Pseudonimy: Tadzik, Tadek

Data urodzenia: 17.10.1985 r.

Pozycja: obrotowy

Numer: 45

Wzrost: 191 cm

Waga: 105 kg

Ulubiony kolor: czarny

Ulubiona książka: Wszystkie biograficzne książki o sportowcach

Ulubiony film/serial: Wszystkie filmy o mafii/Przyjaciele

Ulubione danie: kuchnia włoska, pizza, spaghetti…

Ulubiony napój: sok z czarnej porzeczki

Sportowy wzór: Michael Jordan, mam też duży respekt do Karola Bieleckiego

 

Jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką ręczną?

– Moja przygoda rozpoczęła się w czwartej klasie podstawówki w Bielsku-Białej, w szkole podstawowej nr 16. Tam pojawił się pierwszy trener, rozpoczęliśmy SKS-y. Później trafiłem do liceum, tam miałem rozbrat z piłką ręczną na 4 lata. Wznowiłem grę na AWF-ie w Katowicach, na początku grałem w uczelnianym klubie, później ASPR Zawadzkie, Zabrze, Legnica, Dzierżoniów, Olsztyn ostatnio, a teraz jestem tutaj.

 

Co uważasz za najpiękniejsze w tym sporcie?

– Przed wszystkim jest to sport zespołowy. Ogólnie lubię oglądać mnóstwo sportów, śledzę wyniki, a głównie interesują mnie sporty zespołowe. Indywidualnie jakoś nigdy mnie nie przekonywały. Ważna jest atmosfera w drużynie, rywalizacja, chęć sprawdzenia się na boisku…

 

Dlaczego akurat ta pozycja?

– Przez lata młodzieńcze byłem rozgrywającym, lewym, środkowym, prawym, ale jakoś nie mogłem się tam przebić. W drużynie akademickiej na pierwszym roku dostałem małą szansę grania i zdecydowałem, że może czas na zmianę pozycji i sam z siebie przeszedłem na koło. I tak już zostało. Cel, jaki sobie przed laty założyłem, czyli gra w Superlidze, został też dzięki temu osiągnięty, więc tak to właśnie wyglądało.

 

Opowiedz trochę o specyfice gry na kole.

– Gra się tak samo, jak na innych pozycjach (śmiech). Trzeba walczyć, umieć się przepychać, zastawić i przede wszystkim trzeba łapać piłkę, mieć „klej w dłoniach”. Trzeba być zadziornym, umieć przycwaniakować, wymusić jakiej przewinienie, karę na przeciwniku, walka, walka i nieodpuszczanie.

 

A gdyby nie koło, to…?

– Rozgrywanie, może lewa połówka, albo środek! Tak jak kiedyś grałem. Mam taką inklinację, że na meczach nie wchodzę na koło, tylko chcę rozgrywać tę piłkę, bo zawsze mi się to podobało. Środkowy rozgrywający to taki „play-maker” – nie tyle co rzuca, ale dogrywa kolegom, a to mnie zawsze cieszyło.

 

Gra w I lidze to chyba nie będzie dla Ciebie większe wyzwanie…?

– Ale jak, oczywiście, że to wyzwanie! Przed nami bardzo duże wyzwanie i bardzo dobrze! Trzyletni plan, powolutku, ale to jest coś, na co czekałem dłuższy czas. W Olsztynie niestety tak potoczyły się losy klubu, że wiedziałem, iż w następnym sezonie będę grał o przysłowiowy szczypiorek, bo ta drużyna nie będzie chciała awansować, bo nie będzie na to finansów, a tutaj jest trzyletni plan, na początku utrzymanie, ale później idziemy do góry i to przede wszystkim skłoniło mnie do przyjścia tutaj. Mamy cel i jest fajnie, i musimy go realizować.

 

Czy gra w piłkę ręczna to Twój główny plan na życie?

