Dariusz Molski: Po to się gra, żeby wygrywać, nie jedziemy tyle kilometrów dla marnowania czasu, żeby się położyć i płakać, czy nie wiadomo co robić. Na każdy mecz jedziemy z nastawieniem na wygraną i jak jest „OK” – to super. Początek ponownie mieliśmy piorunujący, 1:7, rewelacja. Później przestój, robi się 7:4, trochę tak, jakbyśmy za mocno uwierzyli w siebie. Kilka rzutów z nieprzygotowanych sytuacji i wynik się spłaszczał. Później jednak przejęliśmy nad wszystkim kontrolę. W końcówce zmienił się styl naszej gry, weszli zawodnicy grający trochę mniej agresywnie, ale nie do końca się to sprawdziło. No ale kiedy, jeśli nie z takim przeciwnikiem, gdzie wynik jest rozciągnięty? Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 18:13, czyli nieźle. Druga połowa bardziej wyrównana, bo kończy się rezultatem 13:13. Trochę gorzej zagraliśmy w obronie, „Adek” (Adrian Turkowski dop. red.) miał dwie kary i grał troszkę asekuracyjnie. Być może za długo go na boisku trzymałem, bo na nim korzystali zawodnicy z Płocka, a on bał się mocniej, agresywniej interweniować. Po zmianach wróciło to do normy i zaczęło funkcjonować, jak powinno. Fajnie, że wygraliśmy kolejny mecz. 4:0 dla nas. Mariusz Smolarek miał dobrą skuteczność i w tym jego zasługa, ale bez reszty drużyny by mu się to nie udało i na tym właśnie polega gra w piłkę ręczną. Jest drużyna, jest egzekutor, który kończy. Bartek Starzyński i Seweryn Gryszka bardzo dobrze weszli do drużyny. Bartek wniósł inność, a jednocześnie doświadczenie, trochę spokoju. Seweryn pokazał, że jest zawodnikiem bardzo dynamicznymi potrafi naprawdę „gruchnąć” z dalszej odległości i być skuteczny z drugiej linii.

 

Oskar Serpina: Mówiliśmy, że będzie ciężko i tak też było. Na szczęście od początku wyrobiliśmy sobie przewagę, którą kontrolowaliśmy przez cały mecz. Chłopaki z Płocka trochę inaczej wyglądają fizycznie od nas, bo są mniejsi, ale przez to zwrotniejsi i szybsi, co sprawiło nam dużo problemów. Atak fajnie wyglądał, bo zagrali wszyscy, każdy dorzucił swoją cegiełkę do sukcesu. A w obronie rzeczywiście mieliśmy sporo problemów, nie było to tak, jak z Kościerzyną, czy za tydzień z Olsztynem, bo ci zawodnicy też będą fizyczni i będziemy mogli się z nimi pozderzać. Naszym sprytem i cwaniactwem obronę również kontrolowaliśmy. Trudno tu nazwać Bartka debiutantem (śmiech), bo to doświadczony, klasowy środkowy rozgrywający, a jego forma z pewnością będzie rosła, bo miał trochę przerwy przez tę drobną kontuzję. Wszyscy wiemy, jak ważnym będzie dla nas ogniwem, a w Płocku, mimo braków w przygotowaniu fizycznym, było widać jego doświadczenie. Po Sewerynie nie wiedzieliśmy jeszcze za bardzo, czego możemy się spodziewać, ale bardzo fajnie wszedł w mecz rzucił fajne bramki, wykorzystał swoje atuty, czyli rzut  biodra i ogólnie niekonwencjonalną grę, która się przydała. Z tych występów bardzo się cieszymy, bo jesteśmy drużyną i każdy jest nam potrzebny w jak najwyższej dyspozycji.

 

Bartosz Starzyński: Wydaje mi się, że jako drużyna zagraliśmy fajnie, konsekwentnie, nie ustrzegliśmy się kilku błędów, ale tak wygląda gra w piłkę ręczną: kto popełnia mniej błędów, ten wygrywa. My tych błędów popełniliśmy w Płocku mniej i wygraliśmy. Jakoś szczególnie nie cieszę się z indywidualnego występu. Dobrze, że palec wytrzymał i nic poważnego się nie stało. Starałem się grać pod drużynę, jak to środkowy musi robić, chociaż chciałbym zagrać również troszeczkę bardziej indywidualnie, ale wydaje mi się, że wszystko przyjdzie z czasem i nadrobię te braki, które przez miesiąc zaniedbałem przez kontuzję. Cały czas zgrywam się z chłopakami, bo przegapiłem jeden miesiąc z dwóch okresu przygotowawczego i z każdym treningiem to nadrabiamy – uczę się jak grają pozostali, oni uczą się jak ja gram. Wydaje mi się, że wszystko idzie w dobrym kierunku i będzie coraz lepiej. Już nie podchodzę do tego tak, żeby jakieś sentymenty zostały. Jak podkreślałem we wcześniejszych wywiadach, częściej grałem w Gorzowie niż w Płocku, nie podchodzę więc jakoś bardzo emocjonalnie do tych spotkań. Fajnie przyjechać do Płocka, zobaczyć rodzinę i znajomych, ale bez napinek.

 

Seweryn Gryszka: Myślę, że mój występ był dobry. Nie miałem dużo czasy na grę, ale rzuciłem tyle bramek ile miałem okazji. Kilka zagrań do koła, przechwyt, dlatego zaliczam występ do udanych. Fajnie grało się z chłopakami, dobrze się rozumiemy. Zagraliśmy dużo ciekawych akcji, troszeczkę wkradło się nieporozumień, ale jest wygrana. Tak, moja gra była trochę specyficzna, ale wymagała tego sytuacja. Lubię rzucać z biodra, jak gram na środku. Teraz miałem okazję zagrać na lewym rozegraniu, dlatego trudniej było to wykonać, przez co może były tylko dwie bramki. Lubię dynamiczną grę, bo wtedy można zaskoczyć czymś przeciwnika, takiej gry jestem nauczony. Mam nadzieję, że w każdym meczu będę coraz więcej grał, a przez to zdobywał więcej bramek, a przez to wynik drużyny też będzie coraz lepszy.

 

Cezary Marciniak: Nie można tak mówić, że beze mnie nie było by wyniku. Jak bramkarz obroni piłkę, to jest to wynik pracy całej drużyny w obronie. Jak oni mi nie pomogą, to też nic sam nie zdziałam. Chwała chłopakom za to, że zarówno podczas sparingów, jak i na początku ligi, wkładają całe serducho, żeby mi pomóc w tej bramce. I po prostu się udaje. Współpraca między nami jest naprawdę super, niemal idealna i są tego efekty. Karne to jest loteria, 50/50. Ja próbuję zrobić wszystko, żeby go obronić, a przeciwnik robi wszystko, żeby mi go rzucić. Udało się, super, jestem zadowolony, chłopacy też są zadowoleni z całego wyniku i dobrze, że tak to wyszło. Z mojej perspektywy wyglądało to tak, że nie popełnialiśmy zbyt wielu błędów, wykonaliśmy kawał dobrej roboty, bo to był dla nas niewygodny zespół do gry, bo to młodzi chłopcy, którzy bardzo ambitnie podchodzą do każdego meczu. Tak, to był mój powrót do Płocka, ale nie było sentymentów. Wyjechałem stamtąd już kilka lat wcześniej, kilku znajomych na trybunach, rodzina i tyle.

Udostępnij