaniem zaczyna się dość podobnie – ktoś zaszczepia w drugiej osobie miłość do danego sportu, drużyny. A jak było w przypadku pana Sylwka? – Pierwszy raz na mecz zabrał mnie dziadek, jak miałem 6 lub 7 lat… – wspomina sympatyk gorzowskich jeźdźców – A teraz ja zabieram dziadka na mecz z Falubazem Zieloną Górą – dziadek ma 85 lat i z radością wybiera się na nadchodzący mecz – dodaje.

 

Podczas tak długotrwałej kibicowskiej przygody zdarzają się momenty, które zapadają w pamięci bardziej niż pozostałe. – Najbardziej w pamięci zapadł mi Speedway World Cup w 2011 roku na „Jancarzu”, od tamtego czasu wróciłem do regularnego kibicowania – opowiada fan. – Po tych zawodach przez tydzień nie byłem w stanie mówić, a skandowane „Dziękujemy” przez ponad 10 tysięcy kibiców, w dalszym ciągu powoduje u mnie dreszcze – stwierdza. Kolejnym takim momentem jest gorzowska runda Grand Prix w 2014 roku – Zwycięstwo Bartka w 2014 na „Jancarzu” w GP… To było coś niesamowitego… Sama oprawa tego turnieju – największa flaga narodowa, a potem szaleństwo po zwycięstwie, to coś czego nie zapomnę – przypomina pan Sylwek.

 

Każdy kibic posiada swój autorytet, idola, którego szczerze podziwia i kibicuje mu „ciut” bardziej niż pozostałym zawodnikom. Kto dla pana Sylwka jest tym „numerem jeden”? – Mam dwóch idoli: Jednym jest Tomasz Gollob… Widzieć to w jaki sposób potrafił przejść dwóch, a czasami trzech przeciwników to niezapomniane przeżycie – przyznaje. Drugim jest Bartek Zmarzlik… To co pokazuje od co najmniej dwóch lat sprawia, że przechodzą mnie ciarki i jestem dumny, że to zawodnik naszej kochanej Staleczki! – oznajmia.

 

A co dla Pana Sylwka oznacza bycie kibicem gorzowskiej Stali? – Bycie kibicem to nic innego, jak szacunek do drużyny, klubu, pomimo mieszkania w innym mieście  i manifestowanie przynależności do Stali – uważa.W tym roku postanowiłem być na wszystkich wyjazdach – dodaje. – Fanem jest się na zawsze, nie tylko bywa – podsumowuje pan Sylwek.

Udostępnij