– Jak do tej pory, to tak. Imałem się bardzo różnych zajęć, ale głównie zawsze pozostawała piłka ręczna. Poświęcam się temu w 100% teraz i na to kładę nacisk. Zobaczymy, ile jeszcze lat pogram, ale kontuzje do tej pory mnie omijały i oby tak było dalej. Liczę, że uda się jeszcze 6-7 lat pograć.

 

Co gdybyś nie grał w piłkę ręczną?

– To by było dużo, bardzo dużo (śmiech)! Koszykówka, nożna na bramce…Koszykówka, bo mój idol, Michael Jordan, dla mnie ikona sportu, chyba przez to grałbym właśnie najchętniej w kosza. A właściwie to we wszystko bym grał, sport ogólnie, oprócz gier indywidualnych. Próbowałem lekkiej atletyki, ale nie potrafiłbym biegać w kółko po stadionie, sam z myślami się bijąc. Nie dla mnie.

 

W tym sezonie czeka Was sporo pracy, trener Molski ma konkretny plan treningowy, ale wciąż spora większość z Was robi coś poza sportem – jak jest u Ciebie?

– Moja praca teraz to pełnoetatowa opiekunka do dziecka (śmiech). Do tego kucharki, zmywarki, żywicielki ludzkiej… ogólnie wszystkie prace domowe spoczęły na moich barkach (śmiech). Ale tak na poważnie to zastanawiam się nad jakąś pracą na pół etatu, żeby wypełnić tę lukę czasu do południa, bo jak człowiek siedzi samemu, to się mózg lasuje.

 

Największe sportowe marzenie?

– Marzenie sportowe… Igrzyska to chyba już przepadły… Chyba to, co jest związane z dniem dzisiejszym, z klubem, cele, to jest moje marzenie na dzisiaj. Utrzymanie i w dalszej perspektywie bardzo fajnym akcentem byłby awans do Superligi, z wybudowaną halą, żeby wszystko poszło po naszej myśli. I żeby było z nami dużo kibiców! Żeby przychodzili na halę, żeby była fajna atmosfera na trybunach, w drużynie, żeby wszystko było poukładane i żebyśmy szli do przodu. Byśmy byli dumni z siebie i tego, co robimy.

 

Największe niesportowe marzenie?

– Dłuższy urlop z rodziną, wczasy dookoła świata.

 

Pierwsze, co robisz po wstaniu z łóżka, to…?

– Jak wstaję, to pierwsze, co robię, to idę do mojej córki i sprawdzam, czy śpi, a przeważnie już nie śpi, więc od razu biorę ją na ręce i przytulam, albo wycieram łzy po płaczu.

 

Nałogi?

– Sport, pod każdym względem, nie tylko piłka ręczna, ale w ogóle – telewizja, lubię śledzić, co się dzieje w świecie sportu, kibicuję Polakom  z wszystkich dyscyplin, to jest mój konik i tak zawsze było. A od czasu do czasu lubię poczytać książkę. No i dobre jedzenie, to kolejny mój nałóg.

 

Wydarzenie, które zmieniło Twoje życie, bądź znacząco wpłynęło na Twój światopogląd?

– Cały światopogląd zmienił mi się, gdy urodziła się moja córka! To był najważniejszy dzień w moim życiu, zmienił je diametralnie, w pozytywnym znaczeniu.

 

Osoba, której najwięcej zawdzięczasz w karierze sportowej?

– Dużo było takich osób. Ale ogólnie zamiłowanie do sportu wyciąga się z domu. Przede wszystkim tata, mój brat, mama, zawsze wspierająca. I wszyscy trenerzy, na których trafiałem od czasu podstawówki: dobrze wspominam Leszka Justyniaka, Ryszarda Jarząbka w Katowicach… Na pewno każdy jakąś cegiełkę dołożył do szkolenia mnie, jako zawodnika, ale przede wszystkim to rodzina.

 

Hobby, coś poza sportem?

– Spędzanie czasu z rodziną. Każdą wolną chwilę, jaką mam, spędzam z rodziną, więc to jest moje hobby. Daje mi to największą frajdę i zabawę.

Udostępnij